Nysa. Mają specjalną broń na dzikie zwierzęta

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Lekarz weterynarii Jacek Opara z karabinem Palmera oraz jego współpracownik lekarz Robert Ratajski, który także ubiega się o pozwolenie na broń, niedługo na zmianę będą jeździć na akcje bezpiecznego usypiania agresywnych i spłoszonych zwierząt.
Lekarz weterynarii Jacek Opara z karabinem Palmera oraz jego współpracownik lekarz Robert Ratajski, który także ubiega się o pozwolenie na broń, niedługo na zmianę będą jeździć na akcje bezpiecznego usypiania agresywnych i spłoszonych zwierząt. Krzysztof Strauchmann
Taki karabin zapewnia bezpieczeństwo i człowiekowi, i niebezpiecznej dzikiej zwierzynie. W powiecie nyskim działa nieformalne pogotowie na wypadek zwierzęcych alarmów.

Policja dzwoni do niego czasem w środku nocy albo w święta. Tak jak w przypadku jelenia, którego auto potrąciło na ul. Mazowieckiej w Nysie. Doktor Jacek Opara nawet nie musiał używać broni. Zwierzę leżało bez ducha na jezdni.

Zapakował je do auta, zawiózł do swojej lecznicy i zostawił na obserwację, przekonany, że jeleń jest co najmniej ciężko połamany. Następnego dnia była niedziela wielkanocna. Jeleń wstał, otrzepał się z szoku i był gotów wracać do lasu. Lekarz odwiózł go wtedy swoim autem do najbliższego zagajnika.

Specjalną broń Palmera kupiło starostwo powiatowe w Nysie w 2008 roku. To jeden z dwóch egzemplarzy na Opolszczyźnie. Strzałka karabinu zawiera środek odurzający, który może czasowo uśpić nawet duże dzikie zwierzę. Karabin trafił w "dzierżawę" do lekarza weterynarii Jacka Opary.

Żeby dostać broń musiał przejść szereg badań psychologicznych i dostać pozwolenie z komendy wojewódzkiej, jak na normalną broń palną. Od tego czasu doktor Opara kilkanaście razy do roku jest wzywany do usypiania i zabierania agresywnych czy rannych zwierząt, które uciekają przed człowiekiem. Zbiera ofiary wypadków komunikacyjnych, obezwładnia zwierzęta, które zaplątały się w terenie zabudowanym.

- Kiedyś wezwano mnie do Paczkowa, gdzie dwa dziki weszły na teren ośrodka wypoczynkowego - opowiada lekarz weterynarii. - Kiedy tam dojechałem zrobiło się niezłe widowisko. Ludzie wołali, żeby się schodzić, bo zaraz będą strzelać do dzików. Tymczasem przy takich akcjach wymagana jest dyskrecja. Na miejscu powinny być najwyżej trzy osoby, bo sytuacja może się różnie rozwinąć. Kiedyś w podobnej akcji śmiertelnie postrzelony został weterynarz.

Innym razem w Starej Jamce koło Korfantowa usypiał i wywoził do lasu borsuka, uwięzionego w jednym z gospodarstw. Na teren nyskiej gazowni wpadł jeleń, ale biedak połamał się tak, że trzeba go było uśpić. Kiedyś pomagał nawet złapać jałówkę, która uciekła z rzeźni i schowała się w polu wysokiej kukurydzy. Ruszyła za nią cała obława. Uśpiona nabojem narkotycznym jałówka trafiła z powrotem do rzeźni.

- Najwięcej takich akcji jest jesienią i wczesną wiosną, gdy zaczyna się okres rui, albo rykowiska - opowiada Jacek Opara. - W minionym roku większość wypadków to interwencje ze zwierzętami domowymi. W ostatnich dniach już pięć razy byłem we wsi Drogoszów koła Łambinowic. Grasuje tam agresywny, bezpański pies, który pogryzł kobietę i dziecko, ale nie udało mi się jeszcze do niego strzelić. Chyba trzeba będzie zorganizować nagonkę.

Nyski lekarz weterynarii narzeka, że przepisy regulujące taką działalność są nieprecyzyjne i niewystarczające. W efekcie gminy czy zarządcy dróg nie chcą płacić za wyjazd zlecony przez dyżurnego policjanta. Dotychczas właściwie tylko Paczków podpisał z nyskim weterynarzem stałą umowę o współpracy.

- Jadąc do wezwania chcę mieć spokojną głowę - komentuje dr Opara. - Tymczasem muszę się martwić, jaka to gmina, kto jest zarządcą drogi, gdzie znaleziono ranne zwierzę. Nigdy nie wiem, czy urząd gminy zapłaci mi za usługę. Dlatego postanowiłem, że nie będę jeździł do przypadków, jeśli na miejscu nie będzie przedstawiciela gminy, który od razu potwierdzi mi wykonanie zlecenia. A najtrudniej rozliczyć mi zużycie środków odurzających czy stosowanych do eutanazji po akcjach, za które nikt nie chce odebrać faktury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska