O przejrzeniu na oczy

Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik
Dyrektor szpitala w Nysie dostał dodatkowe pieniądze na operacje zaćmy i wszczepianie endoprotez. Pewnie bardzo się ucieszył, bo lekarz cieszy się, gdy może pomóc pacjentom, ale ta radość prędko zamieniła się w zdziwienie i stała się powodem kłopotów.

Więcej pieniędzy oznacza skrócenie kolejek oczekujących na zabieg, a te nie są u nas krótkie. I co się okazało? Że ludzie nie chcą przyjść na operacje wcześniej, nie chcą widzieć i chodzić szybciej, bo się przyzwyczaili do poprzedniego, bardziej odległego terminu.

Można by podejrzewać, że dyrektor nyskiego szpitala przesadza, gdyby nie fakt, że połowa pacjentów, którym zaproponowano wcześniejszy zabieg, odmówiła. Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” nie jest pewnie taka prosta. Każda operacja wiąże się bowiem z nadzieją, ale też obawą. A obawa rodzi pokusę, że ludzie, choć nie mają wyjścia, chcą odwlec nieuniknione. Potem, gdy odczują zbożne skutki zabiegu, a w przypadku zaćmy efekt poprawy widzenia jest natychmiastowy, pewnie pukną się w głowę, że niepotrzebnie dłużej się męczyli. Ale dziś, gdy nie mają tego porównania, a jedynie nadzieję na poprawę, myśl jest inna: co się odwlecze, to nie uciecze.

To nie jest przykład myślenia racjonalnego, jednak ciągle obowiązującego wśród nas. Jego przejawem w skrajnym przypadku jest niechęć do badań, gdy czujemy się źle, właśnie z obawy przed złą diagnozą. Zresztą problem jest szerszy, ludzie często nie tylko w kwestii stanu zdrowia nie chcą przejrzeć na oczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska