W Kałkowie koło Otmuchowa, gdzie na cmentarzu pochowano 24 ofiary Marszu Śmieci, odsłonięto nową tablicę pamiątkową.
Po raz pierwszy w województwie zorganizowano też na tak szeroką skalę obchody rocznicowe tragicznych wydarzeń ze stycznia 1945 roku.
Takich grobów jak w Kałkowie jest jednak na Opolszczyźnie wiele – w sąsiednim Morowie, w Głuchołazach, Charbielinie, Starym Lesie, Bodzanowie, Polskim Świętowie. Pochowano w nich ok. tysiąca więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz – Birkenau, innych podobozów i więzień na Górnym Śląsku. Na wielu z nich zabrakło w ostatnich dniach choćby zwykłej świeczki.
- Zima była wtedy bardziej mroźna niż teraz – opowiada Grzegorz Tomaszewski z Głuchołaz, więzień Auschwitz – Birkenau numer 149 894. – Powiedzieli nam, że to przesiedlenie obozu, kazali się zbierać przed barakami. Ludzie wyciągali koce, zabierali co kto miał. Chorych kładli na deskach. Stałem z boku i patrzyłem, aż podszedł do mnie SS-man i kazał mi odejść.
Grzegorz Tomaszewski miał wtedy 6 lat. W obozie Birkenau zginęła jego babka i matka. On przeżył, bo z grupką dzieci i ok. 7,5 tysiącem więźniów pozostał w obozie, który kilka dni później wyzwoliły oddziały radzieckie. 56 tysięcy więźniów SS popędziło pieszo, w kolumnach po kilkaset osób na zachód, do obozu Gross Rozen. W czasie tego Marszu Śmierci ginęło kilkanaście tysięcy. Po drodze zamarzali, umierali z wycieńczenia, chorób, głodu. Zabijano ich za karę, za ucieczkę innych, za znalezione niedozwolone rzeczy.
Tych, którzy umierali po drodze, chowano w przypadkowych miejscach. Jesienią 1945 roku w Bodzanowie koło Głuchołaz polskie władze ekshumowały kilka takich miejsc pochówków, a ciała ofiar przeniosły na miejscowy cmentarz.
- Zachowało się kilka fotografii z tej ekshumacji – mówi historyk dr Paweł Szymkowicz. – To dowód tragedii Marszu Śmierci.
Jeden z ostatnich żyjących uczestników marszu 96-letni Leon Foksiński spod Bielska Białej wspominał, że przez 10 dni wędrówki cztery razy dostali jedzenie. Nie pozwolono im nawet zbliżać się do wiejskich studni. Jedli więc śnieg. Spali pod gołym niebem, a tylko czasem w jakiś zabudowaniach czy stodołach. Leon Foksiński uciekł w czasie noclegu w Kolnowicach koło Głuchołaz. Dzień wcześniej widział, jak strażnicy rozstrzelali 138 więźniów. Ich grobu nigdy nie odnaleziono, mimo próśb byłego więźnia, aby jakaś instytucja zajęła się poszukiwaniami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?