O euromowie - z sarkazmem

Krzysztof Szymczyk
Pokrzepiony doniesieniami o tym, iż Czytelnikom "Monitora", nawet Tym Najważniejszym, nie przeszkadza akcent polityczny, jaki się tu ostatnio był pojawił - dziś kontynuuję temat, uzupełniam i podaję przykłady. Okazało się, że nie mnie jednego mierzi język propagandy i denerwują jednostronne komentarze oraz serwowane w mediach półprawdy.

Głosy aprobaty, jakie usłyszałem w związku z poprzednim "Monitorem", poświęconym zjawisku natrętnej proeuropejskiej propagandy, oczywiście cieszą, ale z drugiej strony - niepokoją. Zadowolenie z podjęcia tego tematu wyrazili bowiem wyłącznie przeciwnicy integracji oraz osoby z mnóstwem wątpliwości, nie odezwał się natomiast żaden euroentuzjasta, by mi udowodnić, że nie mam racji albo że przesadzam, albo po prostu odpowiedzieć na parę postawionych tydzień temu pytań. Pewien szczery i żarliwy zwolennik wstąpienia Polski do UE, któremu mój tekst zapewne sprawił przykrość, zwrócił jedynie uwagę, że powinienem był podać parę przykładów oraz zdefiniować, co to takiego wspomniana w tym kontekście nowomowa - pojęcie, być może, nieznane młodszym czytelnikom. Proszę bardzo.
Wyraz nowomowa służył dotąd jako określenie języka, jakim posługiwały się władze Polski Ludowej oraz ich "siła przewodnia", czyli PZPR, w latach 1944-1989. Języka zmutowanego, kreowanego tak, aby narzucić społeczeństwu jednostronny obraz rzeczywistości, zgodny z obowiązującą ideologią. Nowomowa była narzędziem państwa totalitarnego, była jak zniekształcający język nowotwór, szczególnie widoczny w takich gatunkach jak publiczne wystąpienia i oficjalne komentarze, poddane cenzurze informacje dziennikarskie, styl urzędowy, a nawet naukowy. Miała podstawową funkcję: perswazyjną - najważniejszą rolą wszelkich tekstów musiało być przekonywanie do "właściwych" postaw i działań, wpajanie określonych idei, a w rezultacie ukształtowanie pożądanej osobowości. Posługiwała się przekazywaniem informacji zafałszowanych lub niepełnych, odpowiednio preparowanych i sterowanych.
Można by długo wyliczać charakterystyczne elementy nowomowy, dzięki którym spełniała, mniej lub bardziej skutecznie, wymienione cele. Byłoby to bardzo ciekawe zajęcie dla badacza polszczyzny oraz jej skrajnych odmian, wszakże tu i teraz ważniejsze wydaje się wykazanie oraz ostrzeżenie, iż obecnie obserwowane zabiegi propagandowe mają wiele cech wspólnych z ową mutacją, cech wielce niesympatycznych.
Wypada poczynić istotne zastrzeżenie: z całą pewnością nie ma dziś w Polsce państwa totalitarnego, sczezł również nieświętej pamięci urząd kontroli prasy i widowisk. Próby narzucania społeczeństwu jednostronnego obrazu rzeczywistości podejmowane są więc obecnie przez określone grupy i środowiska zupełnie świadomie i dobrowolnie. Właśnie za pomocą odgrzanego wynalazku, który-m w poprzednim "Monitorze" określił mianem nowej nowomowy, a który zasługuje też na bardziej adekwatne imię: euromowa.
Z braku miejsca - tylko jeden przykład, za to smakowity. Oto cytat z "Gazety Wyborczej" sprzed kilku dni na temat pewnej manifestacji proeuropejskiej zorganizowanej w Warszawie: "Tysiące ludzi z całej Polski, dziesiątki polityków, w dobrych humorach demonstrowało poparcie dla integracji Europy. Naprzeciw nam wyszli ogoleni Ťeurosceptycyť. Było ich mało, ale głośno skandowali wulgarne hasła. Byli agresywni i brutalni. Patrzyłam ze zdumieniem, jacy są rozzłoszczeni, nieżyczliwi i brzydcy. Mam nadzieję, że kilku wrzaskunów napędzanych przez populistów nie przeszkodzi w jednoczeniu struktur politycznych i gospodarczych, w jednoczeniu myślenia o przeszłości i przyszłości, tak jak kilku chuliganów nie zaszkodziło świętu europejskiemu w Warszawie".
To nie żart, nie wymyśliłem tego tekstu. To podane do "GW" słowa Róży Woźniakowskiej-Thun, zacnej, dystyngowanej pani, z arystokratycznego rodu zresztą, zasłużonej dla demokratycznych przemian w Polsce, która teraz stoi na czele Europejskiej Fundacji im. Roberta Schumana.
Czy Państwu ten styl nie przypomina opisu pochodu pierwszomajowego, gdy w czasach lekkiego poluzowania systemu zdarzało się, że "wrogie elementy tudzież brzydcy wichrzyciele usiłowali zakłócić przebieg radosnych manifestacji przodującej klasy robotniczej, chłopów oraz inteligencji pracującej"?
Gwoli sprawiedliwości należy zauważyć, że w tej samej gazecie, nawet w tym samym egzemplarzu, aczkolwiek na bardzo dalekiej kolumnie, można przeczytać również tekst ostrożny i stonowany. Znany publicysta i świetny ekonomista ostrzega oto delikatnie, iż "w skrajnym przypadku może się okazać, że w pierwszych latach naszego członkostwa w Unii kłopoty przeważą nad korzyściami". No, ale to tylko w skrajnym przypadku i tylko w pierwszych latach. Drobiazg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska