Niepełnosprawny Julian to najwierniejszy kibic MKS-u Kluczbork. Jest prawie na każdym meczu. Taki fan to skarb

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Wideo
od 16 lat
Takiego kibica jak Julian Komorowski mógłby pozazdrościć MKS-owi Kluczbork niejeden, nawet ekstraklasowy klub. Fanowi biało-niebieskich niestraszne są deszcz, zimno czy znaczne odległości. Gotów pokonać wiele trudności, pojechać na „koniec świata”, by obejrzeć mecz w wykonaniu swoich ulubieńców.

MKS goooola!

Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że 7-letni Julian Komorowski z Kluczborka cierpi na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce. Na co dzień porusza się na wózku. Ale kocha piłkę nożną i kluczborski klub. Na jednym kole ma wprawdzie zdjęcie Wojciecha Szczęsnego, ale na drugim – stadion i herb MKS-u.

Jest prawie na każdym meczu biało niebieskich, kiedy grają na własnym boisku. Zdarza się też, że kibicuje kluczborczanom na wyjazdach. Kiedy kibicuje, nie sposób go nie słyszeć. Głośny doping, wspomagany megafonem, własnoręcznie przygotowane plakaty „MKS goooola”, to jego znak rozpoznawczy.

- Julian dopinguje całym sobą. Siedzi na wózku, ale gra razem z nimi – opowiada mama Agata Komorowska. – To są ogromne emocje. Po każdym meczu musi sporo minąć, żeby doszedł do siebie. Ale kocha to i w jego życiu wszystko kręci się wokół piłki.

Piłkarze MKS-u po każdym spotkaniu przychodzą pod sektor, w którym siedzi ich najwierniejszy fan, by mu podziękować i przybić z nim „piątkę”.

Julian dwukrotnie wyprowadzał piłkarzy na murawę. Raz nawet sędzia pozwolił mu zagwizdać i rozpocząć mecz.

- Gwizdnąłem tak mocno, że chyba było słychać w całym Kluczborku – opowiada Julian.

Tego dnia, kiedy po raz pierwszy wyprowadzał MKS na płytę stadionu, nawet nie miało być go na mecz

- Planowaliśmy wyjazd do Niemiec, gdzie Julek miał mieć operację biodra – relacjonuje Agata Komorowska. – Mnóstwo przygotowań, cała logistyka, ale kiedy pani Basia z sekretariatu klubu zadzwoniła z propozycją, od razu, nawet bez konsultacji z mężem, powiedziałam: tak, oczywiście, będziemy. Wiedziałam, że dla syna to spełnienie marzeń.

Julek, wspominając to wydarzenie mówi, że wtedy zdarzył się cud.

- Syn na wieść, że takie wyróżnienie go czeka, oświadczył, iż chce wyprowadzać bramkarza. Tłumaczyłam, że nie wiemy, który to będzie piłkarz, bo o tym zdecyduje klub i że będą też inne dzieci do wyprowadzania. Julek to przyjął do wiadomości – mówi Agata Komorowska. – Ale sprawa miała dalszy ciąg, bo pani Basia opowiedziała zawodnikom o Julku. Po paru minutach zgłosił się do niej bramkarz, Kuba Grzesiak, który stwierdził, że chce, aby to właśnie jego wyprowadzał. Tak też się stało.

Stanąć w bramce biało-niebieskich

Dla Juliana zawsze największym idolem jest bramkarz.

- Lubi oglądać, jak bramkarze rzucają się na piłkę, jak bronią. Mocne, męskie akcje, faule, prawdziwa walka, to właśnie kocha – wyjaśnia mama. – I sam marzy, żeby zostać bramkarzem i stanąć w bramce MKS-u. Nawet w przedszkolu, kiedy gra z dziećmi, jest bramkarzem. W domu też trenuje, jak nie piłką, to choćby zwinie sobie skarpetki i rzuca. Całe jego życie kręci się wokół futbolu.

Pokój chłopca to prawdziwa świątynia kibica – klubowe szaliki, kalendarz MKS-u na ścianie, koszulka z podpisem zawodników, puchary, a na półce – największy skarb, trzy pary rękawic bramkarskich, które dostał od golkiperów biało-niebieskich.

- Te rękawice zabiera ze sobą wszędzie, na mecz, do szpitala. Są pierwsze na liście do spakowania i zajmują prawie cały plecak – mówi Agata Komorowska. – Kiedy Julek po operacji leżał na OIOM-ie, prosił, żeby założyć mu je. Wiadomo, że na takiej sali nie można, ale kiedy przenieśli go na „normalną”, spełniliśmy prośbę. Mamy nawet zdjęcie, jak leży słaby, bladziutki, wymęczony, ale w rękawicach bramkarskich.

Julek niedawno miał okazję zobaczyć stadion Bayernu Monachium, ale stwierdził, że ten MKS-u i tak ładniejszy. Wprawdzie trybuny mają lepsze, ale murawa w Kluczborku bardziej mu się podoba i o zgrozo, w Monachium bramki były na kółkach, a w Kluczborku są prawdziwe, wkopane w ziemię.

- I kiedy wszyscy zwiedzający skandowali: Bayern Monachium, Julian krzyczał: MKS Kluczbork – opowiada mama.

Sorry goście, ale dziś jest mecz

Dla Juliana nie ma ważniejszego wydarzenia niż sobotni mecz kluczborczan.

- Nawet jak pada deszcz, jest zimno, a nieraz bardzo zimno, to kibicujemy – mówi Agata Komorowska. – Ubieramy się w termiczne ciuchy, zabieramy śpiwór na nogi dla Julka, ogrzewacze, termos z gorącą herbatą i kibicujemy.

Kibicują, faktycznie, bo Julek chodzi na mecze z mamą, tatą i nawet zaraził miłością do piłki dziadka Janka, który też mu towarzyszy.

Kiedy biało-niebiescy grają na wyjeździe, najwierniejszy kibic też za nimi podąża. Często nawet bywa głośniejszy od miejscowych fanów ze swoim „MKS wygra dzisiaj mecz” śpiewanym na całe gardło.

- Oczywiście jeździmy na te mecze, które są w miarę blisko. Julek pilnuje terminarza – mówi Agata Komorowska. - Nawet jak miał urodziny i przyjechali do niego goście, witając ich w progu oświadczył, że ich przeprasza, ale jedzie dzisiaj na mecz, bo MKS gra w Namysłowie. Nie było siły, pojechaliśmy. A goście czekali na nasz powrót.

- Ale się spóźniliśmy na stadion i widziałem tylko siedem bramek MKS-u, a strzelili osiem – dodaje Julian. – Na tę pierwszą nie zdążyliśmy.

- Fakt, syn miał niedosyt. Krzyczał: Jeszcze jeden – wspomina pani Agata.

Wyniki, statystyki, daty i nazwiska, kiedy biało-niebiescy wygrali, kiedy przegrali, kto strzelił, a kto obronił, kto dostał żółtą kartę, a kto czerwoną, to również mocna strona Juliana. Mama może nie pamiętać, ale on dokładnie wie.

Kibic na dobre i na złe

Między Julianem a MKS-em jest niezwykła więź. Chłopiec był zaproszony razem z mamą na klubową wigilię. Do dziś z wielkim przejęciem wspomina to wydarzenie. W prezencie dostał też od biało-niebieskich pieniądze na rehabilitację.

- Kiedy syn przechodził ciężkie operacje, cały klub mu kibicował, wysyłali mu zdjęcia, życzenia, słowa otuchy. Bardzo dużo dobrego chłopaki go uczą i mają na niego niezwykle pozytywny wpływ – mówi Agata Komorowska.

Na pytanie, którego piłkarza MKS-u najbardziej lubi, Julek nie ma jednej odpowiedzi. Kocha Janka Szpaderskiego, bo świetnie broni. Adriana Błaszkiewicza – bo jest kapitanem (obiecał mu opaskę, jeszcze nie dał, ale na pewno da). Lewandowskiego i Przybylskiego za to, że strzelają gole.

I pozostałych też, bo przecież ważna jest cała drużyna.

Julek każdego dnia ma kilkugodzinną rehabilitację. Bywa bolesna. Czasami zdarzają mu się spadki formy i gorsze chwile, ale kiedy mama przypomina mu, że przecież to wszystko po to, żeby kiedyś stanął w bramce MKS-u i że piłkarze też codziennie ciężko trenują, od razu motywacja wraca.

- Obiecałam mu, że kiedyś będzie bramkarzem i robimy wszystko, aby tak właśnie się stało – mówi Agata Komorowska.

Piłkarze przyznają, że dla nich obecność Julka na trybunach i jego doping są bardzo ważne.

- Bardzo cieszymy się, że mamy takiego kibica jak Julian. Jest to nasz najwierniejszy fan. Mimo tego, że choruje, jest na każdym meczu nie tylko u siebie, ale też na wyjeździe. Nieważne, czy jest ciepło, czy świeci słońce, czy mamy zimę. Czy jest mecz ligowy, czy pucharowy. Zawsze czujemy jego wsparcie – mówi kapitan Adrian Błaszkiewicz. – Cieszymy się, że ma taką zajawkę. Jesteśmy dumni, że mamy takiego kibica i że rodzice pomagają mu spełniać jego małe marzenia.

- Fakt posiadania takiego kibica jak Julek, to wielkie wyróżnienie, ale też wielka motywacja – wyjaśnia bramkarz Jan Szpaderski. – Fakt, że chłopak, mimo tylu problemów, zawsze znajduje czas, żeby brać udział w naszych meczach i dopingować nas, jest na pewno motywujący dla mentalu sportowca.

Jan Szpaderski przyznaje, że Julek ze swoją miłością do piłki przypomina mu jego, kiedy był małym chłopcem.

- Też miałem idola, był nim bramkarz i ważne dla mnie było chociażby, jak dał mi rękawice – opowiada.

Dlatego kiedy Julian zapytał go właśnie o rękawice, dał mu je bez chwili namysłu i z wielką radością.

- Julek bardzo zżył się z drużyną. To jest szalony kibic, bardzo pozytywna postać dla zespołu – mówi Paweł Łobos, spiker MKS-u. – Najbardziej zaimponował mi, kiedy pojechał na mecz do Nysy. Było bardzo zimno, koniec listopada, a ok kibicował przez całe 90 minut ze swoim megafonikiem i wcześniej przygotowanym transparentem. Tylko podziwiać, bo jest wielu kibiców, którzy mogliby też jeździć na wyjazdy, bez pomocy, bez asysty, której Julian potrzebuje, a nie jeżdżą.

Paweł Łobos podkreśla też, że Julek jest z zespołem na dobre i na złe. Każdy klub życzyłby sobie takiego kibica, który wierzy w zespół bezwarunkowo.

- Wierzę, że marzenia Juliana się spełnią. Kiedyś stanie na nogi, a nawet będzie biegał, zostanie bramkarzem. Życzę mu tego z całego serca – mówi Paweł Łobos. – Bardzo chciałbym być na jego pierwszym meczu.

Julian Komorowski jest prawie na każdym meczu MKS-u Kluczbork.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska