Uchwalony przez Sejm w 2011 r. nowy Kodeks wyborczy wprowadza we wszystkich gminach głosowanie w jednomandatowych okręgach. Wyjątkiem są miasta na prawach powiatu. U nas dotyczy to Opola.
Tylko w stolicy województwa mieszkańcy będą nadal wybierać radnych w okręgach wielomandatowych, ale tu też zmieni się ich zasięg. Mają być nieco większe.
Do końca października rady gminne muszą ustalić nowe granice okręgów wyborczych. Na Opolszczyźnie na razie wywiązało się z tego obowiązku tylko 10 gmin.
Zdaniem Rafała Tkacza, dyrektora opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, w dużych ośrodkach zmiany mogą wywołać największe kontrowersje polityczne. Obecnym radnym może zależeć na takim podziale ulic i osiedli, żeby swoich zwolenników skoncentrować w jednym miejscu.
- W okręgach jednomandatowych radnym zostaje kandydat, który otrzyma najwięcej głosów - tłumaczy Marek Radom, sekretarz Urzędu Miejskiego w Prudniku. - Do tej pory głosowano na listę komitetu wyborczego, na niej wskazując nazwisko kandydata.
Komisja wyborcza najpierw sprawdzała, który komitet przekroczył w gminie 5-procentowy próg poparcia, i między te komitety proporcjonalnie rozdzielała ilość mandatów. Czasem dochodziło do sytuacji, że radnym zostawał ktoś, kto w swoim okręgu wcale nie był rekordzistą. Działo się tak, jeśli komitet kandydata, który zebrał najwięcej głosów w okręgu, nie przekroczył progu wyborczego w gminie.
W Prudniku już przygotowano wstępny podział na nowe okręgi i przedstawiono do konsultacji społecznych.
- Moja wioska Czyżowice, licząca 300 mieszkańców, została połączona z dwa razy większymi Niemysłowicami - mówi radna Alicja Zawiślak. - W tej sytuacji mieszkańcy Niemysłowic mają większe szanse przeforsować swojego kandydata.
- W naszej gminie to może być prawdziwa rewolucja - spodziewa się Wanda Myca, naczelnik wydziału organizacyjnego w Namysłowie. - Dopiero robimy przymiarki do nowego podziału okręgów.
W przypadku małej gminy Lubrza liczba okręgów wybiorczych wzrośnie z 4 do 21. Większość wiosek będzie więc miała "swojego" radnego.
- Dobrze by było jeszcze, gdyby każdy mógł głosować w swojej miejscowości, a nie jechać do sąsiedniej. Ale wtedy musielibyśmy ustanowić 21 komisji, zamiast dotychczasowych 7 - tłumaczy wicewójt Lubrzy Krzysztof Barwieniec. - Wtedy jednak koszty wyborów będą większe.
- W jednym obwodzie do głosowania powinno mieszkać co najmniej 500 osób i na taki podział nasza zgoda będzie. Nie mamy żadnych sygnałów z Warszawy, żeby ograniczać liczbę komisji - wyjaśnia Rafał Tkacz.
Po raz pierwszy po nowemu będziemy głosować jesienią 2014 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?