Czujemy się oszukani, bo klub miał nam zapłacić przed meczem z Widzewem, a po raz kolejny nie zrobił tego - uciął Marcel Surowiak. - Na wiele rzeczy się godzimy, ale nie na oszukiwanie.
- Według zapewnień działaczy w piątek mieliśmy dostać część wypłat - mówi Łukasz Ganowicz, który wraz z Markiem Traczem przekazali kolegom, że pieniędzy nie ma. - Wcześniej miały być w poniedziałek, więc znów nas zwodzono. Nie wytrzymaliśmy, były nerwy. Wcześniej milczeliśmy, graliśmy jak najlepiej potrafiliśmy. Obdarzyliśmy zarząd ogromnym kredytem zaufania, a teraz czara goryczy się przelała.
- Prezes powiedział, że da sobie łeb uciąć, jeśli w piątek nie dostaniemy kasy. Mamy więc prezesa bez głowy! - dodaje kolejny z zawodników, pragnący zachować anonimowość. - Dlaczego nie chcę się ujawniać? Żeby nie być kozłem ofiarnym i nie wylądować w rezerwach, a potem stracić to, co zarobiłem.
Pieniądze na wypłaty miały pochodzić z wadium, które klubowi miał przekazać zwycięzca przetargu na zakup gruntów w Zakrzowie.
- W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że nie otrzymamy pensji z powodu... krachu finansowego na światowych rynkach - mówi Ganowicz - Powtórzyłem te słowa w szatni. Koledzy śmiechem omal mnie nie zabili. Teraz słyszymy o wtorku, ale już przestajemy wierzyć.
- Niestety, takie są procedury - wyjaśnia dyrektor Leszek Wróblewski. - Nic nie możemy przeskoczyć choćbyśmy chcieli. Pieniądze miały być w piątek i o tym poinformowaliśmy zespół, bo wiemy, że sytuacja nie jest komfortowa. Niestety, problemy finansowe i przedłużające się formalności kredytowe sprawiają, że dopiero we wtorek wszystko będzie zakończone. O więcej proszę pytać prezesa.
Z Andrzejem Dusińskim, mimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować. Przez weekend miał wyłączony telefon.
- Nie ma wielkich zadłużeń, piłkarze przesadzają - mówiono jednak kilka dni temu w klubie. Kontrakt Błażeja Karasiaka miał być rozwiązany, gdyż nie zapłacono mu ponoć tylko 300 złotych. A tymczasem...
- Czekam pół roku, a klub zalega mi z wypłatą za cztery miesiące - mówi podstawowy piłkarz Odry. - Za kwiecień dostałem 10 procent, za maj 80, w czerwcu i lipcu nie zobaczyłem złotówki. Dopiero w sierpniu wypłacono mi wszystkie pieniądze za ten miesiącu, ale już we wrześniu nie było żadnego przelewu. Kończy się październik i wciąż nic. Nie mam za co żyć, kredyty mnie zjedzą, a żona chyba zabije.
- Przychodząc do Odry wiedziałem jaka jest sytuacja - mówi Marcin Rogowski.
- Jednak działacze pewne zobowiązania poczynili i z nich się nie wywiązują. Walczymy o swoje rodziny i tak dalej być nie może. Zostawiamy masę zdrowia na boisku i nie wiemy, czy ktoś to docenia. Chyba tylko kibice.
- Największy żal mam do prezesa o to, że nie potrafi z nami rozmawiać, że nie stać go, aby przyjść do szatni i powiedzieć jak jest - dodaje Marcin Feć. - Nie jest różowo i bałem się meczu z Widzewem. Wciąż słyszę: wyłączyli mi telefon, wywalają mnie z mieszkania, nie mam na rachunek, za co mam dojeżdżać. Są kłopoty, ale w każdym meczu damy z siebie wszystko. Z Ruchem też będziemy walczyć o wygraną. To nasza praca. Szkoda, że ostatnio niepłatna.
- Jest beznadziejnie i nie wiem jak mogliśmy pół sezonu funkcjonować w pierwszej lidze, bo organizacyjnie też jest bałagan - dodaje inny piłkarz. - Teraz nikt już się nie nabierze i zimą zespół może się rozlecieć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?