Niedosyt w Kluczborku. Tylko remis MKS-u z Kotwicą

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Marcin Tomaszewski (z prawej) i jego koledzy stoczyli wiele pojedynków główkowych z rywalami.
Marcin Tomaszewski (z prawej) i jego koledzy stoczyli wiele pojedynków główkowych z rywalami. Oliwer Kubus
Nasz drugoligowiec mógł wykonać duży krok w stronę awansu. Niestety, tuż przed końcem meczu stracił bramkę i tylko zremisował na własnym boisku z Kotwicą Kołobrzeg 1-1.

II liga. MKS Kluczbork - Kotwica Kołobrzeg 1:1

Protokół

Protokół

MKS Kluczbork - Kotwica Kołobrzeg 1-1 (0-0)
1-0 Giel - 78., 1-1 Biegański - 90.

MKS: Wnuk - Orłowicz, Kasperkiewicz, Gierak, Nitkiewicz - Hober (82. Wolkiewicz), Arian, Niziołek (88. Reinhard), Tomaszewski - Kojder (58. Swędrowski), Burski (72. Giel). Trener Andrzej Konwiński.

Kotwica: Skrzeszewski - Chruściński, Szutenberg, Soczyński, Rydzak - Danilczyk, Lisowski, Bejuk (90. Ambroziak), Bułka (52. Biegański), Berg (90. Korczyński) - Kugiel (72. Sochań). Trener Piotr Tworek.

Sędziował Marcin Szrek (Kielce). Żółte kartki: Nitkiewicz - Berg, Bułka, Szutenberg.

W środę MKS mierzył się na wyjeździe z Zagłębiem Sosnowiec. Od 73. min prowadził, miał szansę na podwyższenie wyniku, jednak w samej końcówce stracił gola na 1-1. W sobotę scenariusz się powtórzył.

W 78. min w głównej roli wystąpili dwaj rezerwowi. Tomasz Swędrowski podał do Piotr Giela, a ten dopełnił formalności, kierując piłkę do pustej bramki. Publiczność wpadła w euforię. Gospodarze posiadali bowiem w II połowie przewagę, lecz długo nie potrafili udokumentować jej golem.

Bramka Giela spowodowała, że mecz nabrał rumieńców. Goście musieli śmielej zaatakować, co pozwoliło miejscowym skupić się na kontrach. Po jednej z nich w dogodnej sytuacji znalazł się Marcin Tomaszewski, jednak z 15 metrów uderzył anemicznie, wprost w ręce bramkarza. Okazji nie wykorzystali także Kamil Nitkiewicz i Giel, z kolei wychodzącego na czystą pozycję Swędrowskiego powstrzymał wślizgiem Paweł Szutenberg. Obrońca Kotwicy ujrzał żółtą kartkę, mimo że gospodarze domagali się sroższej kary.

Jak wiadomo, w futbolu niewykorzystane okazje lubią się mścić. Boleśnie przekonali się o tym zawodnicy MKS-u. W 90. min wprowadzony po przerwie Krzysztof Biegański łatwo ograł Piotra Kasperkiewicza i posłał piłkę nad interweniującym Grzegorzem Wnukiem. Na trybunach rozległ się jęk ogromnego rozczarowania. Była to pierwsza klarowna szansa gości w II części.

Po chwili sędzia Marcin Szrek zakończył spotkanie. Wynik mógł częściowo zadowalać tylko Kotwicę. Nasi piłkarze nie potrafili uwierzyć w to, co się stało. Jeszcze długo nie opuszczali boiska, próbując wyjaśnić, dlaczego w kolejnym meczu stracili bramkę i punkty w ostatnich minutach.
- Nie umiem tego wytłumaczyć - mówił zasmucony napastnik MKS-u Piotr Burski. - Ciężko pracowaliśmy na gola i wreszcie udało się go strzelić. Nie wiem, co w nas wstępuje, że w końcówce dajemy sobie wydrzeć z rąk zwycięstwo. Brak mi słów.

- Rywale, pomijając dalekie wyrzuty z autów, rzadko gościli pod naszą bramką - dodawał skrzydłowy zespołu z Kluczborka Wojciech Hober. - Mogliśmy ich dobić, ale nie wykorzystaliśmy szans i już tak w futbolu jest: jak nie strzelasz, to dostajesz. Gościom zależało na jakiejkolwiek zdobyczy, my graliśmy o pełną pulę. Prawie cel wykonaliśmy. Niestety, "prawie" robi różnicę.

Wysoka stawka (MKS walczy o awans, a Kotwica o uniknięcie degradacji) początkowo działała paraliżująco na obie ekipy. Kibice oglądali piłkarskie szachy, choć nieco lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni. Mecz ożywił się po przerwie. Gospodarze ruszyli do ataku, ale nie grzeszyli skutecznością. Wymarzoną okazję zmarnował Burski, groźnie uderzał także Mateusz Arian. Upragnione prowadzenie dał dopiero Giel. Szkoda, że nasza drużyna nie utrzymała skromnej zaliczki, gdyż zwycięstwo stawiałoby ją w komfortowym położeniu przed dwoma pozostałymi spotkaniami. Po remisie z Kotwicą nie może pozwolić sobie na następne wpadki i musi jednocześnie liczyć na potknięcia przeciwników.

- Jestem zdruzgotany i chciałbym jak najszybciej rozegrać kolejny mecz, by ukoić ból - powiedział trener MKS-u Andrzej Konwiński. - Niemal do samego końca graliśmy konsekwentnie i trzymaliśmy dyscyplinę. Pozostaje wielki niedosyt.

Z powodu nadmiaru kartek nie wystąpił Łukasz Ganowicz. Kapitan kluczborskiej drużyny i podpora jej defensywy obchodził w sobotę 34. urodziny.

- Chłopcy zagrali bardzo solidne zawody, a Kotwica do 90. min nie stwarzała większego zagrożenia - komentował "Gana". - Podobnie jak w Sosnowcu, mogliśmy podwyższyć na 2-0 i zapewnić sobie wygraną. Jednak w przeciwieństwie do tamtego spotkania tym razem gol dla rywali nie wisiał w powietrzu. Padł z niczego. Różnice w czołówce są nikłe, sezon się jeszcze nie skończył, a atmosfera stypy może być odczuwalna dopiero po ostatniej kolejce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska