O tym, jak dużą niespodzianką jest porażka kędzierzynian świadczą dwa fakty. Przede wszystkim mistrzowie Polski przez pierwszą część sezonu przeszli jak burza, przegrywając tylko raz (2:3 z Vervą Warszawa Orlen Paliwa). Po drugie, ich rywalem był zespół, który plasował się na przedostatnim, 13. miejscu w tabeli.
Mimo to już na inaugurację sezonu będzinianie pokazali, że ich pokonanie wcale nie będzie taką łatwą sztuką. Co prawda przegrali wtedy w Kędzierzynie-Koźlu 0:3, ale postawili Grupie Azoty ZAKSA całkiem zacięty opór. Na własnym terenie spisali się jeszcze lepiej.
Od początku spotkanie rozgrywane w hali w Sosnowcu układało się lepiej dla MKS-u. Ich poczynaniami znakomicie kierował rozgrywający Grzegorz Pająk, który dołączył do drużyny dopiero w trakcie sezonu. Ten były rozgrywający ZAKSY (grał w niej w latach 2015-2017) na tyle skutecznie rozrzucał blok rywali, że po zakończeniu zawodów otrzymał w pełni zasłużoną nagrodę MVP.
Problemy kędzierzynian na dobre zaczęły się już w pierwszym secie. Byli oni w nim kompletnie bezradni. Cały czas musieli gonić wynik, ale zupełnie im to nie wychodziło i ostatecznie ulegli 17:25.
Początek drugiego seta zwiastował jednak, że ekipa z Opolszczyzny się przebudziła. Po serii potężnych zagrywek węgierskiego atakującego Arpada Barotiego prowadziła już bowiem 7:2. Potem co prawda MKS zbliżył się na jeden punkt (10:11), ale przy serwisach Łukasza Wiśniewskiego ponownie Grupa Azoty ZAKSA odjechała na 16:11.
Wciąż jednak kędzierzynianie spisywali się zdecydowanie poniżej swoich możliwości, szczególnie jeśli chodzi o grę w ataku. To znalazło odzwierciedlenie na tablicy świetlnej, ponieważ końcówka ponownie należała do klubu z Będzina. Dzięki swojej determinacji ostatecznie zwyciężył on 25:23.
To niepowodzenie na tyle podcięło mistrzom Polski skrzydła, że wszystko zmierzało do zakończenia spotkania w trzech setach. Trener Nikola Grbic próbował różnych rozwiązań personalnych, ale gra Grupy Azoty ZAKSA ciągle się nie poprawiała.
Kiedy jednak przegrywała ona 15:19, sprawy w swoje ręce wziął jej przyjmujący Kamil Semeniuk. Trzema punktowym zagrywkami z rzędu doprowadził on w pojedynkę do remisu, a następnie odegrał także ważną rolę w bardzo nerwowej i zaciętej końcówce, którą goście ostatecznie wygrali 30:28.
Jak się jednak okazało, był to jedynie ich chwilowy zryw. Przebieg czwartej odsłony mocno przypominał to, co działo się w inauguracyjnym secie. Gracze MKS-u ponownie dzielili i rządzili na boisku, dzięki czemu zgarnęli komplet trzech punktów.
MKS Będzin - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:1 (25:17, 25:23, 28:30, 25:19)
MKS: Pająk, Sobański, Ratajczak, Faryna, Sossenheimer, Gunia, Potera (libero) oraz Buczek, Superlak, Fornal.
ZAKSA: Toniutti, Semeniuk, Wiśniewski, Baroti, Parodi, Rejno, Zatorski (libero) oraz Stępień, Łukasik, Smith, Warda, Grygiel.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?