Niech położne nie wymrą jak mamuty

Redakcja
Ewa Janiuk z Opola, najważniejsza położna w kraju, przez najbliższe miesiące, może lata nie będzie miała czasu na praktykowanie swego ukochanego zawodu: - Jadę do Warszawy walczyć o to, by nasz zawód nie trafił do lamusa.
Ewa Janiuk z Opola, najważniejsza położna w kraju, przez najbliższe miesiące, może lata nie będzie miała czasu na praktykowanie swego ukochanego zawodu: - Jadę do Warszawy walczyć o to, by nasz zawód nie trafił do lamusa. Ewa Bilicka
Nawiedzona – tak o niej mówią. Ewa Janiuk ma wizję i ją realizuje od lat. Zmieniła nasz sposób myślenia o ciąży, porodzie, rodzicielstwie.

Siostra urodziła się w domu, brat - w szpitalu, ale bez udziału jakiegokolwiek personelu medycznego: - Miał 5 kilo wagi, a mama nawet nie poczuła bólu. Ja urodziłam się w szpitalu, ale bez udziału położnej. Po prostu punktualnie o 20.00 przyszłam na świat i zaczęłam krzyczeć - mówi Ewa Janiuk.

Prababcia pani Ewy była „babą”, czyli taką wiejską zielarką, która chodziła po łąkach, zbierała roślinki, warzyła mikstury, uzdrawiała ludzi po chałupach, przyjmowała porody. - I moja babcia zawsze się na nią powoływała, podkreślając, że najzdrowsze jest to, co naturalne... - mówi pani Ewa.

Sama jednak długo nie była wyznawcą tej filozofii. Jako młoda położna, zdobywając doświadczenie w szpitalu w Strzelcach Opolskich i w Prudniku, powtarzała: - Teraz są inne, nie takie staroświeckie metody leczenia oraz przyjmowania na świat dzieci.

Inne, czyli cała ta machina: szpital, lekarz, ostre światło, rodząca zwijająca się z bólu... Boli? Ma boleć! W końcu to poród.

Pakt z Panem Bogiem
- Tak było do momentu, gdy mój mąż opowiedział o swym koledze, który „rodził z żoną w domu”. Proszę nie pytać, co ja wtedy mówiłam, bo mówiłam mniej więcej to, co do tej pory większość personelu medycznego twierdzi na temat porodów w domu: że jest to jak przebieganie przez autostradę, gdy obok jest kładka dla pieszych, że jest to nieodpowiedzialne i ryzykowne...

A potem przyszła refleksja, wspomnienia o prababci, wspomnienia o tym, jak sama Ewa i jej krewni się rodzili. Ewa Janiuk - choć gadatliwa - uznaje w życiu taką filozofię: Pan Bóg po to dał nam dwoje oczu i dwoje uszu, a tylko jedne usta, aby najpierw patrzeć i słuchać, a potem osądzać i wymądrzać się. - Chciałam przyjaciół męża najpierw nawracać, przekonywać, by kolejne dzieci rodziły się już w szpitalu - mówi pani Ewa. - Ale gdy ich posłuchałam, gdy zobaczyłam, że nic się złego nie dzieje - to przewartościowałam swe poglądy.

Zaczęła czytać literaturę psychologiczną, o porodzie fizjologicznym i prawidłach dwurodzicielstwa... Gdy mówiła o tych teoriach w szpitalu (pracowała na bloku porodowym), słyszała: - Nawiedzona. - Do tej pory zdarza mi się to słyszeć - mówi.

Pamięta pewien przełomowy poród, jaki przyjmowała w szpitalu. Było niemal jak w tych książkach, które wówczas czytała: przygaszone światło, spokój, opanowanie, coraz bliżej cud narodzin. I nagle wchodzi lekarz, zamaszyście otwierając drzwi i zapalając wszystkie światła. Nie wytrzymała, kazała je lekarzowi zgasić. Natychmiast!
- Ale ja nie będę nic widział! - zaprotestował.
- Nie szkodzi, ja widzę - odpowiedziała. Ustąpił, a ona się przekonała, że trzeba walczyć o realizację swych wizji i marzeń.

Na dodatek zawarła pakt z Panem Bogiem. Gdy Ewa miała urodzić córkę, musiała się na długie miesiące położyć do szpitala, ciąża była zagrożona. Leżała na 10-osobowej sali, koło niej na łóżkach zmieniały się kobiety, a ona widziała, jak bardzo męczy je szpitalny reżim.

I wtedy przeprowadziła tę rozmowę: - Panie, daj mi urodzić szczęśliwie, a ja zrobię wszystko, by dla każdej kobiety poród i przygotowania do niego wyglądały jak z innej, niż obecna, bajki - zaproponowała.

Urodziła zdrową córkę. I pomyślała o założeniu autorskiej szkoły rodzenia. Zorganizowała ją przy szpitalu w Strzelcach. Rozwinęła, ale wkrótce zorientowała się, że w dokumentach jako organizator widnieje pewien lekarz. - A ja robiłam to bez wynagrodzenia, nawet bez premii, pracowałam na czyjeś konto...- mówi. - To był przełom w moim myśleniu o własnej pracy zawodowej.

Położna pracodawcą
Przeprowadziła się do Opola. To był czas, gdy tworzył się samorząd zawodowy, gdy reorganizowano ZOZ opolski, przymierzano się do kontraktowania usług medycznych. Należało podjąć decyzję - czy idzie się na swoje i realizuje marzenia. - Zrobiłam to z Renatą Mehl, również położną - mówi Ewa Janiuk. I tak powstała Zdrowa Rodzinka, spółka cywilna, niepubliczny zakład opieki zdrowotnej, prawdopodobnie pierwszy taki w Polsce.
- Położna pracodawcą? - dziwili się niektórzy.

Do tej pory jest to największy tego rodzaju ZOZ w kraju. Ewa Janiuk wraz z zespołem zmieniała rok po roku sposób myślenia o porodzie i o przygotowaniu do niego oraz o macierzyństwie i ojcostwie. W 1989 roku prowadziła też spotkania edukacji seksualnej. - To nie były zajęcia tylko i wyłącznie o różnych metodach antykoncepcji. Rozmawiałam z młodzieżą o obserwowaniu ich ciał, o dojrzewaniu, o wyzwaniach w dorosłym życiu, o blaskach i cieniach rodzicielstwa - mówi. Czyli o wszystkim tym, o czym teraz w szkole nikt tak naprawdę z młodymi nie rozmawia.

Czekały ją w tej pracy trudne wyzwania. - Takim było towarzyszenie kobiecie w ciąży, u której stwierdzono poważne wady genetyczne płodu i namawiano do przerwania ciąży. Ale ona się na to nie zdecydowała, nawet gdy opuścił ją partner. Ku zdumieniu lekarzy, chciała donosić ciążę.

Dziecko urodziło się żywe, to był chłopczyk. Kubuś żył parę miesięcy. Przytulany, odszedł otoczony miłością. Pani Ewa dostała na pamiątkę od mamy maskotkę, misia Kubusia. Ma go do dziś. Niespełna dwa lata temu stworzyła w Opolu hospicjum prenatalne, dedykowane kobietom, które wiedzą się, że dziecko, jakie noszą pod sercem, może nie dotrwać do porodu, a nie chcą zdecydować się na terminację.

- Z każdego, ale to naprawdę każdego zdarzenia wynoszę naukę na przyszłość i staram się na tej podstawie stworzyć nową wartość - mówi pani Ewa.

Każda kobieta jest gwiazdą
- Dla mnie każda kobieta w ciąży i każda mama jest gwiazdą - podkreśla. Ale o Janiukowej - nawiedzonej położnej - zrobiło się na tyle głośno, że rodziły z nią takie gwiazdy jak modelka, dziennikarka i aktorka Agnieszka Maciąg oraz Miss Nowego Jorku, prezenterka telewizyjna, mieszkająca od paru lat na Dolnym Śląsku Davina Reeves.

Agnieszki nie rozpoznałam, długo nie miałam świadomości, kim jest - mówi Ewa. - Davina to bezpośrednia, fantastyczna dziewczyna, matka, żadna gwiazda.

To były porody rodzinne, domowe. Mąż Agnieszki pichcił w tym czasie rosół dla swej ukochanej. Mąż Daviny przyjmował gości przyjęcia urodzinowego żony. - Davina siedziała przy stole urodzinowym, gdy zaczął się poród - wspomina z uśmiechem pani Ewa.

Pierwszy poród domowy przyjmowała 16 lat temu. - Najstarsza moja dziewczynka to Agnieszka - mówi. I nie wyklucza, że być może za parę lat przyjmie właśnie od Agnieszki poród domowy w kolejnym pokoleniu.

Ale na razie - pierwszy rok w swej praktyce - zastanawia się nad zawieszeniem własnej działalności jako praktykującej położnej. Nawet na spotkanie nie umawiamy się w jej ośrodku, w biegu gdzieś - między siedzibą NFZ a dworcem PKP, bo pani Ewa śpieszy się do Warszawy.

- Muszę zrobić wszystko, aby zawód położnej nie przeszedł do lamusa, aby przedstawiciele tego zawodu nie wymarli jak mamuty - mówi. - Pojawił się projekt ustawy, który zakłada, że opieka nad ciążą i tzw. porodem fizjologicznym zostanie przeniesiony do dużych ośrodków medycznych. Położna stanie się tylko podwykonawcą wybranych szpitali. Kobieta nie będzie mogła już sama decydować, która położna będzie ją edukować, przygotowywać do ciąży, być przy porodzie. Dziećmi lepszego Boga będą dzieci kobiet, które mieszkają wokół dużych placówek medycznych, wtedy położne będą blisko nich. Jednak panie mieszkające na wsiach i w małych miasteczkach będą tymi gorszymi. Położna już do nich nie przyjedzie kilkadziesiąt kilometrów, tylko to ona będzie musiała owe kilkadziesiąt kilometrów jeździć do położnej.
Czyli wraca stare. Jak za czasów, gdy pani Ewa wchodziła do tego zawodu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska