Oddajcie nam Śląsk

Redakcja
Z Tomaszem Mazurem, liderem opolskiego Ruchu Autonomii Śląska, rozmawia Mirosław Olszewski

- W obiegowej opinii jesteście separatystami, których działalność może przynieść szkodę interesom państwa. Spotkał się pan z takimi zarzutami?
- Tak. Najbardziej spektakularne zarzuty wysunął pod naszym adresem Urząd Ochrony Państwa przed dwoma laty. Ciekawe, ale raport najpierw pojawił się na stronach internetowych UOP, a potem równie raptownie zniknął. Faktem jest jednak, że narobił nam całkiem sporo kłopotów. Wielu ludzi niezorientowanych w naszych celach mogło ugruntować swoje wrażenie, że jesteśmy finansowani przez Związek Wypędzonych w celach niezwykle wrednych - mianowicie oderwania Śląska od Polski i pewnie... przyłączenia go do Niemiec. A to wierutna bzdura. Nie mamy żadnych kontaktów ze Związkiem Wypędzonych, a jeśli domagamy się autonomii, to dlatego, że czujemy się jako Ślązacy eksploatowani ponad wszelką miarę.

- Żaden region w Polsce nie czuje się rozpieszczany przez władze warszawskie, ale żeby od razu występować o rozwód?
- Ależ my nie żądamy żadnego rozwodu. W istocie autonomia oznacza wzmocnienie idei i praktyki samorządności. Przypominam, że termin autonomia pochodzi z języka greckiego i znaczy właśnie samorządność. U nas politycy wszystko poplątali, dlatego na hasło autonomia wielu ludzi reaguje alergicznie: oho, szykują nam nieomal rozbiór państwa... A to nieprawda. Nawiasem: Śląsk miał przed wojną automomię. Dzisiaj domagamy się tylko, by III RP uznała decyzję władz II RP i oddała nam, co zabrała.

- Dlaczego politycy zakłamali znaczenie tego pojęcia?
- Świadomie. Jeśli traktuje się Śląsk jak dojną krowę i chce tak traktować w przyszłości, to przecież nie można pozwolić na żadne przejawy samodzielności mieszkających tu ludzi.

- A samorządy?
- Gdyby określić je jednym słowem, to brzmiałoby ono: fikcja! Cóż to za samorząd, który za każdym razem, gdy zechce coś zrobić na swoim terenie musi zabiegać w Warszawie o pieniądze? Jest w Polsce "system klamki" i dojścia decydują o tym, co można zrobić, a czego nie.

- W deklaracji "O nas" napisaliście między innymi, że autonomia to możliwość gospodarowania owocami swej pracy. Dobrze, ale nie sam Śląsk stworzył swą potęgę przemysłową. Istniejące tu firmy były budowane wysiłkiem całego społeczeństwa. Czy reszcie nic się od Śląska nie należy?
- Przecież nie zamierzamy się z Polski wyprowadzać! Co więcej - chcemy, by w ramach swej polityki finansowej Skarb Górnośląski zarządzał dochodami z podatków i opłat pobieranych w regionie w kwocie nie mniejszej niż 60 procent. Reszta wpływałaby do budżetu państwa.

- Jak wyliczono te sześćdziesiąt procent? Czy ktoś zadał sobie trud analizy, czy to wystarczająco dużo jak na potrzeby Śląska? A może za mało?
- Zdaniem naszych ekspertów, to kwota wystarczająca.

- Kim są ci eksperci?
- To kompetentni fachowcy.

- Kilka lat temu, gdy wprowadzano nowy podział administracyjny kraju, Opolanie w zdecydowanej większości opowiedzieli się przeciwko połączeniu z województwem katowickim. Nie chcieliśmy wpaść do śląskiej "czarnej dziury" i połączyć z obszarem największej klęski ekologicznej w Europie. Dlaczego mielibyśmy dziś chcieć być z wami w śląskiej autonomii?
- Po reformie powstały dwa województwa, które są - co często podkreślamy - jak nowotwory. Granica między nami jest zupełnie sztuczna i niepotrzebna. A co do tej klęski, to nie przesadzajmy. Górny Śląsk należy do szybko rozwijających się regionów i sądzę, że niebawem odzyska należną mu rangę. A Opolszczyzna? Przecież to między innymi wasza gazeta pisze o dramatycznej sytuacji gospodarczej regionu. Przecież gdyby nie możliwość wyjazdów za granicę do pracy, nasz region byłby na dnie pod względem liczby osób bez szans na zatrudnienie. Teraz w dodatku pada kasa chorych. Skoro jesteśmy Ślązakami, czy nie powinniśmy wspólnie ratować nasz Śląsk?

- Nic nie stoi na przeszkodzie. Granica między nami nie jest z drutu kolczastego. Co przeszkadza w nawiązywaniu współpracy?
- Przede wszystkim fakt, że zupełnie niepotrzebnie we wszystko miesza się warszawska centrala. To jest to, o czym mówiłem wcześniej. To my, w ramach autonomii, moglibyśmy określać podatki od istniejących firm, a potem swobodnie dysponować zebranymi pieniędzmi. Gdyby tak było, moglibyśmy, mając w ręku system podatkowy, prowadzić dużo bardziej elastyczną, ukierunkowaną na wzrost politykę gospodarczą. Zresztą nie odkrywamy tu żadnej Ameryki. W landach niemieckich samorządy mają duży zakres samodzielności, a co najważniejsze - własne budżety, z których mogą swobodnie korzystać.

- Chcecie Polski federalnej?
- Tak. Naszym zdaniem, byłoby to zgodne z panującą w Europie koncepcją "Europy 100 Flag". Jedną z tych flag byłaby flaga śląska.

- RAŚ ma orientację prawicową czy lewicową?
- Nie interesują nas polityczne waśnie. Jako Ślązacy jesteśmy przede wszystkim pragmatykami. Szanujemy odmienne poglądy, także ze względu na to, że przecież na Śląsku miesza się tyle kultur, że przywykliśmy żyć wśród różnic. Ruch Autonomii Śląska nie jest także w żadnym wypadku ugrupowaniem mniejszościowym. Wolimy określać się jako ruch regionalny, do którego przystąpić może każdy, bez względu na pochodzenie, wyznanie, czy poglądy, jeśli tylko identyfikuje się z naszymi celami, programem i... zwyczajnie kocha Śląsk.

- Kto według was może być uznany za Ślązaka?
- Przede wszystkim każdy, kto tu mieszka i chce być uznawany za Ślązaka. Tym bardziej, jeśli urodził się na Śląsku lub jest potomkiem Ślązaków. Nie zamierzamy nikomu badać metryk, określać stopnia śląskości. Sam zresztą urodziłem się poza Śląskiem, ale mieszkam tu i los tej ziemi i ludzi leży mi na sercu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska