Targi nto - nowe

Nuda na parkiecie

W meczu z NKS-em Nysa mistrzowie Polski łatwo i szybko zgarnęli komplet punktów. Po raz pierwszy w tym sezonie Mostostal w lidze nie stracił seta. * Mostostal-Azoty Kędzierzyn-Koźle - NKS Nysa 3:0 (12, 20, 22)

Ostatnie cztery mecze ligowe Mostostal kończył tie-breakami (dwa wygrał, dwa przegrał), a w dotychczasowych 7 ligowych występach tylko dwa razy zgarniał komplet punktów.
- Trzy do zero mistrza Polski dopiero w ósmej kolejce, to chyba przejdzie do historii - żartował po spotkaniu Waldemar Wspaniały, trener Mostostalu.
- Ja bym się ograniczył tylko do gratulacji - komentował pojedynek Jerzy Salwin, szkoleniowiec NKS-u.

Mostostal tradycyjnie zagrał w okrojonym składzie. Mecz z trybun oglądał Świderski, który po trudnym pojedynku Ligi Mistrzów z Noicomem Cuneo narzeka na ból kolan. Tylko na jedną zmianę wszedł Serafin, a na parkiecie w ogóle nie pojawił się Musielak. W dresie kolegom przyglądał się Kardos, jednak jego udział w meczu z powodu kontuzji kręgosłupa był wykluczony. Mimo tych ubytków, Mostostal nie mógł przegrać. Trener Salwin musiał się bowiem jeszcze bardziej "nagimnastykować", by wystawić meczową "szóstkę". Na przyjęciu zagrał Dymowski, który w poprzednich sezonach był środkowym, a tegoroczne rozgrywki rozpoczął jako atakujący. Funkcję libero pełnił narzekający na bóle kręgosłupa Jaszewski, w rezerwie pozostał tylko Brańka. Po słabej postawie w przyjęciu, przy stanie 16:8 dla Mostostalu, Brańka zastąpił Dymowskiego. To nie poprawiło skuteczności obioru gości, którzy do końca patii zdobyli jeszcze tylko 4 pkt.
- Trudno oceniać, czy Rafał sprawdził się na przyjęciu - mówił po spotkaniu Salwin. - Nigdy nie grał na tej pozycji, ale byłem zmuszony do takiego ruchu, bo nie mamy przyjmujących. Brańka dobrze odbiera, ale w ogóle nie jest przygotowany do gry w ataku. Wystawienie na przyjęciu Kasprzaka byłoby wielkim nieporozumieniem.
- Parę razy wychodziłem na przyjęcie, ale pierwszy raz zagrałem od początku meczu jako typowy przyjmujący - przyznał po spotkaniu Dymowski. - Nie wyszło chyba najgorzej, zobaczymy, jak to będzie wyglądało w zapisie. Trzeba pomagać drużynie na każdej pozycji.

* Mostostal-Azoty Kędzierzyn-Koźle - NKS Nysa 3:0 (12, 20, 22)
Mostostal: Lipiński, Soroka, Dembończyk, Stancelewski, Szczerbaniuk, Papke, Kubica (libero) - Januszkiewicz, Serafin. Trener Waldemar Wspaniały.
NKS: Szymanowski, Dymowski, Olejniczak, Rosa, Lach, Kasprzak, Jaszewski (libero) - Brańka. Trener Jerzy Salwin.
Sędziowali: Sylwester Strzylak, Janusz Soból (Radom). Widzów 1100.

II partia była bardziej wyrównana, ale przebiegała pod dyktando Mostostalu. Po asie Papkego gospodarze wygrywali 12:8, a po ataku w siatkę Lacha było 15:10. Słabsza gra w ataku gospodarzy (blok na Soroce i autowa próba Januszkiewicza) pozwoliły rywalom na odrobienie części strat (17:16). Za chwilę kontrę miejscowych wykorzystał Soroka, z drugiej strony fatalnie rozegrał Szymanowski, Olejniczak nie zdołał przebić piłki na druga stronę i na tablicy wyników pojawił się rezultat 23:19.
W trzeciej odsłonie goście długo dotrzymywali kroku rywalom. Początek zdecydowanie należał do Mostostalu. Soroka wyczuł intencje Szymanowskiego i zablokował jego kiwkę, potem wykorzystał kontratak i Mostostal wygrywał 11:7. As Rosy oraz skuteczny blok Lacha z Szymanowskim doprowadziły o stanu 12:11. Miejscowi utrzymywali przewagę do końca meczu, a ostatnie akcje należały do Soroki.

- Mogliśmy powalczyć co najmniej o seta, szkoda, że mecz tak szybko się skończył - przyznał kapitan NKS-u, Rafał Dymowski. - Zabrakło nam konsekwencji i dobrej zagrywki, odrzucającej przeciwnika od siatki. Na pewno w tym elemencie kędzierzynianie byli lepsi, o wiele więcej zrobili nam złego swoją zagrywką i zdecydowanie mniej popsuli swoich serwów.
- Poza pierwszym setem, w którym Mostostal zbił nas bardzo mocno, w następnych staraliśmy się odgryzać rywalom - mówił trener Salwin. - Nie przyjechaliśmy tu wygrać, ale powalczyć i się nie splamić. Drugi i trzeci set zagraliśmy zupełnie poprawnie.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska