Niemieckie napisy musiały zniknąć ze strzeleckich kamienic

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Tak wyglądały Strzelce Opolskie po II wojnie światowej. W tle widoczne są kamienice, na których zawieszone były niemieckie szyldy - zostały one zastąpione polskimi.
Tak wyglądały Strzelce Opolskie po II wojnie światowej. W tle widoczne są kamienice, na których zawieszone były niemieckie szyldy - zostały one zastąpione polskimi.
Niedługo po zakończeniu II wojny światowej ruszyła akcja odniemczania miejscowych terenów. Komunistyczna władza był pod tym względem bardzo skrupulatna.

Pomysł usunięcia wszystkiego co kojarzyło się z językiem i kulturą niemiecką zrodził się w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach. Szczegółowe instrukcje, jak postępować trafiły do lokalnych administracji w 1947 r, w tym do nowych władz Strzelec Opolskich. Niedługo po tym na ulice wyszła specjalna komisja repolonizacyjna, które przeczesywały przestrzeń publiczną w poszukiwaniu niemieckich śladów. W pierwszej kolejności władze nakazywały usuwać szyldy sklepowe, tablice i napisy na budynkach. Poszło to dosyć sprawnie, bo za niespełnienie urzędowego nakazu groziły kary finansowe, a nawet areszt. Na cenzurowanym znalazły się także kapliczki, pomniki cmentarne, a nawet groby, na których widniały niemieckie napisy. Do ich usuwania wskazywano konkretne osoby, które przy pomocy młotka i majzla musiały skuwać literkę po literce, bądź zaklejać zaprawą murarską. W niektórych przypadkach stosowano całkowitą rozbiórkę. Taki los miał spotkać m.in. pomnik upamiętniający żołnierzy niemieckich z I wojny światowej, stojący na Suchych Łanach. Miał on być zburzony w 1949 r. ale Jerzy Mróz, właściciel kuźni, i rolnik Jakub Gruszka wpadli na pomysł, jak do tego nie dopuścić. Porozumieli się z proboszczem strzeleckim Faustynem Zbanuszkiem i zaproponowali że, płytę z nazwiskami poległych przykryją inną metalową płytą z krzyżem. Odtąd było to miejsce kultu - wierni przychodzili pod krzyż w procesji, by się modlić. Po 1989 r. mniejszość niemiecka przywróciła pierwotny charakter pomnika i dodała nazwiska mieszkańców Suchych Łanów, którzy zginęli w czasie II wojny światowej.

Komisja repolonizacyjna przeczesywała nie tylko ulice, ale także wnętrza budynków - w tym świątynie. W kościele św. Wawrzyńca księża musieli zdjąć z ambony austriackiego orła, symbolizującego potęgę państwa cesarskiego. Ozdoba źle się kojarzyła urzędnikom. Orzeł powrócił na swoje miejsce dopiero kilka lat temu, na 100-lecie świątyni.

Następnym etapem odniemczania były zmiany imion i nazwisk. Urzędnicy w starostwie dostali listę ze spisem osób, którym musieli nadać nowe personalia. Zmiany konsultowali z sołtysami, choć były one dosyć schematyczne. Osoba o imieniu Johann dostawała najczęściej imię Jan, natomiast Gotfryd stawał się Józefem. Inną sprawą były nazwiska. Do części z nich dodawano po prostu polskie znaki np. "ą", "ę", "ó", a tam gdzie było to niemożliwe tłumaczono całość. W ten sposób Buschman stawał się Krzakowskim, Fuhrmann - Woźnicą, a Schneider - Krawcem. Zabronione było posługiwanie się przedwojennymi danymi, a także językiem niemieckim. Nie można było nawet słuchać niemieckich szlagierów.

Ludzie, którzy nie potrafili mówić po polsku, byli kierowani na specjalne kursy. Nauka szła jednak bardzo opornie, bo w wielu domach mieszkańcy od lat posługiwali się np. tylko śląskim.

Na skutek akcji komunistycznych władz zniszczono także dużą część książek i archiwalnych dokumentów, które pisane były gotykiem. Ze strzeleckich szkół wywieziono kroniki i dzienniki uczniów. Część z nich zabezpieczył urząd w Strzelcach Opolskich na przechowanie, ale w latach 60-tych zapadła decyzja o ich zniszczeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska