KTO MOŻE TRAFIĆ DO KRAJOWEGO REJESTRU DŁUGÓW
Gdy zobowiązania konsumenta (kredytobiorcy) wynoszą co najmniej 200 zł, wierzytelność jest wymagalna od co najmniej 60 dni, a dłużnik został na 30 dni przed wpisem poinformowany przez wierzyciela wezwaniem do zapłaty.
W przypadku przedsiębiorcy kwota ta wynosi co najmniej 500 zł. Zanim kredytodawca przekaże dane do biura, musi co najmniej miesiąc wcześniej wysłać do konsumenta bądź przedsiębiorcy wezwanie do zapłaty, zawierające ostrzeżenie o zamiarze przekazania informacji na "czarną listę".
MOŻESZ SPRAWDZIĆ, CZY JESTEŚ NA " CZARNEJ LIŚCIE"
Dwa razy do roku każdy może sprawdzić (bezpłatnie), czy jest na czarnej liście KRD, a za opłatą w wysokości 29 zł - częściej. Nie można tego zrobić telefonicznie, tylko korespondencyjnie lub osobiście. W każdym przypadku należy przedstawić wypełniony wniosek. Jego druk znajduje się w internecie (www.krd.pl).
KOMENTARZ
I ty możesz wpaść w czarną dziurę
Lina Szejner
Przez pomyłkę wpisano na listę bankowych dłużników osobę, która rzetelnie spłacała kredyt. Rozumiem zatem, że należałoby to sprostować, przeprosić klientkę, którą bank jeszcze w trakcie spłacania naraził na stratę czasu, nerwów oraz wielokrotne odwiedziny i odpieranie niesłusznych zarzutów. Ale nic takiego się nie stało. Klientka jest odsyłana od pracownika do kierownika i naczelnika. Każe jej się przeszukiwać zakamarki domu, by znaleźć dokumenty, które mogły dawno wylądować na śmietniku. A przecież podobno bank dysponuje pełną informacją o obsłudze kredytu klienta i przetrzymuje ją przez 5 lat. Zaiste dziwy dzieją się w tym banku. Można tam sprzeniewierzyć kilkadziesiąt milionów i uciec od odpowiedzialności, i można być solidnym kredytobiorcą, a trafić na czarną listę dłużników.
Kiedy ukazał się projekt ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczej, przestrzegano przed lukami, jakie zawiera. Przy takim systemie wpisywania na czarną listę Krajowego Rejestru Dłużników czy Bankowej Informacji Kredytowej mogą się przecież zdarzać celowe "pomyłki". Wystarczy, że w przetargu startuje osoba, którą chce się wyłączyć z konkurencji i mieć kogoś bliskiego, kto ma możliwość i zgodzi się na krótko wpisać rywala na listę niesolidnych dłużników. Nim się sprawę wyjaśni, cel zostanie osiągnięty. I nikt za to nie poniesie odpowiedzialności.
W grudniu 2000 roku wraz z mężem doszli do wniosku, że trzeba kupić na raty nowy "wypoczynek". W sklepie pani Maria załatwiła formalności poprzez firmę "ARS". Spisano umowę, z której wynikało, że przez dwa lata klientka będzie spłacać raty po 170 zł., kredyt obsługiwał opolski oddział Banku Zachodniego-WBK.
Zgodnie z umową pani Maria w terminie spłacała raty, pieczołowicie składając dowody wpłat.
- W pewnym momencie otrzymałam z banku pisemną informację, że firma "ARS" już nie istnieje, ale dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, nadal powinnam spłacać kredyt w tym samym oddziale Banku Zachodniego. Zawsze przestrzegałam terminów wpłaty.
Wkrótce Bank Zachodni połączył się z poznańskim WBK i wtedy Maria B. otrzymała z Poznania pierwsze pismo, że nie spłaca kredytu. Nieporozumienie wyjaśniła w swoim oddziale BZ, a po pewnym czasie znowu otrzymała pismo z WBK: "W związku ze spłatą zadłużenia bank na wniosek klienta WBK w Poznaniu wyraża zgodę na dokonywanie wpłat zgodnie z harmonogramem. Do wiadomości: BZ."
Po pewnym czasie znowu otrzymała z WBK upomnienie. Znowu poszła do Banku Zachodniego
- Tam przeglądali po raz kolejny moje dowody wpłat - relacjonuje Maria B. Ponieważ wszystko było w porządku i nie stwierdzono z mojej strony żadnych uchybień, poradzili mi: niech się pani tymi upomnieniami nie przejmuje, tylko spłaca dalej.
W grudniu 2002 pani Maria wraz z ostatnim dowodem wpłaty otrzymała wydruk, że kredyt został w całości spłacony.
Po upływie pół roku pani B. zdecydowała się wziąć kolejny kredyt. Tym razem na wykupienie mieszkania.
- Poszliśmy do innego banku, bo Zachodniego miałam już dość - tłumaczy. - Wraz z mężem złożyliśmy wszystkie żądane dokumenty, powiedziano nam, że sprawa jest na dobrej drodze i wkrótce otrzymamy pieniądze. Kiedy jednak przyszłam po decyzję, pracownica, które załatwiała moją sprawę, powiedziała, że nie otrzymam kredytu, ponieważ jestem na "czarnej liście" dłużników. Byłam zszokowana.
Pani Maria ponownie poszła do Banku Zachodniego. Trafiła do kierowniczki działu kredytów, która zażądała wszystkich dowodów wpłat poprzedniej pożyczki.
- Od ostatniej raty minęło ponad pół roku i mogłam już przecież tych dowodów nie mieć, mogłam je wyrzucić - irytuje się Maria B. - Dlaczego to ja, a nie bank, mam posiadać dokumentację dotyczącą kredytu dawno spłaconego, dlaczego kolejny raz jestem wzywana do wyjaśnienia?
- Mam wrażenie, że ta pani coś pokręciła - uważa Renata Przepiórka, szefowa wydziału kredytów WBK BZ. - Z doświadczenia wiem, że ludzie zapominają, że wzięli kredyt i go nie spłacili, więc może ona pożyczyła pieniądze z innego banku...
Gdy Renacie Przepiórce przypomnieliśmy, że w trakcie terminowego spłacania kredytu w ich banku klientce przysyłano upomnienia, szefowa wreszcie przyznała:
- No więc była to pomyłka. Najlepiej niech ta pani do mnie przyjdzie...
Maria B. mogła się znaleźć nawet na dwóch "czarnych listach".
Pierwszą z nich prowadzi Bankowa Informacja Kredytowa. Niedostępna dla klientów, do której mają dostęp tylko bankowcy. Klient nawet nie wie, tak jak w przypadku pani Marii, że się tam przez pomyłkę znalazł.
- To szybszy i lepszy sposób na sprawdzenie klientów ubiegających się o kredyt niż pisanie do innych banków - wyjaśnia Krzysztof Pasternak, dyrektor oddziału BZ WBK. - W BIK zanotowany jest cały przebieg obsługi kredytu. Jeśli kredytobiorca spłacał zadłużenie solidnie, ta informacja świadczy na jego korzyść przy ubieganiu się o następny kredyt. Jeżeli zalega ze spłatami, wysyłamy mu upomnienie, wzywamy do zapłaty długu i jeśli nie zapłaci, zgłaszamy do BIK, która prowadzi czarną listę dłużników. W przypadku pani Marii B. pomyłka powstała wskutek tego, że pośrednikiem w udzieleniu jej kredytu była firma "ARS", która upadła, pozostawiając nam wielki bałagan. Nic jednak nie tłumaczy opieszałości w porządkowaniu sprawy klientki i sposobu jej załatwiania. W ciągu kilku dni sprawa zostanie ostatecznie załatwiona, a nazwisko klientki usunięte z rejestru niesolidnych.
Zapis przebiegu spłat kredytów przetrzymywany jest w BIK w komputerze 5 lat, a wpis na "czarną listę" - siedem lat. Jeśli klient spłaci dług, jego nazwisko jest usuwane w ciągu kilku dni na wniosek banku. On także wnioskuje o wpisanie niesolidnego kredytobiorcy do Krajowego Rejestru Długów.
WINIEN, MA
Wioletta Samborska z biura prasowego Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA we Wrocławiu:
- My nie ponosimy odpowiedzialności za nieprawidłowości popełnione w stosunku do dłużników przez instytucje, które wpisują ich na czarną listę. Ustawa wyraźnie precyzuje, że zanim dłużnik trafi do naszego rejestru (lub do rejestru Bankowej Informacji Kredytowej), musi być wezwany do zapłaty długu i ma na to 30 dni. Dopiero po tym terminie może trafić na listę. Jeśli okaże się, że dług został zapłacony, a dłużnik na niej figurował, ta instytucja, która spowodowała, że się znalazł w naszym rejestrze, również sama go wykreśla. Wpisywanie (i skreślanie) dłużników na czarną listę odbywa się prosto: wierzyciel na swoim komputerze loguje się do sytemu KRD (ponieważ ma swój panel na poufną korespondencję z odpowiednimi zabezpieczeniami przed podglądem do informacji). I wpisuje, kogo sam uważa. Jeśli dłużnik ureguluje zobowiązania, ma on 14 dni na skreślenie go z rejestru. Dłużnik może u nas sprawdzić, czy jego nazwisko zostało usunięte. To jest jedyna kontrola rzetelności informacji. Banki prowadzą swój rejestr dłużników dla własnych potrzeb i nie mają obowiązku automatycznego przekazywania niesolidnych klientów z własnego rejestru do krajowego, ani udostępniania tych informacji klientom.
Urszula Leśkiewicz - opolski rzecznik praw konsumenta:
- Jeśli klient stwierdzi, że wpisano go do Krajowego Rejestru Długów przez pomyłkę, może dochodzić roszczeń od wierzyciela na drodze cywilnoprawnej. Kary przewidziane dla niesolidnych wierzycieli są bardzo wysokie. Za bezzasadne wpisanie na listę niesolidnych dłużników bądź też nieskreślenie dłużnika po spłaceniu długu w przepisowym terminie, wierzycielowi grozi kara do 30 tys. zł. Ale kary wymierza sąd. Uważam jednak, że ochrona konsumentów po ukazaniu się ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczej jest niewystarczająca. Stwarza możliwość tworzenia złych list, nie zapewnia kontroli nad wierzycielami ani nad aktualizowaniem informacji o dłużnikach.
Opolski adwokat (nazwisko znane redakcji):
- Klient, który znalazł się bezzasadnie na liście niesolidnych dłużników banku lub na "czarnej liście" KRD, może wystąpić o odszkodowanie do sądu i ukaranie winnego. Musi jednak udowodnić, że poniósł z tego tytułu konkretną szkodę. Nie dostanie odszkodowania za swój stracony czas i stresy, bo takich "dóbr" nasze prawo nie chroni. Warto też dodać, że trzeba mieć pieniądze na to, aby się sądzić.
Małgorzata Kułużyńska-Jasak, rzecznik prasowy Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych:
- Przepisy nie są złe, tylko instytucje ich nie przestrzegają. Jeśli podobnych spraw jak ta, która świadczy o tym, że człowiek może być krzywdzony przez zawarte w systemie informatycznym nieprawdziwe dane, będzie więcej, ustawodawca zmuszony zostanie do wprowadzenia lepszych mechanizmów kontrolnych.
Adres biura Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej: Wrocław. ul Armii Ludowej 21
Filia KRD BIG. Opole ul. Kępska 2.