Nikt nie czeka do adwentu

Lina Szejner
Małgorzata Horoszczak z firmy ?Gift? w opolskim pawilonie ?Arkadia? już teraz pakuje prezenty. Naturalnie do kupienia.
Małgorzata Horoszczak z firmy ?Gift? w opolskim pawilonie ?Arkadia? już teraz pakuje prezenty. Naturalnie do kupienia.
W tym roku w wielu sklepach bożonarodzeniowe towary pojawiły się w pierwszym tygodniu listopada.

Dawniej choinki na wystawach stawiano dopiero przed mikołajkami.
W naszym kraju święta Bożego Narodzenia mają szczególne znaczenie dla każdej rodziny. Muszą być dostatnie, z tradycyjnymi potrawami i prezentami pod choinką. Ludzie wydają pieniądze bez opamiętania - mówi Artur Gąska, kierownik marketu "Albert" w Opolu. - I trzeba ich zachęcić, aby to zrobili właśnie w naszej sieci. Mamy szczególnie trudną sytuację, ponieważ nasz sklep leży tuż obok "Reala". To sprawia, że musimy dostosować ceny go giganta, zapewnić rozmaitość świeżego towaru. Poziom cen udaje nam się utrzymać dzięki temu, że pracujemy także w dużej sieci handlowej i kupujemy od producenta dla wszystkich marketów.

- W "Albercie" specjaliści od marketingu zdecydowali, że towar świąteczny trzeba w tym roku wystawić wcześniej. Oczywiście ten, który nie ulegnie przeterminowaniu: świąteczne ozdoby, kosmetyki na prezenty, a także... całą gamę artykułów chemii gospodarczej, która przydaje się do przedświątecznych porządków.
- Liczymy na to, że klient, przychodząc tu codziennie po niezbędną żywność, kupi przy okazji, niepostrzeżenie dla samego siebie, artykuły świąteczne, które będą go kusić z półek - przyznaje kierownik Gąska.

- Nie ma co marzyć o poziomie sprzedaży sprzed czterech lat - nie ukrywa szefowa marketu "600 plus Malinka" Zofia Hejmrot. - My też mamy już w ofercie świąteczne słodycze, za parę dni sklep otrzyma świąteczny wystrój, ale nie liczymy na to, że kuszenie klienta na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem sprawi, że obroty będą takie same jak cztery lata temu.

MNIEJ SKLEPÓW W OPOLU
Z danych WUS wynika, że po okresie wielkiego handlowego boomu w ostatnich dwóch latach liczba sklepów w Opolu zmalała. W roku 1996 było ich w stolicy województwa 1751. W roku 1999 - 2047, a w roku 2000 - 1898. Znikają z miasta przede wszystkim sklepy mniejsze, z obsługą dwu, trzyosobową.

ŚWIĘTA NAM SIĘ KOMERCJALIZUJĄ
Ksiądz proboszcz Antoni Grycan z parafii Przemienienia Pańskiego, której kościół sąsiaduje z "Realem":
- Sklepy są teraz otwarte dłużej i cały ten przedświąteczny, handlowy zgiełk już się zaczął. Jeszcze przed adwentem. Dla wielu osób świąteczna tradycja wiąże się coraz silniej z zakupami i bieganiem po sklepach, porównywaniem cen, a nie z misterium religijnym, nie ze świętem rodziny. I to mnie zasmuca. Coraz mniej dorosłych, a także dzieci widzimy na roratach i coraz więcej czasu spędzamy w sklepach. Nawet na wsiach księża stwierdzają to samo zjawisko. Wierni zamiast do kościoła w niedzielę jadą do Opola na zakupy. Jednak Kościół szuka ludzi w każdych czasach. Ja myślę, że w tym, aby ich przyciągnąć do Kościoła, pomaga też Opatrzność. Bardzo na Nią liczę.

- Dla wszystkich opolskich handlowców czas dzieli się na erę przed i po "Realu". Przed otwarciem hipermarketu przedświąteczny handel podkręcały bony towarowe, jakie zakłady pracy dawały swoim pracownikom. Teraz zdecydowaną ich większość przejął "Real".
- Dla nas to czysta strata - przyznaje Zofia Hejmrot. - Jakby nie dość tego, odczuwamy, że w portfelach klienci mają mniej pieniędzy. Codziennie przychodzą głównie po najpotrzebniejsze artykuły. W okolicach świąt wprawdzie wydają wszystkie zaskórniaki, ale przecież wiele osób jest bez pracy i te oszczędności przeznaczane na świąteczne zakupy także są znacznie mniejsze. Osobiście nie bardzo wierzę w to, że obecność świątecznych towarów o kilka tygodni dłużej niż w latach ubiegłych bardzo podniesie obroty.
- Część handlowców uważa, że to raczej kwestia mody. Ludzie jeżdżą na Zachód, a tam zaraz po pierwszym listopada w sklepach zaczyna się bożonarodzeniowe szaleństwo. A my ich naśladujemy.
Franciszek Maniów, szef opolskiego sklepu "Bazzar", który prowadzi wraz z siostrą, też jest już prawie przygotowany do świąt.
- Właśnie zwozimy pierwsze partie świątecznych towarów, ale takich, które się nie psują. To pierwsza nasza zasada, dzięki której udało nam się nie stracić klientów: towar jak najświeższy i jak najlepszej jakości. Dzięki temu ciągle realizujemy bony zakładów pracy, ponieważ klienci tego sobie życzą. Niestety, jest ich mniej, niż było cztery lata temu. Nie tylko dlatego, że klientów odebrał nam "Real", ale też dlatego, że mniej jest dobrze prosperujących firm, które stać na świąteczne bony. Mimo to sądzę, że tegoroczne obroty naszego sklepu nie będą gorsze. Ja uważam, że kuszenie klienta zawsze się opłaca. Boże Narodzenie ma w naszym kraju tradycję, która każe zapewnić rodzinie dostatek, nawet kosztem zaciskania pasa przed i po świętach.
Andrzej Gadżała, dyrektor sklepów "Spar", także prezentuje umiarkowany optymizm:
- Nie ma co się łudzić. Nie będzie tak jak wtedy, gdy nie było "Reala", bo bonów jest do realizacji o połowę mniej. Teraz jednak to jest sytuacja, w której znajdują się wszystkie sklepy w mieście, i trzeba się starać, by przyciągnąć do siebie klienta. Ja wierzę w to, że towar, który się dłużej sprzedaje, ma szansę znaleźć się w koszyku klienta. Dlatego już sprowadzamy palety towarów sypkich, przetworów i sukcesywnie będziemy zapełniać półki. Dla klientów to duża wygoda. Mogą powoli gromadzić świąteczne wiktuały.

Klientom to rzeczywiście odpowiada. Wszyscy lubią świąteczną atmosferę i zakupy przy dźwiękach kolęd.
- Zawsze było mi żal, że ta handlowa feeria barw i dźwięków trwa tak krótko - mówi Maria Kulesza z Krapkowic.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska