O wolontariat można pytać w Jezuickim Ośrodku Formacji i Kultury "Xaverianum" przy ul. Czaplaka 1, w Centrum Sakralno-Młodzieżowym przy kościele pod wezwaniem Błogosławionego Czesława na Zaodrzu (ul. Hallera 2), w "D. A. Resurrexit" przy kościele seminaryjno-akademickim (ul. Drzymały 1) oraz w Opolskim Zarządzie Okręgowym PCK przy ul. Krakowskiej 51.
Dlaczego tak się dzieje, skoro wolontariat to ciężka, trudna, darmowa, często niewdzięczna służba? - Ponieważ nie wszyscy z nas w tych dzikich czasach zamierzają gonić za pieniądzem. Wolontariusz to ktoś, kto chce pracować na rzecz potrzebujących, poświęcać się dla nich, nic w zamian nie żądając - wyjaśnia Barbara Juszczak, kierownik OIK podlegającego Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Rodzinie w Opolu. - Wbrew pozorom ludzie chcą dawać siebie innym - leży to w naszej naturze.
W 2003 roku - w porównaniu z poprzednim - liczba osób, które niosą w Opolu charytatywną pomoc, wzrosła prawie dwukrotnie.
- Do sylwestra 2002 współpracowaliśmy z 75 osobami. Teraz podlega nam 121 wolontariuszek i 12 wolontariuszy. Dwie ostatnie osoby przyjęliśmy przed miesiącem - mówi Katarzyna Dera, koordynator biura pośrednictwa pracy dla wolontariuszy w OIK. - Lista na ten rok jest już wyczerpana.
Prócz indywidualnej pracy z dziećmi z rodzin patologicznych i niedostosowanymi społecznie oraz osobami samotnymi, zniedołężniałymi, starymi, niepełnosprawnymi wolontariusze z OIK-u udzielają się w: Domu Pomocy Społecznej przy ul. Szpitalnej, Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów przy ul. Chmielowickiej, świetlicach socjoterapeutycznych "Szansa", "Tęczowy ogród" i "Garaż", Domu Dziennego Pobytu "Złota Jesień" przy ul. Hubala, Publicznym Przedszkolu Specjalnym nr 53 przy ul. Niemodlińskiej.
Według Barbary Juszczak opolan poszukujących wsparcia u wolontariuszy z miesiąca na miesiąc przybywa.
- Ci, którzy zwracają się do nas o pomoc, są w zdecydowanej większości źle sytuowani. Dla wielu z nich wolontariusze to prawdziwe błogosławieństwo - zauważa Barbara Juszczak.
Najstarszy wolontariusz ma 60 lat, najmłodszy 15 (większość stanowią studenci kierunków pedagogicznych i psychologii na opolskich uczelniach).
- Drugą najliczniejszą grupą są uczniowie gimnazjów i szkół średnich z Opola. W ubiegłym roku podpisaliśmy umowy o współpracy z II Liceum Ogólnokształcącym (mamy z niego 11 wolontariuszy), z Zawodowym Studium Medycznym (26 wolontariuszek), z Zespołem Szkół Ekonomicznych (8 pomagających) oraz z Publicznym Gimnazjum nr 6 (12 wolontariuszy) - wymienia Katarzyna Dera.
Ze wszystkimi wolontariuszami OIK zawarł umowę-zlecenie na pracę.
- Żaden z nich nie trafił do nas przypadkowo. Przed podpisaniem umowy każdy przechodzi miesięczny okres próbny. Podczas jego trwania - w skali roku - wykrusza się nam ledwie kilka osób. Z tych, którzy pozostają, zdecydowana większość wie co chce robić - czy opiekować się schorowanymi staruszkami, czy też odrabiać lekcje i bawić się z dziećmi - opowiada Barbara Juszczak. - Ci, którzy przynajmniej pół roku są wolontariuszami, mogą uzyskać w ośrodku specjalny certyfikat, dzięki któremu będą mogli w pierwszej kolejności starać się o przyjęcie do pracy w opiece społecznej. Certyfikat jest dowodem, iż dany człowiek poświęcił swój czas dla innych, odbył ciężki staż i praktykę.
Dla wolontariuszy przechodzących w pracy kryzysy (np. niemożność dogadania się ze stale dokazującymi maluchami albo bezpodstawne posądzenia przez najstarszych podopiecznych o domowe kradzieże) OIK organizuje grupy wsparcia moralnego.
- Jak widzimy, że z niektórymi naszymi współpracownikami dzieje się coś niedobrego, to urządzamy im szkolenia i warsztaty integracyjne. Podczas tych spotkań wiele rozmawiamy o idei wolontariatu, opracowujemy zasady etyczne naszych działań, wspólnie się bawimy - Katarzyna Dera wymienia sposoby podtrzymywania na duchu swoich podopiecznych.
Jesienią ubiegłego roku wolontariuszką została Anna Benikas z Prószkowa, absolwentka ekonomii na Uniwersytecie Opolskim. W Rodzinnym Pogotowiu Opiekuńczym w Opolu na osiedlu ZWM zajmuje się dwa razy w tygodniu dwójką małych dzieci.
- Jestem niepełnosprawna. Zawsze chciałam pracować z dziećmi. Dzięki wolontariatowi mogę się spełniać zawodowo - mówi Anna Benikas. - Bezinteresowne pomaganie innym znacznie lepiej mi robi niż zastanawianie się nad tym, co mnie w życiu spotkało. Nie mam czasu na bezsensowne bicie piany.
Wolontariuszka przyznaje, że miała już w swej pracy kilka momentów zwątpienia.
- Ale kto ich nie ma? - pyta retorycznie pani Anna. - Kryzysy są jak fale - nadciągają i odchodzą. Wszyscy mamy świadomość, że wolontariat to niełatwy kawałek chleba.