Wszystko rozegrało się w czwartek nad kąpieliskiem Silesia przy ul. Luboszyckiej w Opolu. Na leżący na dnie wrak fiata uno natknęli się kąpiący się w kamionce opolanie.
O niecodziennym znalezisku od razu poinformowali policję. Na miejsce przyjechała też straż pożarna. I nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie to, że na akcję wyciągania samochodu z wody przyjechali ratownicy z oddalonej od Opola o prawie 60 kilometrów Nysy.
- Takie mamy procedury - tłumaczy brygadier Adam Janiuk, zastępca naczelnika wydziału operacyjnego Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. - Na pierwszy rzut oka mogą wydawać się dziwne, ale zapewniam, że tak nie jest.
Na Opolszczyźnie są trzy specjalistyczne grupy ratownictwa wodno-nurkowego działające w ramach Państwowej Straży Pożarnej: w Kędzierzynie-Koźlu, Nysie i Opolu.
Zobacz: Strażacy wydobyli z Silesii fiata uno [wideo, zdjęcia]
- W sytuacji, kiedy nie ma zagrożenia życia, a chodzi na przykład o akcje poszukiwawcze czy wyciąganie z wody wraku samochodu, do pracy kierowana jest jednostka dyżurująca, tym razem była to Nysa - mówi Janiuk. - Chodzi o to, że nad każdą taką akcją musi czuwać kierownik. To osoba specjalnie przeszkolona, a takich w regionie jest 9. By nie musieli być na służbie cały czas, zostały ustanowione dyżury.
Jak zapewnia Adam Janiuk, Opolszczyzna nie jest jakimś wyjątkiem w tej kwestii.
- Były czasy, że nasi kierownicy na akcje jeździli na Dolny Śląsk, bo tam brakowało takich fachowców - kończy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?