Od śmieciowej rewolucji minął ponad rok. I na razie mamy bałagan w polskim śmietniku

Tomasz Holod/polskapresse
Dzikie śmietniska są widomym znakiem, że ustawa śmieciowa to jedna wielka porażka.
Dzikie śmietniska są widomym znakiem, że ustawa śmieciowa to jedna wielka porażka. Tomasz Holod/polskapresse
Śmieciowa rewolucja pożera własne dzieci. Odpady są coraz droższe. Samorządowcy narzekają na dyktat firm wywożących śmieci i na ustawę, która zabija konkurencję na rynku.

Kiedy 1 lipca 2013 roku rozpoczynała się nowa era w polskich śmieciach, mieszkańcy Opolszczyzny - jak zdecydowana większość Polaków - mieli uczucia mieszane.

Przerażał potężny chaos związany z wymianą kubłów i zmianą nie tyle śmieciowej filozofii, co firm zabierających nasze odpady. Ale były też powody do nadziei. Wreszcie za wywóz śmieci mieli płacić wszyscy.

A skoro tak, to miało się już nie opłacać wywożenie śmieci do lasu. Nie tylko zwykli mieszkańcy, także samorządowcy wierzyli, że skoro obowiązkowy wywóz śmieci będzie powszechny, to będzie też coraz tańszy.

Rok to o wiele za krótko

Na razie nie spełniło się ani jedno, ani drugie.
Bo Kowalskiemu niby się nie opłaci porzucać swoich odpadów gdzieś w rowie, ale jak nabrał takiego nawyku przez pokolenia, to nie oduczy się w niespełna półtora roku. Słusznie zazdrościmy Niemcom, Austriakom czy Szwedom, że segregują śmieci dokładniej i skuteczniej, ale oni mają za sobą kilkadziesiąt lat doświadczenia!

Dopóki w każdej gminie nie powstanie PSZOK, który za rozsądne pieniądze przyjmie gruz po remoncie domu albo przeterminowane produkty z chemicznej czy spożywczej hurtowni, będziemy ciągle na nowo odkrywać dzikie wysypiska będące dziełem małych i większych firm. Na razie podczas porannego biegania napotykam je w swojej peryferyjnej dzielnicy Opola raz po raz.

Najbardziej gorzkim paradoksem śmieciowej rewolucji jest to, że podwyżka cen za wywóz śmieci nie grozi w pierwszej kolejności tym gminom, w których - po przetargu albo i bez niego - odpady wywozi komunalna spółka. Gminne zakłady, w przeciwieństwie do zajmują-cych się wywozem i składowaniem śmieci potentatów, nie muszą na tej robocie szybko zarobić. Mieszkańcy takich gmin mogą się tylko cieszyć.

W gminie Prószków cena płacona przez mieszkańców wprawdzie nie wzrosła, ale z podwórek znikły brązowe kubły na bioodpady (odtąd kto może, będzie je wyrzucał do prywatnego kompostownika). Nie będą też wywożone kubły z zieloną klapą na szkło. Każdy z mieszkańców musi je zawozić sam w wyznaczone miejsca zbiorcze. Słowem, za te same pieniądze ludzie dostaną gorszą usługę.

- Koncerny, nie waham się tak powiedzieć, które zostały na rynku wywozu i składowania odpadów, stawiają nas pod ścianą - mówi Róża Malik, burmistrz Prószkowa. - Gdyby jakość usług miała być utrzymana na dotychczasowym poziomie, mieszkańcy musieliby zamiast po dwanaście złotych płacić po dwadzieścia od osoby. W dodatku mam wątpliwości, czy to jest uczciwa gra. Bo jak pytam na wysypisku w Opolu, dlaczego podwoiła się cena składowania, to słyszę, że znacznie zmalała ilość śmieci i to jest powód. Ale w "Remondisie" - żądającym o milion więcej za wywóz - mówią nam, że w Prószkowie jest śmieci za dużo. To gdzie jest prawda? A największą klęską śmieciowej rewolucji jest to, że w dodatku część odpadów ciągle trafia do lasów, na pola i do rowów. Nie dalej jak wczoraj rolnik zgłosił mi kolejne dzikie wysypisko.

Burmistrz Prószkowa skarży się także na zapisy ustawy, które skutecznie zabijają konkurencję na rynku śmieci.

- Jak chłop do ziemi zostaliśmy przypisani do konkretnego wysypiska w Opolu - wyjaśnia. - Dlaczego nie mogę wozić odpadów do Nysy, gdzie jest taniej i gdzie zapowiadają, że przez najbliższe lata ceny nie wzrosną? Bardzo mi się to nie podoba. Bo spodziewaliśmy się, że skoro wszyscy zostali włączeni w śmieciowy system, to ceny przy nowym przetargu spadną i uda się nam obniżyć stawkę dla rodzin wielodzietnych. Okazało się to mrzonką. Zostaliśmy skazani na monopolistów.

Koszty wywozu śmieci wzrosną także w Opolu.
- Ponad 2,8 mln zł więcej, niż planowano, będzie musiał od stycznia 2015 zapłacić urząd miasta za odbiór odpadów od mieszkańców - informuje Aleksandra Śmierzyńska z biura promocji miasta. - We wszystkich trzech rejonach Opola swoje propozycje złożyło konsorcjum firm Remondis-Elkom, które już teraz ma umowę z miastem. Nowa umowa zostanie podpisana na dwa lata. Na razie nie ma mowy o wyższych opłatach dla mieszkańców. Będziemy na bieżąco monitorować, czy opłaty wnoszone przez nich bilansują się z kosztami.

Po wyborach podwyżki

Logiczny wniosek z tego wywodu jest taki, że albo dotychczasowe opłaty pozwalały na odłożenie jakichś kwot na zapas, a teraz z nich pokryje się różnicę w cenie, albo podwyżki opłat czekają mieszkańców Opola dopiero w przyszłym roku - już po wyborach samorządowych.

Prawdopodobnie właśnie wybory powodują, że na razie samorządy unikają podwyżek. Przerzucając tę decyzję na nowe władze lub przynajmniej na nową kadencję.

Tylko dlaczego w ogóle koszty wywozu śmieci rosną? Apolonia Klepacz z opolskiego Remondisu wymienia trzy podstawowe powody: Przy pierwszych przetargach w wielu gminach zbyt nisko oszacowano ilość odpadów wyprodukowanych przez mieszkańców, jest ich więcej i ich odbiór i zagospodarowanie więcej kosztuje. W 2014 roku nastąpiły podwyżki na wysypiskach, czyli w regionalnych instalacjach przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK-ach).

Wreszcie na cenę ma wpływ poziom usług wymaganych przez gminy. Jeśli klient wymaga zainstalowania kamer na wszystkich samochodach, to trzeba kupić, zamontować i obsługiwać te kamery. Wszystko to generuje koszty dla firmy, ale ostatecznie spadają one na mieszkańców.

Paradoksem śmieciowej rewolucji jest to, że nie podnoszą cen te gminy, w których odpady wywozi własny zakład budżetowy. Tak jest choćby w Lubrzy, której wójt w ogóle nie rozpisał przetargu na wywóz śmieci. Narażając się zresztą na kary.

- Nie dałem się wyrolować - mówi wójt Mariusz Kozaczek - od początku przekonywałem, że nikt nie wywiezie śmieci taniej niż zakład kontrolowany przez gminę. Gmina się na śmieciach nie dorabia. Ale też nikt inny tego nie robi. Wozimy śmieci za stawkę minimalną i jeszcze zatrudniamy ludzi do pracy przy nich. Przecież firmy, które gdzie indziej powygrywały przetargi, nie działają charytatywnie, więc będą windować własne zyski.

U nas mieszkańcy płacą 10 zł, a wywozimy cały asortyment, czyli w 99 procentach realizujemy zapisy ustawy śmieciowej, oprócz przetargu.

Odpady dostarczamy na wysypisko pod Nysą. I te opłaty już od nas nie zależą, ale póki co spokojnie nam ta opłata, którą pobieramy, wystarcza i podwyżki nie są planowane. Mamy, oczywiście, taki sam kłopot jak inne gminy z mieszkańcami, którzy się od płacenia uchylają albo płacą z opóźnieniem, ale to już całkiem inna sprawa.

Gmina Lubrza otrzymała pismo nakładające na nią karę w wysokości 50 tys. zł. Póki co wójt odwołał się od tej decyzji i zapadła cisza. Niewykluczone, że na tym się skończy, jeśli tylko Sejm na czas i gruntownie poprawi ustawę.

Podwyżek cen za wywóz odpadów nie przeprowadził i nie planuje także burmistrz Strzelec Opolskich Tadeusz Goc. Tu także - tyle że w wyniku przetargu - odpady wywozi firma komunalna, która stworzyła konsorcjum z firmą z Kietrza, gdzie jest RIPOK.

Mimo to burmistrz patrzy na śmieciową ustawę po ponad roku funkcjonowania krytycznie.
- Byłoby lepiej, gdyby zadano nam wskaźniki wywozu poszczególnych rodzajów odpadów, a potem dano wolną rękę, jak mamy je osiągnąć. Przecież jesteśmy samorządem. Tymczasem "góra" wymyśliła sztywne rygory, bo nie ma zaufania do gmin, nie ponosząc za swoje decyzje odpowiedzialności. My rok przed wejściem ustawy w życie zaczęliśmy budowę własnego RIPOK-u, wysoko sprawnej sortowni. A ustawodawca zapisał, że RIPOK może powstać tylko tam, gdzie spływają śmieci od co najmniej 120 tys. mieszkańców.
Nikt nie sprawdzał, czy nasze rozwiązanie jest bardziej ekonomiczne. Musiałem wygasić inwestycję zaawansowaną już na sumę 2 mln zł. Skoro nie mogę wozić odpadów tam, gdzie chcę, np. w tym roku do Kietrza, a w następnym do Nysy czy gdzie indziej, to nie ma w tym rachunku ekonomicznego.

Manfred Grabelus, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska, nie ma wątpliwości, że ustawa śmieciowa powinna zostać jak najszybciej zmieniona. Między innymi po to, by wywozem śmieci mogły się zajmować - także bez przetargu - spółki komunalne, przekształcone w tym celu w spółki prawa handlowego. Dziś na rynku zostały praktycznie tylko duże firmy zajmujące się wywozem i składowaniem odpadów. One w dodatku zainwestowały mocno w tabor samochodowy, budowę instalacji itd. Niektóre z nich chcą "odkuć się" jak najprędzej, nie za 10-20 lat, a to winduje ceny.

- Myślę, że te zmiany nastąpią i być może pochopnie zachowały się te gminy, które podpisały umowy z firmami wywozowymi od razu na trzy lata - mówi dyrektor Grabelus. - Ta ustawa powinna być znacznie szybciej i bardziej dynamicznie przystosowywana do rzeczywistości.

Manfred Grabelus nie zgadza się natomiast z tezą, że ustawa przyniosła klęske także w sferze ekologicznej.

- Wszyscy widzimy czasem rzucone gdzieś pod lasem śmieci - mówi. - Ale to rzadko są odpady Kowalskiego, któremu się to zwyczajnie nie opłaca. W rowie lądują raczej przeterminowane dżemy z hurtowni lub gruz czy dachówki przywiezione przez małą firmę budowlaną. Kiedy zakończy się budowa PSZOK-ów w gminach i będzie tam można za niewielką opłatą takie odpady zawieźć, to i ta sytuacja się poprawi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska