Niepełnosprawnym na otwartym rynku pracy nie jest łatwo

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Michał, Mateusz, Natalia i Agnieszka w pracowni informatyczno-poligraficznej Zakładu Aktywności Zawodowej prowadzonego przez Fundację "Dom”.
Michał, Mateusz, Natalia i Agnieszka w pracowni informatyczno-poligraficznej Zakładu Aktywności Zawodowej prowadzonego przez Fundację "Dom”. Edyta Hanszke
Zdarza się, że jeśli już dostają oferty, to fikcyjnego zatrudnienia. Co innego w ZAZ-ie.

Mateusz Urbański z Chrząstowic (27 lat, na wózku) w Zakładzie Aktywności Zawodowej w Opolu pracuje w dziale marketingu. - Moim zadaniem jest m.in. przygotowywanie kalkulacji na wykonanie zleceń, których się podejmujemy oraz wystawianie faktur - tłumaczy. Kiedy trzeba robi w ZAZ-ie także za tłumacza z niemieckiego i angielskiego (skończył college językowy w Opolu).
Agnieszka Czesak z Tułowic (także na wózku) prowadziła własną firmę (punkt ksero), ale nie udało jej się utrzymać na rynku. - Uczniowie, którzy byli moim klientami, zaczęli skanować materiały i ksero przestało być dla nich atrakcyjne - przyznaje.

Teraz pracuje w pracowni informatyczno-poligraficznej w opolskim ZAZ-ie, prowadzonym przez Fundację "Dom". - Chciałabym znaleźć miejsce na otwartym rynku pracy, w firmie poligraficznej, ale to bardzo trudne - nie ma złudzeń. - Teraz mam praktyki w BM Studio. Bardzo mi się tam podoba.

Natalia z tej samej pracowni (jeździ na wózku) ma świadomość, że pracodawcy niechętnie szukają pracowników z dysfunkcjami: - Cieszę się, że pracuję w ZAZ-ie i z tego, że umiejętności, które zdobyłam tutaj, wykorzystuję też w domu, np. robiąc rodzicom przelewy przez internet.

Jej kolega Michał Wierzbicki z Opola (bez rąk i z protezą nogi) właśnie rozesłał wiele listów z płytami CD, na których jest portfolio, cv i wykaz korzyści, jakie miałby pracodawca zatrudniając go (m.in. ponad 2000 zł dofinansowania z PFRON). - Jak dotąd nie było żadnego odzewu - przyznaje mężczyzna, który komputer obsługuje nogą, ale z taką samą sprawnością, jak osoby zdrowe rękami.

Pracodawcy nie chcą zatrudniać niepełnosprawnych, bo wiąże się to z kontrolami i koniecznością zapewnienia im odpowiednich warunków. - Nierzadko bywa, że oferują fikcyjną robotę, na zasadzie: ty będziesz siedział w domu, a ja ci będę płacił. Ale przecież nie o to nam chodzi - mówią ludzie z ZAZ-u.

Opinia

Teresa Jednoróg, prezes Fundacji Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym w Opolu:

- ZAZ prowadzimy od 6 lat. Pracuje tu 51 osób z sześciu powiatów, z tego 41 ze znacznym stopniem niepełnosprawności, czyli takich, którzy na otwartym rynku pracy mieliby niewielkie szanse na zatrudnienie. To osoby m.in. z mózgowym porażeniem dziecięcym, po wypadkach, z upośledzeniami umysłowymi. Prowadzimy dla nich siedem pracowni: informatyczno-poligraficzną, krawiecką, artystyczną, terenów zielonych, sitodruku, ceramiczną i offsetową. Niepełnosprawni pracują po 4 godziny dziennie, w tym mają półgodzinną przerwę na śniadanie plus godzinę rehabilitacji. Zapewniamy im opiekę medyczną, rehabilitację społeczną i zawodową, dowozimy do pracy. Otrzymują też wynagrodzenie.

ZAZ utrzymuje się z dotacji przekazywanej przez Regionalny Ośrodek Pomocy Społecznej (jednostka urzędu marszałkowskiego)- 18 500 zł na osobę rocznie. To wystarcza na pokrycie 90 proc. kosztów związanych z ich pracą. Brakujące 10 proc. dodaje urząd marszałkowski z dobrej woli. ZAZ prowadzi działalność gospodarczą, robimy m.in. druki reklamowe, naczynia gliniane, ozdoby, szyjemy ekologiczne torby, malujemy obrazy, pielęgnujemy tereny zielone.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska