Odra Opole porażki z Jagiellonią Białystok wstydzić się nie musi

Łukasz Baliński
Łukasz Baliński
Odra Opole - Jagiellonia Białystok 0-2.
Odra Opole - Jagiellonia Białystok 0-2. Mariusz Materlik
Przygoda w Pucharze Polski dla Odry się skończyła, ale opolscy piłkarze mogą wracać do gry w lidze z podniesionymi czołami. Tym bardziej, że serwują nam nocne tempo gier na początek wiosny... i to nie tylko w lidze.

Podopieczni Mariusza Rumaka na zapleczu elity rozegrali już w tym roku trzy mecze (w tym jeden zaległy) z czego w piątek wieczorem przekonująco wygrali u siebie. Do tego we wtorek postawili się w Pucharze Polski wicemistrzowi kraju, a już w niedzielę czeka ich kolejne wyzwanie. Wtedy to bowiem zmierzą się na wyjeździe z nieobliczalną Puszczą Niepołomice. Drużyną z którą opolanom zawsze gra się ciężko.

- Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do wiosny, co pokazał mecz z Jagiellonią Białystok - nie kryje defensor naszego zespołu Serafin Szota. - Myślę, że częstotliwość spotkań nie przysparza nam problemów. Jesteśmy w stu procentach przygotowani fizycznie do najbliższego meczu - zaznaczał młody stoper tuż po spotkaniu z czwartą obecnie drużyną ekstraklasy, którego stawką był awans do półfinału krajowego pucharu.

W nim to niebiesko-czerwoni postawili się jednej z najlepszych ekip Polski ostatnich lat. Dumny z postawy swoich podopiecznych był po tym starciu trener niebiesko-czerwonych, dumni byli sami zainteresowani i ich kibice. Szkoleniowiec rywali również nie szczędził im pochwał.

- Odra postawiła nam od początku spotkania bardzo trudne warunki i to był bardzo ciężki dla nas mecz - przyznawał Ireneusz Mamrot. - Przez pół godziny było nerwowo. Kończący pierwszą połowę kwadrans był już trochę lepszy, początek drugiej połowy również. Przed golem na 0-2 Odra miała stuprocentową okazję, ale taka jest piłka...

Szkoleniowiec miał na myśli sytuację w której tuż przed końcem regulaminowego czasu gry przy stanie 0-1 „piłkę meczową” miał wspomniany Szota, ale ta spadła mu na „gorszą” nogę i stoper gospodarzy z pięciu metrów posłał futbolówkę wysoko nad poprzeczką. To się zemściło, gdyż opolan dobił w kolejnej akcji Patryk Klimala i było po emocjach.

- Ja nie często znajduje się w takich sytuacjach, ale to nie jest wytłumaczenie i nie ma też usprawiedliwienia czy to była gorsza noga czy fakt, że nie jestem napastnikiem - nie krył Szota. - Powinienem taką okazję wykorzystać, tym bardziej, że lepszej w meczu chyba nie mieliśmy, a gdybym to zrobił to byłaby dogrywka, gdzie już wszystko mogłoby się zdarzyć - dodawał. -Niemniej jednak jestem dumny z całej drużyny, bo pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z najlepszymi w Polsce jak równy z równym.

W podobnym tonie wypowiadał się opiekun naszego zespołu, choć też zaznaczał, iż to spotkanie pokazuje mu, ile dzieli jego zespół od miejsca w którym chce z nim być.

- Można być dumnym z chłopaków - zaznaczał Rumak. - Tak czy inaczej o trofeum dalej gra Jagiellonia. My zaszliśmy daleko, teraz pozostaje nam liga, ale jesteśmy pełni optymizmu. Szkoda, że pucharowa przygoda się skończyła, ale głów nie opuszczamy. Dalej robimy swoje - dodawał i przy tym dziękował kibicom. - Fantastycznie się czułem. Dzisiaj było tu czuć ekstraklasę. To była wielka piłka w Opolu, coś więcej niż zawsze. Wielki szacunek dla tych ludzi, którzy przyszli i fantastycznie nas dopingowali. To nas poniosło.

Co do samego przebiegu meczu to zwracał uwagę na to, że pierwszej odsłonie niebiesko-czerwonym zabrakło odwagi.

- Powiedziałem chłopakom w szatni: „Trochę odwagi, a będzie dobrze” - zdradzał, choć też przyznawał, iż w drugiej połowie jednak to wicemistrz Polski przejął inicjatywę. - Zrobiliśmy zmiany, próbowaliśmy przesunąć grę na połowę przeciwnika, ale szło nam to trudno. Straciliśmy bramkę i… w tym momencie zespół zaczął utrzymywać się przy piłce. Oczywiście, było to też spowodowane faktem, że cofnęła się Jagiellonia. Mieliśmy jedną sytuację, którą mogliśmy skończyć. Tak to już w piłce jest, że jeśli się nie kończy, to robi to przeciwnik.

Opolanie mogą żałować tym bardziej, że do momentu straty pierwszej bramki przyjezdni nie stworzyli sobie żadnej klarownej sytuacji.

- Ta ich pierwsza bramka wpadła z niczego, prosta strata w bocznym sektorze i poszło, choć jeszcze można było temu zapobiec - nie mógł odżałować Rafał Niziołek. - Zadecydował jeden błąd, a mecze takie jak ten toczą się do pierwszej straconej bramki. Jagiellonia to ekipa z ekstraklasy. Cofnęła się po tym trafieniu i nie dała nam stworzyć dobrej okazji. Przegraliśmy, ale możemy być z siebie zadowoleni, bo zagraliśmy naprawdę dobry mecz, byliśmy równorzędnym przeciwnikiem dla aktualnego przecież wicemistrza Polski - dodawał pomocnik naszej ekipy. - Na pewno będziemy czuć duży niedosyt jeszcze przez środę, ale myślę, że postaramy się jak najszybciej skupić na lidze, bo w niej też mamy o co walczyć. Musimy teraz zbierać punkty. Choć przygoda się skończyła, to myślę że z podniesionym czołem możemy pożegnać się z rozgrywkami o Puchar Polski i wracać do ligi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska