Zarząd firmy zapowiada, co prawda, kolejny program naprawczy, ale władze gminy nie wierzą w te zapewnienia. Prawie trzy lata temu zarząd Opolskich Zakładów Przemysłu Lniarskiego "Linopłyt" zapowiadał uzdrowienie podupadającej firmy. Lekarstwem miało być uruchomienie produkcji płyt cementowo-wiórowych. Pojawiły się nadzieje na nowe miejsca pracy dla mieszkańców borykającego się z bezrobociem Wołczyna. W tej chwili w firmie odcięte są telefony, można dodzwonić się tylko na telefon komórkowy do prezesa. Pracuje tam kilkanaście osób. A plany produkcji płyt cementowo-wiórowych pozostały wspomnieniem.
Zarząd "Linopłytu" został zaproszony na ostatnią sesję rady gminy. Wołczyńscy samorządowcy chcieli się dowiedzieć, jakie są plany firmy, co ze spłatą zaległego podatku od nieruchomości i jak wygląda realizacja programu naprawczego, skoro od prawie trzech lat nic się w firmie nie dzieje.
Szefowie "Linopłytu" wyjaśnili, że co prawda poprzedni plan naprawczy się nie powiódł, ale jest już nowy. Firma zamierza przestawić się na uprawę lnu i produkcję włókna lnianego i że jeszcze w tym roku ma otrzymać na ten cel kredyt.
- Życzyłbym sobie, żeby te zamierzenia doszły do skutku - mówi Leszek Wiącek, burmistrz Wołczyna. - Ale ja już w te plany nie wierzę. Wątpię też, by firma mająca problemy finansowe dostała kredyt.
Wiącek przypomina, że "Linopłyt" jest winien gminie pieniądze za niepłacony podatek od nieruchomości. Ile - nie chce ujawnić, gdyż - jak mówi - byłoby to niezgodne z ustawą skarbową. - Ale jest to kwota znaczna i, szczerze mówiąc, nie mamy już zamiaru czekać na zwrot zaległości - dodaje.
Władze gminy chcą, żeby zarząd "Linopłytu" przedstawił rzeczową analizę sytuacji firmy i ocenę, na ile realny jest nowy zapowiadany program naprawczy. Z drugiej strony Wiącek zapowiada, że gmina prawdopodobnie skontaktuje się z innymi wierzycielami zakładu i właścicielami akcji firmy, żeby wspólnie zastanowić się nad dalszym jej utrzymywaniem i ewentulanie wspólnie wystąpić do sądu z wnioskiem o upadałość. - Jeśli zrobimy to wspólnie, wtedy wspólnie poniesiemy koszty postępowania upadłościowego - mówi Wiącek.
Sędzimir Borysow, prezes "Linopłytu", na pytanie, co z szumnie zapowiadanym prawie trzy lata temu programem naprawczym, odpowiada: - Zrezygnowaliśmy z produkcji płyt cementowo-wiórowych. Zmusiła nas do tego sytucja finansowa - wyjaśnia. - Ale teraz zmienimy kierunek. Mamy zamiar przestawić się na hodowlę i produkcję lnu. Są rynki zbytu, są odbiorcy. W kraju nie ma teraz żadnego zakładu produkującego len na skalę przemysłową, ani przemysłowej hodowli - przekonuje. - Więc jest luka, którą my możemy zapełnić. Poza tym można liczyć na dopłaty z UE do uprawy lnu. Niemniej czeka nas dużo pracy, bo trzeba uruchomić wszystko od podstaw, począwszy od rolników, którzy przestawiliby się na produkcję lnu, po zmodernizowanie samego zakładu. Powstałyby przy tym nowe miejsca pracy. Ile? Trudno jeszcze powiedzieć.
Borysow przekonuje, że przedstawiona przez niego wizja powinna się ziścić w ciągu najbliższych miesięcy. - Gdybym w to nie wierzył, tobym tu nie siedział - skwitował. A zapowiedzi burmistrza o złożeniu wniosku o upadłość określił jako czcze pogróżki. - Nic im to nie da, nic na tym nie zyskają.
Borysow dodaje, że ani obecny, ani poprzedni zarząd nie pobiera ani złotówki za swoją pracę.