Od wczesnego PRL-u do roku 2000. Sylwester na Opolszczyźnie

Archiwum
Przygotowania do sylwestra w kultowym opolskim lokalu "Festiwalowa”. Bilety na takie imprezy znikały już na początku grudnia.
Przygotowania do sylwestra w kultowym opolskim lokalu "Festiwalowa”. Bilety na takie imprezy znikały już na początku grudnia. Archiwum
Świętowanie Nowego Roku jest niewytłumaczalną celebrą. Ludzie się cieszą, że będą o rok starsi, a to nie jest normalne. A przy okazji liczą, że będą szczęśliwsi i bogatsi, co akurat można zrozumieć.

W 1952 roku zbliżający się okres noworoczny zupełnie zdominowała troska o zachowanie pokoju oraz zdemaskowanie zbrodniczych knowań wywiadu amerykańskiego.

Od obowiązku obywatelskiej czujności zwolnieni byli jedynie najmłodsi, którym Zarząd Okręgowy TPD w Opolu zorganizował powitanie Nowego Roku już 28 grudnia, na trzy dni przed terminem, co w epoce planu 6-letniego było szczególnie mile widziane.

Wojewódzki Komitet Organizacyjny nad przygotowaniem centralnej imprezy pracował przez blisko dwa miesiące. Skończyła się ona pełnym sukcesem i jak doniosła prasa, "była jeszcze jednym dowodem, że w państwie ludowym dzieci są największym skarbem".

Dorosłym też się coś od życia należało, rzecz jasna po dobrej robocie. A że rok 1952 "był rokiem dalszego wzrostu stopy życiowej mas pracujących, zgodnie z założeniami planu na Opolszczyźnie powstało 8 dalszych wiejskich ośrodków zdrowia, rozwojowi gospodarczemu Opolszczyzny nie ustępowały osiągnięcia na polu oświatowym i kulturalnym, a rok minął pod znakiem dalszego rozwoju sił wytwórczych" - słowem było co świętować.

Pretekstem do zabawy sylwestrowej w klubie cementowni "Odra" nie była jednak jakaś banalna data w kalendarzu, a okazja zakończenia trzeciego roku planu 6-letniego.

Rok później przed sylwestrem w Naczysławicach rodziny chłopskie spotkały się tradycyjnie, by kolektywnie powspominać przy choince. 83-letni Paweł P. wspomniał czasy, "gdy w Berlinie znaczyły wiele rządy kapitalistyczno-obszarnicze", a jemu - był rok 1908 - udało się kupić za "z trudem uciułane" 1000 reichsmarek w złocie aż 5 juterków ziemi.

Inni miejscowi wspominali czasy nieco późniejsze, jak to niemieckie żołdactwo okradało ich z koni, by jak najszybciej zwiać przed bohaterską Armią Radziecką. W oczach Zofii "pojawił się lęk", ale szybko się okazało, że to jednak nie z powodu wspomnień rosyjskiego wyzwoliciela, ale niemieckiego żołdactwa właśnie.

W sylwestra 1956 chłopów z Naczysławic, które zdaje się w międzyczasie zmieniły nazwę na Naczęsławice, nikt już nie spędzał na siłę pod choinkę, by opowiadali niestworzone głupoty, z których trzeba się było potem spowiadać najpóźniej przed Wielkanocą.

W 1956 na fali odwilży można już było napisać, jak się na przykład bawi złota młodzież na Zachodzie. Niejaki Fritz Deckel z Monachium, "młody, przystojny i bogaty, podczas przyjęcia wepchnął do basenu pływackiego jedną z zaproszonych dam i wskoczył za nią w ubraniu. Niestety żart ten nie znalazł uznania w oczach męża tej pani, który wniósł przeciwko pomysłowemu Fritzowi skargę sądową o zniewagę i obrażenia cielesne".

Nam póki co kąpiel w basenach nie groziła, ale za to za 15 złotych można się było wyszaleć na najweselszej imprezie karnawału - "Melodie i parodie" zorganizowanej z okazji 5-lecia "Trybuny Opolskiej".

Grał 10-osobowy zespół jazzowy Edwarda Wawrzynka, w programie "dixieland, bee-bop, boogie-woogie i swing. Najmodniejsze przeboje z ostatnich amerykańskich filmów rozrywkowych". Impreza odbyła się "w dobrze ogrzanej" hali sportowej Budowlanych przy ul. Dubois", co oznaczało tyle, że w ówczesnych czasach ciepła sala w zimie nie była standardem.

Na nowy, 1957 rok tow. Wiesław Gomułka życzył w pierwszej kolejności klasie robotniczej, "aby podniosła wyżej swój socjalistyczny sztandar przodownika narodu".

Rząd ze swej strony też przygotował prezent - podwyżkę cen drewna i wyrobów drewnopodobnych, papieru, gazet i czasopism oraz cegły i wapna, których bez tego było trudno dostać. Noworoczne podwyżki cen stały się nową świecką tradycją.

Przed sylwestrem 1959, u progu szalonych lat 60. dowiedzieliśmy się, że jakość wędlin jest coraz lepsza, choć… "80 procent zbadanych przez PIH w Opolu prób mięsnych nie odpowiadało normom produkcji". Ale poprawa była, bo "wyniki poprzednich kontroli wypadły jeszcze gorsze".
Rok 1960 witaliśmy w regionie z prawie roznegliżowaną panienką na pierwszej stronie "TO". Widać było, jak wraz z nią krzepnie nasza mała gomułkowska stabilizacja.

Dwanaście miesięcy później Amerykanie naparzali się z Wietnamczykami w delcie Mekongu, a u nas roczne zadania wykonał transport towarowy PKP, przewożąc 339 milionów ton towarów. Hasło: "kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej" nie traciło na aktualności.

Jan Goczoł podzielił się z czytelnikami wrażeniami ze świątecznego spaceru w felietoniku "Joasiu": "W południe wyjdę z Tobą na spacer, znanymi nam dobrze chodnikami obejdziemy tę wielką okrągłą tarczę, nad którą stoją cztery wieżowce, a potem wejdziemy na most nad Rzeką, w której woda wyda nam się też inna - nie tak mroczna i ciężka…".

W ten sposób poeta zasugerował, że nic tak dobrze nie wpływa na człowieka po sylwestrze jak noworoczny spacer na świeżym powietrzu.

A w telewizji o 19.30 "Monitor", potem noworoczne przemówienie przewodniczącego Rady Państwa Edwarda Ochaba, o 20.20 "Przeboje roku cz. II", potem film z serii "Belphegor, upiór Luwru", Divertimento op. 4, o 21.45 dziennik, pół godziny później komedia polska "Dwa żebra Adama", "Przeboje roku", Powitanie Nowego Roku, a o 0.05 "Szynka noworoczna". Kto nie dostał w sklepie, mógł sobie chociaż w telewizji pooglądać.

Dzień po Nowym Roku 1967 "TO" donosiła, że sylwester był u nas wesoły, ale nieco podchmielony. Młodzi bawili się przy nowym superprzeboju Czerwonych Gitar "Nie zadzieraj nosa", a Czesław Niemen może już myślał o swoim wielkim przeboju roku 1967 i wszech czasów "Dziwny jest ten świat". Gazeta naliczyła ponad 1000 oficjalnych zabaw, nie licząc prywatek, które właśnie były w modzie. Opolskie MO interweniowało zaledwie 21 razy.

Najbardziej pechowy był ten sylwester dla 30-letniego Antoniego L., który po kilku kieliszkach wódki pomyłkowo napił się też kwasu solnego. Już wtedy prasa monitorowała pierwsze w roku narodziny.

W Nowy Rok '67 w regionie przyszły na świat dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Dziesięć minut po północy jako pierwszy urodził się "syn obywatelki Helgi Dawid z Ochodzy, ważył 3500 gramów".

Pierwszy wypadek w tym roku zanotowano o czwartej rano w pobliżu Opola. Pod koła taksówki wpadła para wracająca z sylwestrowej zabawy, oboje Nowy Rok zaczęli od szpitala.

Okazuje się, że już za schyłkowego Gomułki Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej.
Do tego stopnia, że przed sylwestrem '69 polskie biura podróży oferowały powitanie lat 70. za granicą: Z Almaturem można było w tym celu wyjechać do Leningradu, Budapesztu, Berlina, Drezna, Lipska i Pragi. Biuro Turystyczne "Turysta" zapraszało na sylwestrowe bale do Rumunii i Jugosławii. Najlepszy pomysł miał jednak PTTK - dla 310 osób zorganizował kulig pod Moskwą. Niedźwiedzi w programie wycieczki nie było.

Jak donosiła prasa, w kraju "Świąteczne zaopatrzenie było dobre", a mieszkańcy Opola "nie mieli powodów do narzekań". Tradycyjnie do "najlepiej zaopatrzonych należały Delikatesy przy ul. Krakowskiej", w mieście zorganizowano dodatkowe objazdowe dostawy świeżych ryb i tylko prywatne piekarnie zanotowały chwilowe przerwy w dostawach.

Na koniec roku tradycyjnie i niezawodnie napływały pomyślne wieści z opolskich fabryk, które przed terminem realizowały plany. Fabryka Kotłów Rafako w Raciborzu zamknęła je dokładnie na 90 godzin przed Nowym Rokiem, ubiegłoroczny sukces powtórzył również "Famak". Nawet pogoda sprzyjała realizacji planów, tym razem akcji "Zima". Mróz dopisał i w samej Warszawie udostępniono 235 lodowisk i ślizgawek, w tym 90 z szatniami.

Francja żegnała 1969 rok bez de Gaulle'a, a my ciągle jeszcze z I sekretarzem Władysławem Gomułką. To był jednak jego ostatni sylwester jako przywódcy partii i narodu. Ludzie podsumowywali swój mijający rok.

Uczennica Irena Sawicka po stronie największych sukcesów zanotowała dobrą cenzurkę z matematyki, a milicjantowi porucznikowi Antoniemu Januszowi rok przyniósł "dalszą stabilizację życia prywatnego - zakończenie meblowania nowego mieszkania". Wśród najbardziej bulwersujących wydarzeń '69 opolska prasa zanotowała wypuszczenie koszul flanelowych, "typ CD - sylwetka krępa i tęga, które pasują do brzucha, a nie pasują do szyi".
W sylwestra 1970 przemówienie wygłosił nowy I sekretarz Edward Gierek, wypachniony swoją ulubioną wodą Old Spice, o czym naród nie wiedział, ale że coś się w Polsce zmienia, czuli raczej wszyscy.

Edward Gierek w imieniu władzy złożył zresztą postanowienie poprawy: "Myśl polityczna, która przewodzi krajowi, musi być zawsze konfrontowana z rzeczywistością, a każde poczyniania - z interesami ludzi pracy".

Po raz pierwszy w historii I sekretarz złożył również życzenia Polakom na obczyźnie. Wtedy to były słowa rewolucyjne, a ludzie, którzy je słyszeli, nie mieli pewności, czy to aby nie złuda po przedawkowaniu alkoholu.

Nowy Rok 1973 witaliśmy już w lepszych nastrojach, choć z zapewnień Gierka niewiele pozostało.

Przodownicy pracy z Opolszczyzny bawili się na wielkim balu sylwestrowym w supernowoczesnym wówczas "Okrąglaku". Sygnał do "wspaniałej niewymuszonej zabawy" dał przewodniczący Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych Stanisław Przybycień. "Trybuna Opolska" donosiła: "takiego powitania Nowego Roku nie pamiętają najstarsi pracownicy kędzierzyńskich Azotów.

Dwie są tego przyczyny - po pierwsze typowo majowa pogoda i zupełnie zwariowany termometr, który wskazywał pięć stopni powyżej zera. Po drugie - doskonałe wyniki produkcyjne, którymi załoga pożegnała Stary Rok".

Prasa ku pokrzepieniu polskich serc pisała o klęsce urodzaju mandarynek w Japonii, a polskie matki tłumaczyły dzieciom, że mandarynki to takie małe pomarańcze, tylko nie piaskowe kubańskie, a więcej pomarańczowe. O smaku nie mówiły, bo mało kto miał je okazję spróbować.

W latach 70. właściwie z roku na rok było coraz lepiej, a gdyby ktoś miał wątpliwości, w sylwestra '74 sekretarz Gierek rozwiewał je całkowicie, w noworocznym przemówieniu obiecując: "Nadchodzące dni okażą się znów lepsze, bardziej owocne, bogatsze w dokonania".

Dobrobyt nie trwa jednak wiecznie, zwłaszcza gdy jest iluzoryczny i na dodatek za pożyczone pieniądze. Lata 70. żegnaliśmy już w nie tak dobrym nastroju, jak je witaliśmy. Rodzina G. podzieliła się z "Trybuną Odrzańską" noworoczną dygresją: tuż przed sylwestrem przyszedł inkasent, a oni nie mieli czym zapłacić za światło.

Prosili, by poczekał do piętnastego, odmówił, światło odłączyli. W domu rodziny G. pali się tylko w jednym pokoju, gdzie śpi matka z dziećmi. W drugim, gdzie śpi ojciec, się nie grzeje, bo nie wystarczyłoby węgla. Węgiel można odkupić od rolników, którzy mają przydziały na hodowlę i odsprzedają, ale dużo drożej.

Poza tym idzie zima, a butów ni ma. Jak donosi prasa, rodzimy przemysł produkuje statystycznie trzy pary butów dla dzieci na rok. Nic dziwnego, że kupienie zimowego obuwia milusińskim graniczy z cudem. Są i inne zwiastuny nadchodzącego kryzysu: Na Barze Golonkowym przy Ozimskiej w Opolu golonka jest tylko w nazwie. Na drzwiach - donosi redaktor - wisi za to kartka "Jedzenia brak".
Od stycznia 1980 za to poprawi się rolnikom, będzie podwyżka najniższych rolniczych emerytur, bo za 1500 złotych miesięcznie już dawno nie da się wyżyć.

W 1981 władza nam zrobiła prezent i to grubo przed świętami - 13 grudnia. No, wesoło nie było, nastroju do sylwestrowej zabawy również.

Na okres świąt z bakalii w Opolu rzucili tylko rodzynki, zaledwie 1700 kilo na wszystkich. Cytrusów było tylko 24,5 tony, ale kolejne 23 tony zostały awizowane, czyli jak dopłyną i ktoś ich nie przejmie po drodze, to będą.

Po zniesieniu zakazu spożycia sprzedano w Opolu 44 tysiące butelek czystej wódki, zaledwie 800 flaszek koniaku, a szampana - 1900 butelek. Co to jest na 130-tysięczne miasto? Licząc, że każda z butelek miała pojemność 0,7 litra, na statystycznego opolanina wypadało około 10 gramów.

Tyle, żeby zamoczyć język. Dla porównania rok wcześniej butelek szampana pękło 22 tysiące. Inna sprawa, że w '81 specjalnie tego szampana nie było za co wypić, chyba że na pohybel komunie. Z okazji 20. stopnia zasilania PAP pocieszała nas, że w RFN też zaczęli oszczędzać energię. A wspomnienie świąt z 1943 roku w "TO" miało nam uświadomić, że jednak bywało już gorzej.

Szła za to braterska pomoc z krajów ludowej demokracji. I tak Bułgaria przysłała polskim dzieciom cukierki, a NRD ciuchy oraz papier toaletowy. Niemcy zawsze byli praktyczni do bólu.

Przed sylwestrem niektóre sklepy w Opolu zamknęły się na cztery spusty. Nie było sensu grzać pustych pomieszczeń, w końcu węgla też nie było.

"Gdyby jeszcze był towar" - marzyła kierownik Wydziału Handlu i Usług UM, Lucyna Hasiak. Z okazji Nowego Roku wojewoda Mikołajewicz apelował, by "w stanie wojennym myśleć o przyszłości", może dlatego, że w teraźniejszości trudno się było jutrzenki dopatrzyć.

"Jak żyć dalej" - pytał w noworocznym felietonie Jan Goczoł i sobie nie odpowiedział. Ale prawie wszyscy wchodziliśmy w ten nowy 1982 mocno przetrąceni, poeci nie stanowili tu wyjątku, a jako ludzie nadprzeciętnie wrażliwi - nawet wręcz przeciwnie.

Przed sylwestrem'89 po banany i pomarańcze to już jechała prywatna inicjatywa. Zresztą za jej przyczyną trafiał także różny inny towar. W Opolu sklep ze sprzętem RTV prosto z Niemiec otworzyła firma "Olech", na miejscu od razu powstało 5 list kolejkowych, bo było taniej niż w "Peweksie" i "Baltonie", choć ciągle za dewizy.

Tego sylwestra nie dożył towarzysz Ceausescu, rumuński dyktator, za to premier Mazowiecki miał się dobrze i bił rekordy popularności. Na koniec roku w sondażach wyprzedził nawet prymasa i Lecha Wałęsę.

To był ostatni sylwester, przed którym alkohol był "towarem strategicznym", odtąd nikt nie zawracał sobie głowy tym, czy go starczy, bo wiadomo było, że tak. Polska nam normalniała - przynajmniej w kwestii zaopatrzenia.
Od 1 stycznia 1994 TVP zmieniała system nadawania z SECAM na PAL i prasa namawiała ludzi, by przestrajali telewizory, abonament TV wynosił wtedy 60 tysięcy i prawie wszyscy płacili.

A policja kończyła rok akcją "Zapora", która miała zatrzymać rzekę nieakcyzowanego alkoholu i papierosów, nieuchronnie płynącą do nas z Zachodu, spotykając się z ciepłym przyjęciem konsumentów.

Rok 1996 kończyliśmy zaskoczeni wyborem Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta i zaszczyceni Noblem dla Wisławy Szymborskiej, dzięki któremu wielu Polaków po raz pierwszy miało okazję usłyszeć o poetce.

W Nowym Roku obudziliśmy się z nową walutą, przestaliśmy zarabiać w milionach, a nowa złotówka warta była tyle co stare 10 tysięcy. Na Rynku w Opolu "to był jeden z najspokojniejszych sylwestrowych wieczorów od kilku lat". Tradycyjnie w sylwestra po południu w Opolu nie można było dostać pieczywa.

Magiczną datą był sylwester '99 - wchodziliśmy w rok dwutysięczny, a wielu niesłusznie się wydawało, że zaczyna się właśnie wiek XXI. Zaczął się on, jak wiadomo, rok później. Jednak magia daty 2000 miała swoje znaczenie i wielu rodaków postanowiło ten dzień przywitać szczególnie, czyli nie na białej sali.

Balów sylwestrowych było zatrzęsienie. Na opolskim Rynku Nowy Rok witało 5 tysięcy ludzi, w Nysie - około tysiąca, a w Kędzierzynie-Koźlu -dwa tysiące. Pojawiła się nowa świecka tradycja - tłuczenie butelek po szampanie.

Generalnie butelki fruwały, petardy pękały, cud, że nikt nie został ranny. Opolanie żegnali lata 90. bez żalu. Czasy były bowiem dynamiczne: pani Aleksandra z Opola skrupulatnie podliczyła, że w 1999 benzyna drożała aż 25 razy. Pierwszym Opolaninem urodzonym w roku 2000 był Kacper Sitek, przyszedł na świat o godzinie 0.03.

Pierwsze miłe zaskoczenie było takie, że milenijna pluskwa 2000 nie zainfekowała naszych komputerów. Panika była tak wielka, że w sylwestra w urzędzie wojewódzkim dyżurował z tej okazji specjalny sztab kryzysowy. To był sygnał, że w nowej erze ludziom częściej i coraz łatwiej się będzie robić wodę z mózgu.

Nową świecką tradycję usiłował wprowadzić wojewoda Adam Pęzioł. Na 1 stycznia zaprosił do siebie na noworoczne śniadanie przedstawicieli partii, władzy, mediów, kleru oraz biznesu. Na gorąco serwowano żurek i bogracz, był szwedzki stół, a na nim rozliczne wędliny oraz rybne przekąski.

Był szampan i dwa gatunki innego wina: francuskie Chardonnais i węgierskie Egri Bikawer, no i namysłowskie piwo. Niestety, być może za sprawą zbójeckiej pory (dla wszystkich z wyjątkiem kleru) śniadanie u wojewody nie przeżyło go na stanowisku. Jedno przez te wszystkie lata się nie zmieniło. Kiedy jak kiedy, ale w ten jeden wieczór w roku wypada w przytomności dotrwać chociaż do północy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska