O co pyta pracodawca? O wagę, zdrowie czy pracę rodziców

sxc.hu
Wisienką na torcie okazało się ostatnie pytanie: "Gdzie są/byli zatrudnieni pani rodzice”. - Szybko policzyłam, od ilu lat jestem osobą dorosłą, i pomyślałam, że ktoś tu chyba zwariował - mówi niedoszła sekretarka.
Wisienką na torcie okazało się ostatnie pytanie: "Gdzie są/byli zatrudnieni pani rodzice”. - Szybko policzyłam, od ilu lat jestem osobą dorosłą, i pomyślałam, że ktoś tu chyba zwariował - mówi niedoszła sekretarka. sxc.hu
Kandydatka do pracy dostała ankietę z pytaniami o liczbę dzieci, wzrost, wagę i zatrudnienie rodziców.

Ofertę pracy dla sekretarki pani Krysia ze Starego Olesna znalazła na stronie kluczborskiego urzędu pracy.

Wysłała do firmy Jarus swoje CV, a w odpowiedzi dostała do wypełnienia kwestionariusz osobowy. Bardzo obszerny - 37 pytań. - I bardzo dociekliwy.

W miarę czytania coraz szerzej otwierałam ze zdumienia oczy - mówi pani Krysia. Oprócz rutynowych pytań o personalia, wykształcenie, zawód, prawo jazdy i liczbę uderzeń na minutę na klawiaturze potencjalny pracodawca mocno zainteresował się jej stanem cywilnym, pracą małżonka, liczbą dzieci i kondycją.

"Czy jest pani zdrowa, czy ma wady zdrowotne i inne dolegliwości np. nerwowe" - dopytuje w kolejnych punktach ankiety. - Przy punkcie 9d musiałam już się uszczypnąć, by sprawdzić, czy nie śnię.

Ni mniej, ni więcej, tylko zapytano o mój wzrost i wagę - mówi pani Krysia. Na wszelki wypadek jeszcze raz upewniła się na stronie PUP, że chodzi o pracę sekretarki w firmie produkcyjnej, a nie modelki, i brnęła dalej.

Wisienką na torcie okazało się ostatnie pytanie: "Gdzie są/byli zatrudnieni pani rodzice". - Szybko policzyłam, od ilu lat jestem osobą dorosłą, i pomyślałam, że ktoś tu chyba zwariował - mówi niedoszła sekretarka.

Podobnego zdania jest Roman Zemanek z Opolskiej Inspekcji Pracy. - Pracuję w inspekcji 17 lat, ale pierwszy raz spotykam się z taką dociekliwością pracodawcy. Zakres informacji, które usiłuje on zebrać, narusza nie tylko prawo pracy, ale też prawo do ochrony pewnych dóbr osobistych.

Przepisy jasno określają, że przy naborze można pytać tylko o imię, nazwisko, imiona rodziców, datę urodzenia, obywatelstwo, adres do korespondencji i wszystko, co dotyczy wykształcenia, zawodu, umiejętności, czyli pozwala ocenić, czy kandydat spełnia oczekiwania na planowanym stanowisku pracy.

- Nawet o płeć nie wolno pytać (choć na tę wskazuje już imię), nie mówiąc o liczbie dzieci - mówi Roman Zemanek. - Można to uznać za próbę dyskryminacji ze względu na rodzicielstwo. A to, na co choruję i czy jestem nerwowy, to kwestia moja i lekarza. Zresztą wykaże to wstępne badanie profilaktyczne, na które pracodawca skieruje.

Młode kobiety nierzadko pytane są o ciążę i plany macierzyńskie, choć pracodawca nie ma do tego prawa.

- Indagowane na temat delikatnych kwestii osoby często proszą nas o radę, jak się zachować. Jeśli twardo powołamy się na przepisy, to pracy już raczej nie dostaniemy. Lepiej więc się uchylić, odpowiedzieć wymijająco. Warto też nagrywać taką rozmowę, bo może się potem przydać w sądzie jako dowód dyskryminacji i podstawa do żądania odszkodowania - radzi Roman Zemanek.

Pani Krysia ankietę posłała do kosza i rozmowę o swych parametrach sobie darowała. Nam też nie udało się ustalić, co kryje się za pytaniem o wzrost i wagę sekretarki.

- Piszcie, co uważacie za stosowne - ucięła tajemnicza pani Anna z firmy Jarus. Nie chciała nawet potwierdzić, że jest jej prezeską. - Jest pani zbyt dociekliwa, a ja nie mam czasu - i rzuciła słuchawką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska