Odpowiadał za spowodowanie śmiertelnego wypadku po pijaku. Sąd go uniewinnił

Archiwum
Archiwum
To była jedna z najbardziej zawiłych spraw tego typu, z którą musiał się zmierzyć opolski wymiar sprawiedliwości.

W ustaleniu tego, kto w feralnym momencie siedział za kierownicą volkswagena golfa brali biegli z Wrocławia, Krakowa i Poznania, cztery psy wytresowane do wyczuwania zapachów oraz fachowcy od daktyloskopii.

18 marca 2006 roku na ul. Dworcowej w Długomiłowicach pod Kędzierzynem-Koźlem volkswagen golf z olbrzymią siłą uderzył w betonowe ogrodzenie posesji i przewrócił się na dach. Na miejscu zginął Andrzej G. Właściciel samochodu - Dawid M. wyszedł z wypadku bez większych obrażeń. To on pobiegł do pobliskiego baru powiedzieć co się stało.

31-letni Dawid M. od początku twierdził, że to nie on siedział za kierownicą samochodu. Prokuratura umorzyła sprawę, jednak na jej decyzję zażaliła się matka ofiary. Sąd nakazał śledczym, by ponownie się nią zajęli.

W końcu prokuratura oskarżyła Dawida M. o spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu. Okazało się bowiem, że w chwili zdarzenia miał 1,3 promila (ofiara 2,6 promila). Oskarżony tłumaczył, że feralnego dnia przyjechał razem z Andrzejem G. do jednego z tamtejszych warsztatów samochodowych.

Wcześniej kupili butelkę wódki. Podczas pobytu w warsztacie pili alkohol. Nagle Andrzej G. miał wybiec na zewnątrz i wsiąść do golfa na miejsce kierowcy.

- W ostatniej chwili dobiegłem do auta i wskoczyłem na fotel pasażera, zaraz po tym Andrzej ruszył - mówił Dawid M. - Kilkaset metrów dalej uderzyliśmy w płot.

Biegli z Wrocławia uznali, że samochodem kierowała ofiara. Druga opinia, sporządzona przez biegłych z Krakowa, wskazywała na Dawida M. Trzecia, przygotowana przez fachowców z Poznania, potwierdziła ustalenia biegłych z Wrocławia.

Zlecono więc badania osmologiczne. Policyjne psy miały rozpoznać po zapachu, który z mężczyzn siedział na fotelu kierowcy. Chociaż zaangażowano w nie aż cztery czworonogi, nie przyniosły rezultatu, podobnie jak badanie linii papilarnych na kierownicy.

- Bo do samochodu w tym czasie miało dostęp wiele osób - mówi sędzia Waldemar Krawczyk z Sądu Okręgowego w Opolu.

Jednym żelaznym dowodem były natomiast zeznania świadka, który idąc do warsztatu widział siedzącego za kierownica golfa Andrzeja G. i wskakującego na miejsce pasażera Dawida M. To przeważyło szalę na korzyść 31-latka, którego sąd uniewinnił od zarzutu spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu.

Wyrok jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska