Nietypowe akcje opolskich strażaków. Jeżdżą nie tylko do pożarów

Redakcja
Mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla wyszedł na spacer z oswojonym waranem. Ten czegoś się wystraszył i uciekł na drzewo. Z pomocą pospieszyli kędzierzyńscy strażacy. Używając wysięgnika wspięli się na drzewo, zdjęli z gałęzi wystraszone zwierzę i oddali właścicielowi.
Mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla wyszedł na spacer z oswojonym waranem. Ten czegoś się wystraszył i uciekł na drzewo. Z pomocą pospieszyli kędzierzyńscy strażacy. Używając wysięgnika wspięli się na drzewo, zdjęli z gałęzi wystraszone zwierzę i oddali właścicielowi. Archiwum KP PSP w Kędzierzynie-Koźlu
Już dawno minęły czasy, kiedy strażacy jeździli tylko do pożarów lub wypadków. Ratują ludzi z tak dziwnych opresji, że powstałby z tego niejeden scenariusz filmowy.

Kiedyś na komendę w Opolu przyszła młoda kobieta, miała na jednej ręce kajdanki, których nie mogła zdjąć - opowiada bryg. Adam Janiuk, zastępca naczelnika wydziału operacyjnego Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. - Wyznała, że wcześniej prosiła o pomoc policjantów, ale ci byli bezradni. Okazało się bowiem, że są to kajdanki starego typu, używane kiedyś przez milicję. Nie mieli do nich kluczyka...

Ostatnią deską ratunku okazali się więc strażacy.

- Najpierw zadzwoniliśmy na policję, by sprawdzić, czy kobieta przypadkiem im nie uciekła - mówi Adam Janiuk.

Gdy wyjaśniło się, że nie ma nic złego na sumieniu, strażacy uwolnili ją od żelastwa.

- Nie wiem, skąd ludzie biorą stare kajdanki i do czego ich używają, ale takich przypadków odnotowujemy coraz więcej - śmieje się brygadier. - Ostatni miał miejsce w Prudniku, gdzie o pomoc w ich zdjęciu prosiła również kobieta. Najpierw ratunku szukała na izbie przyjęć szpitala, a skończyło się na strażakach.

Pomagają oni także przy zdejmowaniu obrączek i pierścionków z opuchniętych palców. Opolska PSP kupiła nawet w tym celu specjalne urządzenie.

Strażacy są wzywani do tylu różnych, nieraz śmiesznych sytuacji, że trudno byłoby wymienić, do czego to ich ludzie nie wzywają. Np. latem pomogli rolnikowi z Mąkoszyc ujarzmić agresywnego byka, który zerwał się z łańcucha i nacierał na ogrodzenie. Strażacy założyli mu linkę na rogi, zwierzę dostało zastrzyk uspokajający i w końcu dało się odprowadzić do obory.
Pomogli też uwolnić sarnę, która zaplątała się w siatkę na boisku w Klisinie. Z kolei w Prudniku przyszło im usuwać ze strychu jednego z budynków pająka, ponoć egzotycznego, którego wystraszyli się lokatorzy. W Ozimku natomiast łapali żmiję na werandzie.

Dużo jest też tzw. przypadków losowych.

- W Głuchołazach strażacy wyciągali schorowaną, otyłą osobę z wanny, bo się w niej zakleszczyła - dodaje Janiuk. - A w Krapkowicach musieli dostać się do mieszkania niepełnosprawnego, który nie potrafił od środka otworzyć drzwi.

Najnowsze, nietypowe zdarzenie miało miejsce w szpitalu w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie 5-letni chłopiec włożył rękę do podajnika na kubki w automacie i nie mógł jej wyciągnąć.

- Strażacy odsunęli zamontowane w aparacie blaszki za pomocą śrubokrętu i w ten sposób uwolnili rękę chłopca - tłumaczy mł. bryg. Leszek Morkis, oficer prasowy Komendy Powiatowej PSP w Kędzierzynie-Koźlu. - Nic mu się nie stało, był tylko trochę wystraszony.

Strażacy pomagają ludziom w różnych okolicznościach, bo, jak podkreślają, są dla nich często ostatnią deską ratunku. Kiedy gdzie indziej odmówiono im pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska