Odcinkowy pomiar prędkości w Łosiowie. Auta jadą zbyt wolno

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Auta grzecznie jadą jedno za drugim. Takiego porządku przed wprowadzeniem odcinkowego pomiaru prędkości mieszkańcy Łosiowa nie widzieli.
Auta grzecznie jadą jedno za drugim. Takiego porządku przed wprowadzeniem odcinkowego pomiaru prędkości mieszkańcy Łosiowa nie widzieli. Jarosław Staśkiewicz
Auta wloką się przez Łosiów, bo ludzie boją się odcinkowego pomiaru prędkości.

- Jadąc przez Łosiów, zawsze zwalniam do czterdziestki - przyznaje Tadeusz Konecki, kierowca z Opola. - Wiem, że to o 10 kilometrów mniej od prędkości dozwolonej w tym miejscu, ale wolę dmuchać na zimne.

Takich kierowców jak pan Tadeusz jest więcej, to z kolei powoduje, że przy wzmożonym ruchu przez Łosiów ciągnie się sznurek samochodów.

- Wówczas trudniej przejść przez ulicę, trudniej też włączyć się do ruchu z posesji czy z ulic bocznych - mówi jeden z mieszkańców Łosiowa, który zadzwonił w tej sprawie do nto. - Trzeba liczyć na uprzejmość innych kierowców, by nie stać bez końca.

Wszystko za sprawą systemu odcinkowego pomiaru prędkości. Pierwszy taki system w Polsce został zamontowany w ubiegłym roku właśnie w Łosiowie. Urządzenia mierzą średnią prędkość na dłuższych odcinkach dróg (od 10 do 20 km). Na obu końcach objętego pomiarem fragmentu są zamontowane kamery, które rejestrują czas, w jakim dany pojazd go pokonał. Na tej podstawie system liczy średnią prędkość, z jaką jechał pojazd. Jeśli będzie wyższa od tej dozwolonej, kierowca dostanie mandat. Jak zapewniają fachowcy, nowy system jest skuteczniejszy od fotoradarów. Te ostatnie mierzą bowiem prędkość tylko w konkretnym miejscu.

Policjanci apelują, by nie przesadzać ze zbytnim zwalnianiem.

- Jeśli jest ograniczenie do 50 km/h, to znaczy, że można tyle jechać, no chyba, że warunki drogowe na to nie pozwalają, bo jest np. ślisko - mówi podinspektor Maciej Milewski z wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Przepis mówi wprost, że kierowca powinien poruszać się z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym.

- Więc nie może też jechać zbyt wolno i blokować ruchu. Grozi za to od 50 do 200 złotych mandatu, na konto takiego kierowcy mogą też powędrować dwa punkty karne - dodaje Maciej Milewski.

Starszy sierżant Patrycja Kaszuba z Komendy Powiatowej Policji w Brzegu mówi, że tutejsza drogówka nie musi na razie interweniować z powodu zbyt wolnej jazdy.

- Tak się dzieje tylko wówczas, gdy na autostradzie A4 doszło do jakiegoś zdarzenia i więcej kierowców wybiera alternatywną drogę krajową nr 94 - tłumaczy policjantka.

Łukasz Majchrzak z działającego przy Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (zarządza fotoradarami i odcinkowymi pomiarami prędkości) przyznaje, że docierają do niego z całej Polski informacje o kierowcach, którzy na odcinkach objętych nadzorem tak na wszelki wypadek jadą o wiele wolniej, niż pozwalają na to przepisy.

- Ale żaden z nich nie musi obawiać się, że chwila nieuwagi może kosztować ich mandat za przekroczenie prędkości - zapewnia Łukasz Majchrzak. - Nasze urządzenia dają kierowcy możliwość popełnienia błędu bez konsekwencji finansowych. Nie rejestrują bowiem przekroczenia prędkości o 10 i mniej kilometrów na godzinę.

Krótko mówiąc, na ograniczeniu do 50 kilometrów na godzinę, najniższa prędkość, jaką zarejestruje fotoradar czy odcinkowy pomiar prędkości, to 61 km/h.

- Dlatego kierowcy nie powinni przesadzać ze zbyt wolną jazdą - dodaje Majchrzak.

Odcinkowy pomiar prędkości w Łosiowie spełnił swoje zadanie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo.

- Odkąd go zamontowali, nie było u nas żadnego wypadku, żadnej ofiary śmiertelnej, wcześniej było bardzo niebezpiecznie - zachwala Mieczysław Adamiszyn z Łosiowa.

Na przykład trzy lata temu w zderzeniu busa z tirem zginęła jedna osoba, a cztery zostały ranne. Kierowca ciężarówki z naczepą zaczął gwałtownie hamować, doprowadził do „złamania” zestawu. Wtedy doszło do zderzenia z volkswagenem T4. W tym samym roku w centrum wsi wywróciła się cysterna. Tym razem obyło się bez ofiar. Mieszkańcy pamiętają też dachującą skodę, która dosłownie zmiotła barierki oddzielające jezdnię od chodnika. Gdyby ktoś po nim szedł, zginąłby na miejscu.

- Teraz ludzie nie boją się wreszcie przechodzić przez główną drogę czy puszczać dzieci po zakupy - kończy Adamiszyn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska