Chodzi o fragmenty obwodnicy, które są dojazdami do wiaduktu w rejonie ulicy Gminnej.
Wprawdzie remont przeprawy w czerwcu się zakończy, ale niejako przy okazji okazało się, że podbudowa drogi jest w fatalnym stanie.
Wprawdzie drogowcy wiedzieli już od dawna o problemie, ale w najczarniejszych snach nie przypuszczali, że jest aż tak źle. Gdy wykonawca wiaduktu zmieniał lokalizację jednej ze studzienek w jezdni, ta dosłownie się zapadła.
- Mamy spory problem - nie ukrywa Mirosław Pietrucha, wicedyrektor Miejskiego Zarządu Dróg. - Może się bowiem okazać, że na wyremontowany wiadukt nie będzie jak wjechać, bo jezdnie na dojazdach, usytuowane na nasypach nie dość, że mają fatalną podbudowę, to jeszcze nie są powiązane z wiaduktem.
Wprawdzie drogowcy podkreślają, że na razie nie grozi nam, że nasypy niebawem się rozjadą, ale jeśli nie dojdzie szybko do ich wzmocnienia, to taki wariant, jest niestety realny. Najpierw widzielibyśmy pęknięcia jezdni, potem mogłoby dojść do obsunięcia się fragmentu nasypu.
- W grę wchodzi 150 metrów nasypu z jednej strony wiaduktu i 100 metrów z drugiej - mówi Mirosław Pietrucha.
Dlaczego doszło do takiej sytuacji - czytaj w piątkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?