Ochotnicy nie pchają się do wojska

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Od tygodnia rezerwiści ćwiczą pod okiem zawodowych żołnierzy w 1. Pułku Saperów w Brzegu. Na zdjęciu: plutonowy Krzysztof Domagała instruuje ochotników, jak w warunkach bojowych opuszczać rosomaka i przeczesywać teren wokół drogi w poszukiwaniu ładunków wybuchowych.
Od tygodnia rezerwiści ćwiczą pod okiem zawodowych żołnierzy w 1. Pułku Saperów w Brzegu. Na zdjęciu: plutonowy Krzysztof Domagała instruuje ochotników, jak w warunkach bojowych opuszczać rosomaka i przeczesywać teren wokół drogi w poszukiwaniu ładunków wybuchowych. Jarosław Staśkiewicz
Na Opolszczyźnie, podobnie jak w całym kraju, brakuje chętnych do służby w Narodowych Siłach Rezerwowych. Oferowane im przez armię warunki to żadna atrakcja.

Powołując przed dwoma laty NSR, zakładano, że w ich skład wejdzie 20 tys. ochotników. Tymczasem armii udało się dotąd podpisać kontrakty zaledwie z 10 tysiącami chętnych.

- Idea ochotniczych zasobów rezerwowych jest słuszna, bo nie może bez nich funkcjonować 100-tysięczna zawodowa armia - mówi płk Mirosław Karasek, szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w

Opolu. - Niezbędna jest też edukacja obronna w kraju, w którym zniesiono pobór, oraz obycie się młodego pokolenia z wojskiem, bronią i sprzętem. Niestety, kandydatów do służby w NSRmamy wciąż zbyt mało...

- Kontrakty podpisało u nas około 700 osób, a potrzebujemy tysiąca - informuje mjr Jarosław Jalowski, oficer prasowy WSzW w Opolu. - Tworzą trzy kompanie: przy naszym sztabie, w 10. Opolskiej Brygadzie Logistycznej i 1. Pułku Saperów w Brzegu. Pewna liczba ochotników wykonuje inne zadania w tych jednostkach.

Resort obrony widział w NSR przede wszystkim byłych żołnierzy. Tymczasem dla ludzi, którzy poukładali sobie życie i pracę w cywilu, oferowane przez MONwarunki - 2400 zł za 30 dni ćwiczeń w roku i stałą gotowość - to żadna atrakcja. W dodatku na NSR-owców niechętnie patrzą pracodawcy.
Na 100 ochotników wzywanych na Opolszczyźnie na ćwiczenia średnio 15 odmawia. Mają do tego pełne prawo, bo NSR to formacja ochotnicza. Niektórzy tłumaczą wprost, że jeśli stawią się w jednostce, to stracą posadę.

- Nawet nie przyznałem się szefowi, że dostałem wezwanie - zwierza się pan Bogdan. - Nie chcę usłyszeć, że nie potrzebuje pracownika, który co jakiś czas będzie jeździł na ćwiczenia.
- Przedsiębiorcy nie kryją, że pracownik na ćwiczeniach to tylko kłopoty i straty - przyznaje płk Karasek. - Chcieliby mieć jakąś rekompensatę za jego nieobecność, ulgę w opłatach ZUS czy podatkach. Póki co jednak nie ma takich możliwości...

Widząc, że ludzie, którzy skończyli zasadniczą służbę wojskową, nie garną się do NSR, resort obrony wprowadził kilkumiesięczną służbę przygotowawczą dla cywilów. Nie powiększyło to jednak rezerw kryzysowych, bo większość z tych, którzy ją ukończyli, poprzez NSR zaczęło zawodową służbę.

- I tak to, paradoksalnie, armia sama sobie podkrada ludzi - przyznaje Marek Mazur, specjalista ds. rekrutacji w opolskim sztabie. - Na wiosnę zaprosimy przedsiębiorców i samorządowców, by wspólnie się zastanowić, jak pogodzić sprzeczne interesy i skutecznie zaciągać ochotników.

Zdaniem dr. Grzegorza Kwaśniaka, wykładowcy Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie i ppłk. rezerwy, NSR to nieprzemyślana koncepcja. - Wymyślono je, bo na nic innego nie było pieniędzy - twierdzi ten były oficer Sztabu Generalnego. - A teraz okazało się, że system nie działa, a w rezultacie zawodowa armia pozbawiona jest zaplecza. Należy powrócić do koncepcji oddziałów obrony terytorialnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska