Niemcy w PRL-u, czyli życie ukryte

Archiwum Państwowe w Katowicach
Po zakończeniu II wony światowej alianci w Poczdamie podjęli decyzję o wysiedleniu Niemców z Polski, Czech i Węgier.
Po zakończeniu II wony światowej alianci w Poczdamie podjęli decyzję o wysiedleniu Niemców z Polski, Czech i Węgier. Archiwum Państwowe w Katowicach
W czwartek i piątek w Gliwicach odbyła się duża międzynarodowa konferencja poświęcona działaniom władz komunistycznych wobec Niemców w Polsce po 1945. Tej tematyce poświęcamy także specjalne wydanie "Heimatu".

Pozornie w wyniku powojennych wysiedleń i weryfikacji sytuacja była prosta: W Polsce, a więc i na Śląsku Opolskim miało żadnych Niemców, a tym bardziej zorganizowanej mniejszości, nie być. I oficjalnie, w świetle obowiązującej w PRL-u propagandy, ich nie było. Jak jest naprawdę, miało się okazać dopiero po Mszy Pojednania w Krzyżowej.

Ponad czterem dekadom funkcjonowania Niemców w Polsce między 1945 a 1989 rokiem przyglądali się bacznie uczestnicy międzynarodowej konferencji, jaka odbyła się w gliwickiej siedzibie Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. Sympozjum “Władze komunistyczne wobec ludności niemieckiej w Polsce 1945-1989" przygotowane przez DWPN, Instytut Studiów Politycznych PAN, Instytut Pamięci Narodowej i Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji pokazało nie tylko bardzo różne sposoby prześladowania Niemców, ale i formy ich ukrytego funkcjonowania.

Po zakończeniu II wojny światowej alianci w Poczdamie podjęli decyzję o wysiedleniu Niemców z Polski, Czech i Węgier. Było to zgodne z nastrojami społecznymi i z polityką władz.

- Można powiedzieć - mówi Piotr Madajczyk, niemcoznawca z Instytutu Studiów Politycznych - że prawnie było to wysiedlenie, jako indywidualna utrata Heimatu - wypędzenie. Jako dopasowanie struktury narodowościowej do granic Polski - czystka etniczna, a jako działanie niezbędne dla stworzenia pokojowego ładu w Europie mniejsze zło. Rezultatem tego wszystkiego było cierpienie, często przemoc, utrata bliskich przez wysiedlonych. Stali się oni ofiarami wojny rozpętanej przez ich państwo w imię zbrodniczej ideologii.

Początkowo na Dolnym Śląsku i Pomorzu Zachodnim zostawiono do pracy ok. 100 tys. Niemców. Ale większość z nich wyjechała jeszcze w latach 50. Na Górnym Śląsku i Mazurach o istnieniu Niemców nie mogło być mowy. Istnieniu mniejszości niemieckiej zaprzeczano nawet po 1980 roku i “karnawale Solidarności".

- “Całkowicie polskie" społeczności pogranicza wykorzystywano dla legitymizacji granicy zachodniej, tym bardziej, że nie można było się odwołać do utraty przez Polskę ziem wschodnich - wyjaśnia Piotr Madajczyk.

Często najbardziej wyrazistą deklarację niemieckiej tożsamości składały osoby starające się o wyjazd do Republiki Federalnej Niemiec. Pierwsza fala łączenia rodzin rozpoczęła się zaraz po październikowym przełomie w 1956 roku. Tylko w drugiej połowie lat 50. do Niemiec wyemigrowało ponad ćwierć miliona ludzi.

- Działał wówczas taki mechanizm - dodaje profesor Madajczyk - legalnie emigrować z Polski można było jeśli deklarowało się narodowość niemiecką lub w pewnym okresie żydowską. Wyjazdy trwały zresztą i później, choć ich intensywność w latach 60. zmalała.
Największą falę emigracji przyniosły lata 70. i 80. Władze PRL-u prowadziły wówczas politykę równie konsekwentną, co nieprzyjazną dla ewentualnego istnienia mniejszości.

Szerzej uchylała granicę dla pragnących wyjechać do Niemiec (tylko w latach 80. skorzystało z tego 800 tys. osób, w tym wiele z wyraźną niemiecką tożsamością). Natomiast aż do upadku systemu komunistycznego nie dopuszczała do uznania struktur mniejszości. Przełom w tej dziedzinie przyniosła dopiero Krzyżowa, znak pokoju i ustalenia między Helmutem Kohlem i Tadeuszem Mazowieckim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska