O esemesach i internecie sprzed lat

Krzysztof Szymczyk
Sporośmy tu ostatnio teoretyzowali o elementach obcych w polszczyźnie. Dziś trochę praktyki, przy czym za wyżej wymienione uznajemy tu oprócz - za przeproszeniem - okcydentalizmów i ich derywatów* także zwykłe, pospolite błędy. Bo przecież one też są obce polszczyźnie, a przynajmniej takie być powinny.

*) Dla dociekliwych: okcydentalizmy (od łacińskiego occidentalis ?zachodni?) - tu: elementy zapożyczone z języków zachodnioeuropejskich; derywaty - wyrazy pochodne utworzone przy zastosowaniu technik słowotwórczych, np. przez dodanie do wyrazu podstawowego przedrostka lub przyrostka.

Żądamy konkretów! - mówią Czytelnicy "Monitora" przez telefon, a także piszą w listach, e-mailach i SMS-ach. No właśnie, jak to jest z tymi najnowszymi wynalazkami, jak się to powinno pisać?
Z pewną stałą a wnikliwą oraz wielce kompetentną Czytelniczką o inicjałach K.K., Panią bardzo znaną w Opolu, zastanawialiśmy się onegdaj, tj. dwa dni temu, czy wolno już od angielskiego skrótowca SMS (= Short Message System) utworzyć pochodny czasownik SMS-ować, a może esemesować. I doszliśmy do wniosku następującego: ależ owszem, czemu nie. Co prawda w żadnym słowniku nie pojawiły się jeszcze takowe, pardon, jednostki leksykalne, ale przecież nawet hasło SMS trudno tam znaleźć, mimo że znane jest już od paru lat. Notują je tylko te najnowsze, doradzając odmianę: SMS-a, SMS-ie; SMS-y, SMS-ów, SMS-ach albo nieodmienianie - i nic więcej nie piszą na ten temat.
Wiadomo nie od dzisiaj, że przyśpieszenie, z jakim zmienia się nasza mowa, sprawia, iż słowniki nie nadążają zmian tych na bieżąco rejestrować. A przecież gazeta nie może czekać; jeśli Polacy używają nowych słów, nowych nazw i wyrażeń, nie wolno nam udawać, że ich nie ma. Musimy je umieć zapisać, a także doradzić lub przynajmniej zaproponować ich poprawną pisownię - co niniejszym czynimy.
Pojęcie SMS, tak jak komputer, internet, e-mail, jest już tak powszechnie znane i tak często używane, że najwyższy czas je oswoić i przystosować do norm polskiej ortografii. Dlaczegóż by nie zastosować reguły, która pozwala na pisanie bmw (samochód marki BMW), pecet i PC, didżej i DJ, okay albo nawet okej zamiast OK, a także pegeer, gees i pekaes zamiast PGR, GS i PKS. Ponieważ analogia z powyższymi przykładami wydaje się dość dokładna, nie widać przeszkód, które by zabraniały pisać skrót SMS (któż zresztą pamięta, że to w ogóle jakiś skrót) małymi literami: sms, a także jako wyraz esemes. Naturalną konsekwencją może być tworzenie od nich derywatów: esemesowy, esemesować itp. Toteż wyrazy te już funkcjonują w dość powszechnym obiegu, chociaż raczej w mowie niż w piśmie. Owszem, w starannej polszczyźnie jeszcze pewnie dość długo zalecany będzie zwrot wysłać sms, tak jak wysłać e-mail, ale raczej nic nie powstrzyma słowotwórczej inwencji rodaków i wkrótce pospolite wersje mejlować i esemesować oraz niezliczone podobne nowości z gatunku "modern polish" znajdą swoje miejsce w języku literackim. Ba, tylko co to dziś znaczy: język literacki...
l
W związku ze wspomnianym wyżej internetem należy się Czytelnikom "NTO" wyjaśnienie, dlaczego od pewnego czasu piszemy ten wyraz małą literą, a nie dużą, jak każą słowniki. Owszem, autorzy większości słowników sprzed kilku lat uznali go za nazwę własną i zakwalifikowawszy do grupy programów czy systemów komputerowych - jak Windows, Norton Commander, Word itp., przyznali mu duże I. A jednak wkrótce się okazało, że internet to coś nieporównywalnego, coś na podobieństwo radiofonii, telekomunikacji czy innej sieci, którym to pojęciom nie przysługują wielkie litery. Po licznych konsultacjach na wysokich szczeblach redaktorzy gazet i czasopism (także "NTO") stwierdzili, że ortograficzna norma jest przestarzała i nieaktualna. Postanowili więc społem "zbojkotować" jej literę (ale nie ducha!). Skutek - najnowsze słowniki ortograficzne też już zawierają hasło internet. Proszę sprawdzić.
l
Jeszcze jeden temat dzisiaj, dla zdrowego kontrastu, w związku z mejlem od innego Czytelnika (a może raczej z e-mailem, bo Czytelnik dystyngowany).
"Jak jest właściwie: sprzed laty czy sprzed lat, bo widuję w prasie i tak, i tak. A jeśli tylko jedna wersja jest dobra, to dlaczego?". Odpowiadam: przed laty, ale sprzed lat.
To się działo przed laty; przed pięćdziesięciu laty; przed dwoma laty - to poprawne i bardzo "atrakcyjne" konstrukcje. Nawet w tytule książki: "Między dawnymi a nowymi laty" - tak nazwał Stanisław Dubisz swoje eseje o języku. Wyraz laty ma tu końcówkę archaiczną, ale powszechnie stosowaną w tym kontekście. Współczesna końcówka narzędnika -ami byłaby tu niezręczna, formy przed latami prawie się nie słyszy. Przyimek przed rządzi tu narzędnikiem. Tymczasem przyimek sprzed to inny wyraz, wymagający nie narzędnika, lecz dopełniacza! Więc: sprzed bramy, sprzed dwóch dni, sprzed wieków i sprzed lat. Skrzyżowanie dwóch poprawnych konstrukcji i zapewne podobieństwo obu przyimków spowodowały pojawienie się i upowszechnienie błędnego "sprzed laty". Warto zapamiętać: przed stu laty, ale sprzed stu lat; przed dwoma laty, ale sprzed dwu (albo dwóch) lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska