Nieobecni odchodzą w zapomnienie

Redakcja
Z Ewą Makowiecką i Arturem Ciechocińskim, organizatorami Opolskich Targów Budownictwa "Mój Dom", rozmawia Lina Szejner

- Jak objawia się kryzys w budownictwie na opolskim rynku?
Ewa Makowiecka: - Najbardziej odczuwają go hurtownie budowlane. Mają one znacznie mniej klientów - zarówno ze strony gmin, jak i deweloperów. Mniej się buduje mieszkań, a więc nie kupuje się także materiałów. Gminy nie mają pomysłów na budownictwo, a ich zarządy nie są kreatywne. Trudną sytuację pogłębiła także długa i ostra zima. Klienci indywidualni płacą bardzo duże rachunki za ogrzewanie i nie bardzo ich stać na zakup artykułów wyposażenia wnętrz. Ta grupa klientów indywidualnych także się bardzo w ostatnich miesiącach skurczyła z powodu rosnącego bezrobocia.
- Czy w tej sytuacji firmy ogłaszają upadłość, czy też robią wszystko, by przetrwać?
Artur Ciechociński: - Z naszych licznych rozmów z właścicielami firm budowlanych wynika, że sporo w nich optymizmu. Część z nich liczy na to, że wejście polski do struktur Unii Europejskiej może zaowocować szybką zmianą właśnie ich sytuacji. Gminy mają przecież szansę na pozyskanie pieniędzy z funduszy unijnych na budowę szeroko pojętej infrastruktury. Wyborcy zmuszą ich zresztą do budowania i podejmowania inwestycji.
- A propos pieniędzy... Podobno wiele firm jest zadłużonych?
- Ewa Makowiecka: - Tak. Właściciele skarżą się na zatory płatnicze. Ci, którzy zamówili usługę, dają na początek zaliczki, a gdy przychodzi do uregulowania całego rachunku, twierdzą, że nie mają pieniędzy. Bardzo trudno wyegzekwować takie długi, ponieważ nasze sądy są niewydolne i sprawy ciągną się latami.
- W takiej sytuacji firmy z reguły oszczędzają na promocji i reklamie, a to ma zapewne wpływ na frekwencję na targach?
- Ewa Makowiecka: - Nie tak duży, jakby się mogło wydawać. Uczestników targów będzie nieco więcej niż wiosną w roku ubiegłym. To prawda, że firmy muszą oszczędzać, ale też muszą zaznaczać swoją obecność na rynku. Nieobecni odchodzą w zapomnienie. Trzeba więc bardzo dbać, żeby się nie dać wypchnąć z rynku.
- Czy te obawy firm są uzasadnione?
- Ewa Makowiecka: - Tak. Nie muszą się one obawiać, że nagle ktoś założy biznes i "zmiecie" część konkurencji. To rywale z innych regionów kraju penetrują nasz teren. Do Opola na targi po raz pierwszy przyjadą wystawcy z Bydgoszczy, Świnoujścia, Warszawy. Choć muszą pokonać tak duże odległości liczą na to, że na Opolszczyźnie znajdą klientów.
- Czy kłopoty finansowe firm będą miały wpływ na wizualną oprawę stoisk?
Artur Ciechociński: - W związku z koniecznością oszczędzania firmy zmieniają sposób promowania się. I tak np. duże wytwórnie materiałów, które lokowały się na dużej powierzchni targowej, teraz budują domki jak prawdziwe. To droższy sposób zwrócenia uwagi na swoje wyroby, ale chyba specjaliści od marketingu uznali go za skuteczniejszy. Wszystko przelicza się przecież teraz na pieniądze. Mniejsze firmy lokują się na targach w jednym boksie z innymi o podobnym profilu i starają się urządzić stoiska oszczędnie.
- W ostatnich miesiącach w Opolu powstały dwa wielkie markety z artykułami potrzebnymi do budowania i wyposażenia wnętrz. Czy nie obawiają się Państwo, że "zabiorą" one część klientów, którzy nie zechcą przyjść na targi, wierząc, że tam kupią najtaniej?
- Artur Ciechociński: - Markety nie sprzedają ani tańszych materiałów, ani lepszych jakościowo. Ale aby się o tym przekonać, należy przyjść na targi i porównać oferty. To jedyny sposób, by zrobić najlepsze zakupy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska