Nikomu dzieci nie zabieramy

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
W powiecie namysłowskim dwie rodziny zgodziły się pełnić rolę pierwszego na Opolszczyźnie rodzinnego pogotowia opiekuńczego.

Rodzinne pogotowie opiekuńcze zapewnia opiekę dzieciom, które decyzją sądu muszą trafić do instytucji opiekuńczych lub rodzin zastępczych. Mogą się również opiekować dziećmi, które ze względu na ich dobro odbiera rodzicom policja podczas interwencji. Zwykle są to dzieci z rodzin dotkniętych patologią społeczną, taką jak alkoholizm czy narkomania. Do pogotowia trafiać będą również noworodki porzucone przez matki, a także dzieci, z których zrezygnowały rodziny zastępcze. W tymczasowej rodzinie podopieczny będzie przebywać od kilku dni do kilku miesięcy - w zależności od terminu uregulowania formalności i znalezienia stałej opieki.
W Polsce jest to nowa forma pomocy, a takie pogotowia są tylko w kilku województwach. Rodzinne pogotowia są natomiast popularne w Europie Zachodniej.

Sama miałam męża pijaka, nieraz bywało tak, że uciekałam ze swoimi dziećmi, i wiem, że takie dzieci znajdą u mnie prawdziwe serce - mówi Ewa Grabowska. Razem z córką i synem mieszkają w niewielkiej miejscowości w powiecie namysłowskim. Teraz czekają na pierwsze dzieci skierowane przed sąd rodzinny lub przywiezione przez policję. Najmłodsza Basia z niecierpliwością, syn ze spokojem, podobnie jak jego matka.
- Już po pierwszym spotkaniu w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie córka dopytywała, kiedy przyjadą dzieci - opowiada Ewa. Pokazuje szafki, w których poukładane są pieluszki, butelki, smoczek - wszystko, co potrzebne małemu dziecku. Do szafki na samej górze Basia włożyła maskotki i przytulanki.
O rodzinnym pogotowiu opiekuńczym dowiedzieli się przypadkiem.
- Dowiedziałam się, że Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie szuka kandydatów do opieki nad dziećmi - opowiada Ewa. Zgłosiła się, choć nie bardzo wierzyła, że ktoś jej powierzy dzieci pod opiekę, myślała, że potrzebna jest pełna rodzina - ojciec i matka.

- Kandydaci musieli przejść solidne i bardzo szczegółowe badania psychologiczne - zapewnia Urszula Podsiadło, psycholog w namysłowskich PCPR. - Kosztowało nas to wiele pracy, ale nie można było powierzyć dzieci nieodpowiednim osobom - dodaje Podsiadło.
Inicjatywa stworzenia w powiecie rodzinnego pogotowia opiekuńczego zrodziła się przed rokiem.
- Razem z Renatą Migałą, dyrektor PCPR, zauważyłyśmy taką potrzebę, kiedy sąd kilkakrotnie zwracał się do nas z pytaniem o umieszczenie dzieci w rodzinach zastępczych. Dotąd dzieci, które musiały opuścić swoje rodziny, trafiały do policyjnej izby dziecka lub pogotowia opiekuńczego w Opolu.
- Zapewnienie opieki dzieciom, które są tymczasowe zabrane rodzinom, to zadanie własne powiatu - podkreśla Renata Migała. - Ale ponieważ w całym województwie nie ma miejsc w domach dziecka, więc zwykle zawoziliśmy je do Opola. Teraz nie będziemy musieli nikogo prosić - dodaje dyrektor PCPR.

Chętnych zaczęli szukać już na początku roku, ale okazało się, że pomimo zachęty finansowej znalezienie kandydatów to nie jest prosta sprawa. Niektórzy zgłaszali się skuszeni tylko oferowanymi pieniędzmi. Z kolei inni, gdy usłyszeli o obowiązkach i odpowiedzialności, wycofywali się.
Rodzina Grabowskich zdaje sobie sprawę z zadania, którego się podjęła.
- Zgodnie z umową nie możemy odmówić przyjęcia żadnego podopiecznego - mówi Ewa. - To nie jest adopcja i nie możemy sobie wybierać dziecka. A słyszałam, że niektórzy rezygnowali, kiedy uświadomili sobie, że mogą do nich trafić dzieci z rodzin cygańskich - mówi Grabowska i dodaje, że jest również przygotowana na niespodziewaną wizytę rodziców przyjętego dziecka.
- Wydaje mi się, że z każdym mogę porozmawiać, tym bardziej że tym dzieciom nie będę robiła krzywdy ani ich nikomu nie zabiorę.

- Trzeba takim dzieciom pomagać - z przekonaniem mówi o swojej decyzji Dorota Kępska z Namysłowa. Razem z mężem zdecydowali się przyjąć rolę rodzinnego pogotowia i jako druga rodzina przeszli wszystkie testy.
- Nie mamy własnych dzieci, ale nasz dom przez cały rok jest ich pełen. Przyjeżdżają tu pociechy siostry, chętnie przychodzą maluchy sąsiadów. Już od dziecka byłam taką nianią i zdarza się tak, że kiedyś bawiłam małą dziewczynkę, a teraz opiekuję się jej maleństwem - mówi Dorota.
- Bardzo ważne jest to, aby nie były to rodziny o tendencjach adopcyjnych - podkreśla psycholog z powiatowego centrum. - Oczywiście atmosfera musi być miła, pełna życzliwości i ciepła, ale opiekunowie nie mogą w ten sposób realizować własnych niezaspokojonych pragnień - związanych np. z tym, że w dzieciństwie nie byli kochani - dodaje Podsiadło.

Wszyscy rozmówcy podkreślają, że dziecko, które trafia do pogotowia z patologicznej rodziny, przeżywa tragedię. Przywiązanie do nowych opiekunów może skończyć się kolejnym rozczarowaniem i dodatkowym stresem.
- Dlatego muszą być one otoczone opieką i darzone zdrowym uczuciem, w którym jest margines na odrobinę dystansu - mówi psycholog.
Oprócz odpowiednich predyspozycji psychologicznych rodziny muszą też posiadać warunki mieszkaniowe i dysponować wolnym czasem. W przypadku pani Ewy podczas jej pracy w domu przebywa dorosły syn.
- Zgodziłem się, żeby pomagać mamie - zapewnia Rafał. Całą rodziną jeździli do Opola i Namysłowa, aby brać udział w rozmowach i wykładach. Podobnie jest w małżeństwie Kępskich - mąż pracuje, ale żona dyżuruje i jest gotowa przyjąć dziecko o każdej porze dnia i nocy.
- Kupiliśmy wszystko, co potrzeba niemowlakowi, ale część koniecznych rzeczy, np. ubrania, dokupimy wtedy, kiedy trafi do nas konkretne dziecko - mówi Ewa. - Bo nie wiadomo, w jakim będzie wieku, czy nie będzie potrzebowało kurtki czy piżamy w odpowiednim rozmiarze - wyjaśnia.

Za swoją gotowość i na zabezpieczenie warunków dla podopiecznego obie rodziny otrzymują co miesiąc pieniądze. Stawka wynika z określonych przepisów ustawowych. W przypadku rodzinnego pogotowia jest to 1258 zł miesięcznie. Będzie ona wyższa w tych okresach, kiedy u rodziny będą przebywać podopieczni.
- W tym roku mamy zabezpieczone środki na funkcjonowanie rodzinnego pogotowia opiekuńczego, ale nie wiem, jak będzie w przyszłości - mówi dyrektor PCPR. - Nie wykluczam takiej sytuacji, że jeśli zgłoszeń będzie niewiele, to będziemy musieli zrezygnować z usług jednej z rodzin.
- Jesteśmy pionierami w organizacji takiego pogotowia i wspólnie będziemy zdobywać doświadczenie - dodaje pani psycholog. Wszyscy z ciekawością, niepokojem i odrobiną niecierpliwości oczekują pierwszego zgłoszenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska