O tym, jak to się klepie w sklepie [Opotydzień]

Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik
Nie wiem, czy wy też tak macie: w trakcie zakupów w Lidlu co rusz przy kasie tracę orientację.

„Ja też sobie na to nie pozwolę” - mówi kasjerka. No, zgłupiałem. Owszem, kasjerka niczego sobie, ale ja nic ten tego. Zakupy położyłem na ladzie. Nie żeby od razu ułożyć pod sznurek, ale spoko, mieszczą się na pasie transmisyjnym i nie ocierają o kanty. Poza tym słowem się do niej nie odezwałem, więc o co cho? - patrzę pytaniem. I dopiero po chwili zatrybiam, że kasjerka nie do mnie rozmawia, tylko przez mikroport z koleżanką o trudnych układach z szefostwem.

„Ja mam wolne” - mówi mi w oczy kasjer innym razem. Matko, czy tabliczki z napisem „Prosimy do kasy obok” nie zauważyłem, czy rzeczony rozmawia właśnie z koleżeństwem z pracy w kwestii planów na weekend? A może powinienen ripostować, że nie jestem zainteresowany?

Na sali sprzedażowej nie lepiej. Szukam mleczka kokosowego light, a tu przy mnie ekspedientka zagaja niepokojąco zalotnym głosem: „No, staaary, weeeź”. A w najbliższej okolicy wychodzi na to, że ja tylko mogę wziąć, choć akurat nie przy mleczku jestem, tylko przy orzechach. Oczywiście rozmawia przez mikroport z kimś, kto poruszył jej serce, a ja przez sekundę głupio na nią patrzę i tracę komfort zakupów, bo jednak propozycja padła, tak? Weźcie więc i zdejmijcie z tych ludzi mikroporty. Plis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska