Niebo nie musi być nudne

Fot. reprodukcja
Kaplica Sykstyńska. Michał Anioł "Sąd ostateczny" - fragment fresku.
Kaplica Sykstyńska. Michał Anioł "Sąd ostateczny" - fragment fresku. Fot. reprodukcja
Z ks. dr. hab. Tadeuszem Dolą, dziekanem Wydziału Teologicznego UO, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- W katechizmie czytamy, że śmierć człowieka to rozdzielenie ciała i duszy. Na czym to polega?
- Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by sobie wpierw uświadomić, że mamy tu do czynienia z rzeczywistością, której nie potrafimy dokładnie sprawdzić. Nikt z nas nie doświadczył śmierci. Doświadczamy co najwyżej umierania. W swoim czasie bardzo popularne były książki Moody?ego "Życie po życiu", w których opisywali swoje doświadczenia ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Ich świadectwa tyleż mogą być pomocne, co zwodnicze, bo nie ma pewności, na ile są one rzeczywiście bliskie doświadczeniom śmierci. Człowiek chce się dowiedzieć, czym jest śmierć i co go spotka po niej, ale jest skazany na domyślanie się, bo śmierć pozostaje tajemnicą. Mówienie o rozdzieleniu duszy i ciała jest dość nieudolną próbą opisania tajemnicy śmierci.

- Czy także teologia jest skazana na domysły?
- Tak, choć w teologii poza domysłami korzystamy jeszcze z objawienia, czyli z tego, czego dowiadujemy się od samego Boga objawiającego nam sens życia i śmierci w Biblii.

- Czym jest dusza?
- Potocznie mówimy - dosyć nieszczęśliwie - że człowiek składa się z duszy i ciała, czyli jakby z dwóch części. Tymczasem zgodnie z chrześcijańską teologią człowiek jest jednością. Wcale "się nie składa", choć z jednej strony jesteśmy cieleśni, a z drugiej strony mamy pragnienia pozacielesne, np. marzenia o dalekich podróżach. Przeżycia cielesne i duchowe wzajemnie się przenikają. Kiedy mówimy o ciele człowieka, myślimy o osobie, która podlega słabości, śmiertelności w wymiarze materialnym. Poprzez ciało, zmysły człowiek nawiązuje realacje ze światem, ze swoim otoczeniem. Poprzez ciało jesteśmy rozpoznawalni jako ludzie. Ciało człowieka się zmienia. Doświadczamy tego z dnia na dzień i z roku na rok. To, co w człowieku niezmienne, co decyduje o naszej tożsamości, nazywamy duszą. Dzięki niej człowiek od poczęcia przez całą wieczność jest identyczny. Dlatego mówimy, że dusza jest nieśmiertelna. Kiedy człowiek umiera, jego relacje ze światem zostają przerwane, bo ciało przestaje pełnić swoje funkcje.

- Co się wtedy dzieje z naszą duszą?
- Trwa dalej. A właściwe należałoby powiedzieć, że to człowiek trwa dalej. Relacje ze światem ustały, ale trwa kontakt człowieka z Bogiem. Istnienie duszy po śmierci polega na zjednoczeniu z Bogiem, co dla chrześcijanina jest osiągnięciem pełni szczęścia. Święty Paweł pisze, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło, co Bóg przygotował tym, którzy go miłują. Ta wypowiedź św. Pawła pokazuje, że od początku chrześcijanie mieli świadomość, że nasze wyobrażenia o tym, co jest po śmierci, są tylko obrazowymi przybliżeniami czegoś, czego się nie da zobaczyć i co przekracza granice wyobraźni. My, chrześcijanie, najczęściej posługujemy się obrazami, które nam podsuwa Biblia.
- Czy wszyscy będą żyć z Bogiem?
- Mamy taką nadzieję. Choć, kto w życiu ziemskim pozostawał daleko od Boga, starał się od Niego oderwać, temu po śmierci niełatwo będzie nawiązać bliskie relacje z Bogiem. Kto na ziemi podporządkowywał Bogu swoje życie poprzez spełnianie przykazań, zwłaszcza przykazania miłości Boga i bliźniego, temu łatwiej będzie o życie z Bogiem po śmierci.

- W Ewangelii jest obraz sądu, w którym Bóg wyraźnie oddziela zbawionych od potępionych. Nie jest to szczególnie optymistyczny opis.
- Jest dla nas bardzo pouczające, że Chrystus, w tym ewangelicznym obrazie, dokonuje podziału na podstawie naszego stosunku do innych ludzi. Mówi prosto: byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem nagi, a ubraliście mnie itd. Okazuje się, że żyć z Bogiem wiecznie będą ci, którzy kochali drugiego człowieka. Pan Bóg nie spyta nas, w co wierzyliśmy, ale czy kochaliśmy. Ten sąd, nazywany ostatecznym, jest formą uświadomienia pełnej prawdy o sobie. Jaki byłem przez całe moje życie? Sądząc po tym ewangelicznym obrazie, czeka nas wszystkich wiele zaskoczeń - pozytywnych i negatywnych. Zdziwieni będą i ci, którzy zostaną zbawieni, i ci, którzy swoim życiem nie opowiedzieli się za Bogiem.

- Ten opis kończy się wstrząsającym dla odrzuconych zdaniem: "Idźcie precz przeklęci w ogień wieczny". Czy ostateczne odtrącenie da się pogodzić z miłością Boga?
- To nie tyle Bóg odrzuci kogoś na zawsze, ile każdy z nas w konsekwencji określonej całym ziemskim życiem postawy będzie mógł zdecydować, że chce żyć wiecznie bez Boga. Możliwość wiecznego potępienia istnieje, ale to człowiek zadecyduje o tym swoim ostatecznym wyborem, a pośrednio całym życiem.

- Czy można sobie wyobrazić, że ktoś, kto zawsze był od Boga daleko, ostatecznie zdecyduje się na życie z Nim i nie zostanie potępiony?
- Wśród rzeczy ostatecznych jest mowa o czyśćcu. My, chrześcijanie, wierzymy, że takie oczyszczenie może nastąpić, gdy człowiek w zetknięciu z Bogiem uświadomi sobie, że działał wbrew Niemu, ale mimo to chciałby przyjść do Boga z powrotem. Czyściec jest stanem oczyszczenia ze zła. Kto mówił Bogu stale "nie", temu trudno będzie od razu powiedzieć "tak". Niemniej jest bardzo charakterystyczne, że Kościół, który oficjalnie wypowiada się o tym, że pewni ludzie zostają uznani za błogosławionych lub świętych, nikogo w sposób oficjalny nie ogłasza potępionym na zawsze.

- Na czym dokładnie polega czyściec?
- Wierzymy, że jest to uwolnienie, oczyszczenie człowieka z win, które stoją na przeszkodzie w jego ostatecznym połączeniu z Bogiem. Idąc za Biblią, posługujemy się obrazem oczyszczającego ognia. Nie należy go rozumieć dosłownie. Pokazuje on natomiast, że odwrócenie się od zła i wybranie Boga przyjdzie nam z trudem po cierpieniu, które wyobraża ogień. Ważne, że szansa na takie odwrócenie się od zła także po śmierci jest.
- Czym jest piekło? Potoczne wyobrażenie odwołuje nas znowu do kotłów ze smołą, ognia, siarki.
- Istotą piekła jest życie wieczne bez Boga, ostateczne odrzucenie Go i rozdzielenie z nim. W jakimś sensie każdy grzech jest częściowym doświadczeniem piekła. Kiedy kochamy Boga i bliźnich budujemy harmonię - niebo na ziemi. W piekle człowiek doświadcza dysharmonii z Bogiem i z innymi i dlatego cierpi.

- A może ktoś, kto całym życiem opowiadał się po stronie zła, będzie się w stanie bez Boga - w piekle - czuł dobrze i wcale nie będzie cierpiał?
- Zło nie uszczęśliwia. Na krótki okres może nas cieszyć, np. w akcie zemsty, ale doświadczenie uczy, że jest to szczęście krótkotrwałe. Dokopywanie drugiemu nie czyni szczęśliwym. Ludzie robiący źle, wielcy zbrodniarze nie są zazwyczaj szczęśliwi. Kiedy człowiek po śmierci uświadomi sobie, że zmarnował szansę na dobre relacje z Bogiem i z ludźmi, to perspektywa wiecznego przebywania poza Bogiem i poza dobrem nie będzie dla niego radosna.

- Czy możliwe jest puste piekło?
- Tak. Choć lepszym sformułowaniem od tego efektownego obrazu pustego piekła - używanym zresztą przez wielu znaczących teologów - jest nadzieja zbawienia wszystkich. Mamy jako chrześcijanie nadzieję, że wszyscy zostaniemy zbawieni. Nadzieja ta opiera się na zaczerpniętej z Biblii pewności, że Bóg naprawdę chce zbawienia wszystkich ludzi. To jest istota tego, co nazywamy obrazowo pustym piekłem.

- Kiedyś w Kościele straszono wiernych mękami piekielnymi. Dziś uczy się ich o nadziei powszechnego zbawienia. Skąd ta zmiana?
- W przeszłości kaznodzieje jaskrawo pokazywali męki piekielne, by oddziaływać wychowawczo na ludzi i skłonić ich do odwrócenia się od zła. Dziś próbujemy w Kościele oddziaływać na człowieka inaczej. Chcemy nie tyle straszyć ludzi, ile pokazywać im kochającego Boga, który z miłości chce zbawić wszystkich. Eksponował to także papież uczący ostatnio w Polsce o Bogu miłosiernym.
- Niebo - ze śpiewającymi chórami anielskimi - w potocznych wyobrażeniach jest nudne aż do bólu. Czy rzeczywiście?
- Jeżeli dusza, czyli człowiek, zjednoczy się po śmierci z Bogiem, będzie w pełni szczęśliwy na zawsze. W zależności od swojego wyobrażenia szczęścia, człowiek wyobraża też sobie niebo.

- Wyobrażam sobie. Odpoczywam, sączę zimne piwo, najlepiej z piękną kobietą u boku. Czy takie wyobrażenie szczęścia da się porównać z niebem?
- Ten obraz nie jest wcale bardzo daleki od biblijnych wyobrażeń nieba. "Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie, pozwala mi leżeć zielonych pastwiskach, orzeźwia moją duszę. (...) Choćbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" (Psalm 23). Ten psalm napisał człowiek mieszkający na pustyni, który przez większą część roku oglądał rozpalone kamienie i wyschnięte koryta rzek. Dlatego wyobraża sobie niebo jako coś, czego pragnie, a nie ma tego na co dzień: zielone łany, winnice, orzeźwiającą wodę, pasące się trzody. To, czego nam brakuje w ziemskim życiu, czego daremnie pragniemy, czeka na nas w niebie. To jest pełnia szczęścia. W soborowej konstytucji o Kościele jest mowa o tym, że przy końcu świata człowiek odnajdzie znaną mu ziemską rzeczywistość, ale odnowioną i przekształconą na lepsze, a dobro, które człowiek czynił, pozostanie z nim na zawsze.

- Jak pośmiertne losy duszy, czyli człowieka, opisują inne religie?
- Wszystkie wielkie religie łączy to, że jednym z ich istotnych elementów jest wiara w życie wieczne człowieka. Bo religie są zawsze próbą odpowiedzi na podstawowe ludzkie tęsknoty i pytania. Pytanie o wieczność, o to, co po śmierci, do nich należy. Wspólne dla wszystkich religii jest też przeświadczenie, że człowiek będzie żył dalej, a po śmierci będzie szczęśliwy wtedy, gdy na ziemi był dobry. Różnią nas obrazy i wyobrażenia życia po śmierci oraz sposoby zapewnienia sobie szczęścia w życiu wiecznym.

- Które spośród wyobrażeń innych religii o życiu wiecznym oddziałują dziś najsilniej na chrześcijan?
- Wielu ludzi - także chrześcijan - fascynuje dziś reinkarnacja, czyli powtórne wcielenie po śmierci w innego człowieka, jakiś inny byt czy nawet przedmiot materialny. Wielu zachęcają zawarte w wierze w reinkarnację szanse, by powtórnie uzyskać możliwość zasłużenia sobie na zbawienie i szczęście wieczne.

- Czy wiara w reinkarnację da się pogodzić z chrześcijaństwem?
- Absolutnie nie. W chrześcijańskim rozumieniu ludzkiego życia - jak w znanym wierszu Szymborskiej - nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Można, popełniając zło, je naprawić -          tu na ziemi lub po śmierci w czyśćcu - ale życie człowiek ma tylko jedno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska