Od 1998 roku nie można osądzić opolskiego jubilera. Sprawa wróci na wokandę sądu w Opolu

fot. Archiwum
fot. Archiwum
Jarosław W. jest oskarżony m.in. o wyłudzenia pieniędzy i kosztowności. We wtorek (10 listopada) Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zdecydował, że główne zarzuty ciążące na oskarżónym będzie musiał raz jeszcze rozpatrzyć Sąd Okręgowy w Opolu.

Jubiler, który swój zakład prowadził przy ulicy Krakowskiej w Opolu i był jedynym na Opolszczyźnie biegłym powoływanym przez sądy do wyceny kosztowności, odpowiada za wydawanie fałszywych ekspertyz, dzięki którym on sam lub inne osoby otrzymywały bankowe kredyty.

Jako ekspert zawyżał wartość wyrobów jubilerskich, które później służyły jako zabezpieczenie bankowych pożyczek.

Jarosław W. miał także przywłaszczać sobie kosztowności oddane przez jego klientów do sprzedaży komisowej.

Gdy wierzyciele zaczęli dopominać się o swoje, jubiler w 1995 roku wyjechał do Rosji. Rok później został zatrzymany w Moskwie na podstawie międzynarodowego listu gończego.

Tymi wszystkimi sprawami raz jeszcze zajmie się opolski sąd.

Wrocławski sąd utrzymał z kolei w mocy wyrok uznający winnym Jarosław W. sfałszowania czterech złotych monet i uchylania się od egzekucji komorniczej. Za ten czyn skazał go na 3 lata więzienia.

Sprawa Jarosława W. trafiła do Sądu Okręgowego w Opolu w 1998 roku. To jeden z najdłuższych procesów toczących się na Opolszczyźnie. Oskarżony korzystał ze wszystkich sztuczek, by storpedować rozpoczęcie procesu.

Złożył m.in. wniosek o wyłączenie wszystkich sędziów z procesu zarzucając im brak bezstronności. To samo zarzucał prokuratorowi. Stracił też zaufanie do swoich obrońców i sąd musiał wyznaczyć kolejnych z urzędu. Doszukał się również błędu w dokumentach ekstradycyjnych i domagał się uzupełnienia aktu oskarżenia.

Kiedy w 1999 roku proces udało się wreszcie rozpocząć, a sąd przeprowadził niemal cale postępowanie dowodowe i sprawa była bliska zakończenia, proces niespodziewanie został przerwany.

Jarosław W. zachorował i skorzystał z obowiązującego wówczas przepisu, który mówił, że jeżeli przerwa między kolejnymi rozprawami była dłuższa niż 35 dni, proces może być kontynuowany tylko za zgodą stron. Oczywiście oskarżony nie zgodził się na kontynuację, więc sprawą trzeba się było zająć od nowa.

Wreszcie w lutym 2008 roku sąd wydał wyrok. Jarosław W. został skazany na pięć lat więzienia.

Zarówno on jak i prokuratura odwołali się od wyroku. Dlatego sprawą zajął się Sąd Apelacyjny we Wrocławiu.

Teraz nasuwa się pytanie czy wymiar sprawiedliwości zdąży osądzić Jarosława W. - Sąd ma na to jeszcze pięć lat - wyjaśnia Witold Franckiewicz z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska