Właściwie już w 22. minucie było po meczu. Wówczas obrońca GKS Dominik Uryga obronił ręką strzał Kamila Kowalczyka i zobaczył czerwoną kartkę. Kilka sekund później z rzutu karnego na 2-0 podwyższył Dominik Franek (już w 8. min samobójcze trafienie zanotował Lesław Uram) i stało się jasne, że opolanie w tym meczu nie stracą punktów.
Gościom należy oddać, że do końca grali otwartą piłkę i starali się prowadzić grę. Jednak w ten sposób stwarzali Oderce okazje do kontr, po których padały kolejne bramki. Z dobrej strony pokazał się Kamil Kowalczyk. Autor dwóch trafień wywalczył także rzut karny i zanotował asystę przy trafieniu Tomasza Schichty. Mimo to napastnik z Opola nie był zadowolony.
- Powinienem zdobyć jeszcze co najmniej dwie bramki, ale raz trafiłem w poprzeczkę, raz obrońca wybił piłkę z linii bramkowej, a jeszcze miałem sytuacje sam na sam - mówił Kamil Kowalczyk. - W sumie liczy się jednak kolejna wygrana drużyny, ale na treningach muszę popracować nad skutecznością.
Goście w całym meczu mieli z kolei zaledwie trzy sytuacje. Raz w polu karnym w doskonałej sytuacji po starciu z Jakubem Bellą upadł Rafał Samborski, ale sędzia uznał, że napastnik GKS udawał. Potem bramkarz Oderki świetnie obronił strzał Samborskiego z najbliższej odległości, a Marek Suchocki trafił w boczną siatkę.
- Zagraliśmy zbyt otwartą piłkę, ale nie mieliśmy nic do stracenia - przyznał Łukasz Bonar, pomocnik GKS-u. - Mimo osłabienia staraliśmy się prowadzić grę i nie wypadliśmy fatalnie. Pozwoliliśmy rywalowi na grę z kontry i to wykorzystał. Poza tym sędzia popełnił dwa błędy, gdyż każdej drużynie należał się rzut karny. Nasz mógł dać gola do szatni i może finał byłoby nieco lepszy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?