MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oddech nie wrócił

Edyta Hanszke [email protected]
Ojciec i córka utonęli w środę w jeziorze w Januszkowicach.

Tragedia wydarzyła się na tak zwanym jeziorze dużym. W niewielkiej dmuchanej łódce, przypominającej kształtem kanoe, pływały dwie osoby.

- To było po południu, po godzinie 17. Ktoś zauważył, że pływaków nie ma w łódce i zaczął krzyczeć - przypomina sobie pan Henryk z Januszkowic, który podejrzewa, że pięcioletnia dziewczynka mogła wypaść z łódki, a ojciec próbował ją ratować. - Mógł zaplątać się w szuwary albo wpaść do jakiegoś dołu. Tutaj dno jest bardzo nierówne - przekonuje.
Krzyki usłyszał też właściciel pobliskiego ośrodka wypoczynkowego. - Z naszego pomostu widać miejsce, gdzie kapali się turyści. Ktoś zauważył, że dzieje się tam coś złego - relacjonuje Mariusz Mucha.
Na miejscu zobaczył, że dwóch chłopców próbuje wyciągnąć z wody mężczyznę. Dziewczynka była już na brzegu. - Próbowałem reanimować tych ludzi, ale nie udało się przywrócić im oddechu - wspomina. - Nie pomogła też akcja ratunkowa lekarzy z pogotowia.

Policja ustaliła, że 40-letni mężczyzna miał podwójne obywatelstwo: niemieckie i polskie.
Nad jeziorem w Januszkowicach nie ma ratowników ani tablic z zakazem kąpieli. - Obiekt należy do Polskiego Związku Wędkarskiego. Częścią zarządza prywatny właściciel - mówi Jan Wyrwoł, sołtys Januszkowic.
Mariusz Mucha twierdzi, że wypadek zdarzył się już poza jego terenem.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska