Odra się dzieli. Kryzys w brzeskiej fabryce cukierków

Tomasz Dragan
To, co przez lata było siłą brzeskiej fabryki cukierków, dzisiaj stało się jej przekleństwem. Nie ma już śladu po mitycznej jedności załogi fabryki, która sama założyła jeden z najlepszych opolskich zakładów. Kiedy emeryci z obecnymi pracownikami firmy zajęci są kłótnią o wpływy, pieniądze i udziały, rekiny polskiego biznesu po cichu wykupują akcje spółki żeby przejąć przedsiębiorstwo.

Pomysł na ten biznes był prosty i jak na początek polskiej transformacji ustrojowej niezwykle skuteczny. Ludzie, kierując się wałęsowską maksymą, "wzięli sprawy w swoje ręce" i sami stworzyli sobie miejsce pracy. Nabrali kredytów w bankach, by kupić majątek państwowego Przedsiębiorstwa Wyrobów Cukierniczych "Odra". Zastawiali domy, mieszkania, ziemię itp., by mieć na wykup akcji. W taki sposób w 1993 roku z państwowego molocha powstała spółka akcyjna. W całości należąca do pracowników zakładu.

Na Opolszczyźnie, ale też i w kraju okrzyknięto tę przemianę mianem modelowej. W ciągu kilku lat spółka pracownicza nie tylko podtrzymała świetność marki Odry w Polsce i za granicą, ale rozwinęła nowe produkty, rynki zbytu. Dzisiaj nie ma śladu po dawnej komitywie między przyjaciółmi, kolegami z pracy, a niejednokrotnie twórcami świetności brzeskiej fabryki cukierków. Stoją po dwóch stronach barykady: obecni pracownicy i część emerytów - po jednej, po drugiej - również emeryci, ale w liczbie kilkudziesięciu osób. Siłą tych ostatnich nie jest wcale doświadczenie, którego nabrali, pracując w przemyśle słodyczy, ale posiadane przez nich akcje zakładu.

Z rodziną się nie pociągnie
- Firmę trzeba restrukturyzować, bo inaczej za trzy, cztery lata nie będzie po niej śladu - przekonuje Czesław Greczyn, do niedawna wiceprezes zarządu Odry, a dzisiaj emeryt. To jego osoba jest wskazywana przez pracowników fabryki jako główny winowajca całego zamieszania z wojną o akcje zakładu. W fabryce nie mówią o nim inaczej jak: secesjonista. Zdaniem załogi to on doprowadził do sprzedania części akcji Odry holdingowi Jutrzenka. - Znam te opinie i, prawdę mówiąc, nie jestem zaskoczony - dodaje Czesław Greczyn. - Zdania nie zmieniłem od co najmniej kilku lat. Co z tego, że Odra jest świetnym producentem wyrobów cukierniczych, jeśli brakuje jej efektywności w zyskach, ma bardzo duże zadłużenie. A zyski, jeśli już w ogóle jakieś są, sięgają co najwyżej kilkuset tysięcy złotych. Nie można nikogo zwolnić, bo to ciotka, kuzyn itp. W takim rodzinnym stanie firma długo nie pociągnie i szkoda, że załoga tego nie rozumie. Być może ktoś fałszuje prawdziwy obraz firmy, wmawiając ludziom, że jest inaczej.

Czesław Greczyn między wierszami wyraźnie wskazuje na aktualnych członków zarządu i rady nadzorczej. Jak mówi, nie chcą zauważać trudności w zakładzie, dla utrzymania swoich posad.

Walczę o firmę, nie o siebie
- Sytuacja jest trudna nie dlatego, że mamy jakieś problemy finansowe - ripostuje Cecylia Zdebik, prezes zarządu Odry. - Zaszkodziła nam grupa byłych już pracowników zakładu. Uciekli na emerytury i postanowili pozbyć się akcji. Zamiast dbać o swoje wieloletnie miejsce pracy, któremu poświęcili niejednokrotnie po 40 lat życia, kierują się niezrozumiałymi dla nas korzyściami w postaci szybkiego zysku za sprzedane akcje. Nie patrzą na kolegów, którzy tu nadal pracują. Jeśli sprzedadzą nas komuś obcemu, to firmie grozi zapaść, a pracownikom zwolnienia. Co do mojej osoby, to chciałabym wyjaśnić: walczę o fabrykę, a nie o siebie! Każdy, kto mnie zna, doskonale wie, że już od jakiegoś czasu mam prawa emerytalne i sobie poradzę.
Zyski i ludzie

Zamieszanie wokół Odry zaczęło się pod koniec minionego roku. Czesław Greczyn jako wiceprezes tuż przed odejściem na emeryturę postawił
sprawę jasno: wraz z grupą dużych akcjonariuszy-emerytów zamierza sprzedać udziały Janowi Kolańskiemu, właścicielowi znanej cukierniczej firmy Jutrzenka. Informacja zelektryzowała nie tylko sam zarząd, ale i załogę. Rozpoczęło się gorączkowe bieganie do domów udziałowców-emerytów. Związkowcy i szeregowi pracownicy chodzili od drzwi do drzwi i prosili o litość.

Aby nie sprzedawali akcji i wstrzymali się z tą decyzją jakiś czas. - Tu nie chodzi o zyski, ale o ludzi - obawia się Anna Hojczyk, przewodnicząca jednego z trzech związków zawodowych działających w Odrze. - Przecież w naszej firmie pracują całe rodziny. Ludzie, kiedy dowiedzieli się o próbie sprzedaży akcji przez emerytów, byli zszokowani. Każdy doskonale wie, że jeśli przyjdzie ktoś z zewnątrz, nie będzie mu zależało na załodze. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której pracę traci np. połowa z ponad 600-osobowej załogi Odry. Dla Brzegu to katastrofa.
Jednak Kolański nie dał za wygraną. Kilka dni temu zakomunikował, że ma już blisko 20 procent akcji. Odkupił je bez zbędnego szumu od emerytów w ciągu zaledwie dwóch miesięcy.
Zapowiedział też, że strategicznym celem jego holdingu jest przejęcie jak największej liczby akcji brzeskiej Odry. Tak by niebawem mogła stać się częścią jego grupy kapitałowej. Załoga Odry w jeszcze większym niepokoju oczekuje na rozwój sytuacji. Tym bardziej że Cecylia Zdebik potwierdziła, iż z rozmowy z Kolańskim dowiedziała się o jego planie przeniesienia całej produkcji wyrobów karmelkowych oraz części chałwy do Opatówka. Tam jest główna siedziba holdingu, a biznesmen buduje nowe hale produkcyjne.

Jan Kolański to rekin polskiego biznesu spożywczego. W 2007 roku zajmował 48. miejsce na liście stu najbogatszych Polaków. Jego majątek wyceniany był na 360 mln zł, czyli trzy razy tyle, ile jest warta dzisiaj Odra. Zaczynał w latach 90. jako skromny sprzedawca ziół. Dzisiaj jest największym akcjonariuszem holdingu Jutrzenka, skupiającego m.in. dawne zakłady cukiernicze: Jutrzenka, Goplana, Kaliszanka. W koncernie jest też firma Ziołopek oraz popularna marka wody pitnej Helena. Z rodziną kontroluje prawie 64 procent akcji giełdowej spółki Jutrzenka. Pakiet jest wart ponad 380 milionów złotych, a w 2009 roku dał blisko 600 mln zł przychodu. Kolańskiego po prostu stać na zapłacenie każdej ceny za akcje Odry. Wyceniane średnio na 5 do 7 zł za sztukę udziały właściciel Jutrzenki ma kupować po 9, a nawet 11 zł. Cena zależy od tego, kto ma ile i jakich akcji. Te na okaziciela są najtańsze. Imienne o liczbie głosów od 2 do 5 są najdroższe. Odra wyemitowała w sumie 3 mln 850 tys. akcji.

Ludzie niestety ciągną do pieniędzy…
- Tu nie chodzi o żadne ratowanie firmy, świetność, miejsca pracy czy inne dyrdymały - mówi wprost były wysoko postawiony w hierarchii zakładowej pracownik Odry. Prosi o zachowanie anonimowości, bo od kilku lat jest emerytem, a z byłą i obecną załogą utrzymuje jak najlepsze stosunki. Jego zdaniem sytuacja jest o wiele prostsza, niż to się komuś wydaje. - To, co było siłą zakładu, stało się jego przekleństwem. Mowa o samych akcjonariuszach, stanowiących, jak to się kiedyś mówiło, jedną wielką rodzinę Odry. Któż nie pamięta tych balów zakładowych, jakie organizowaliśmy na zamku! To były czasy. Chwaliliśmy się: akcje są nasze i nikt nas nie jest w stanie przejąć, obyśmy tylko dobrze pracowali i nie robili długów. Taka była filozofia naszej spółki. I muszę przyznać, że sprawdzała się. Przynajmniej przez kilkanaście lat. Niestety, ludzie ciągną do pieniędzy, a zwłaszcza na emeryturze. Tak już jest. Dlatego kiedy pod koniec grudnia z firmy przeszło na emeryturę kilkadziesiąt osób, mających w sumie mnóstwo akcji, stało się jasne, że to koniec tej wspaniałej miłości i jedności firmy. Dla emerytów udziały stały się po prostu bezwartościowym papierem. Na dywidendy, czyli zyski z akcji, nie mieli co liczyć, bo w firmie bieda. A trzymać w szafie papiery, które kiedyś może coś jeszcze będą warte?

- Sytuacja w Odrze jest trudna - mówi jedna z emerytek firmy, która wstrzymała się ze sprzedażą udziałów Kolańskiemu. - Jak to w biznesie: raz lepiej, raz gorzej. Zadłużenie sięga co najmniej kilkunastu milionów złotych. Ale o tym się głośno nie mówi. Dla fabryki, której majątek jest szacowany na 120-150 milionów, takie długi mogą okazać się zabójcze. Na dodatek wciąż mamy kryzys, cukier drożeje, surowce też. Inne firmy się łączą, tylko Odra samotnie dryfuje na mapie producentów słodyczy. Zatem trudno oczekiwać, że w ciągu kilku lat przyjdą duże zyski z akcji. To właśnie wykorzystuje Kolański. Rozpuścił wici, że będzie kupować akcje, emeryci zacierali ręce. Dla nich to jedyna szansa odzyskania pieniędzy jakie zainwestowali w papiery wartościowe.

W biznesie nie ma sentymentów
Jaka przyszłość czeka brzeską Odrę? To największy pracodawca w borykającym się z blisko 20-procentowym bezrobociem powiecie brzeskim. "Cukierki" są jedną z czołowych opolskich firm. Sama Cecylia Zdebik przyznaje, że zarząd zastanawia się, co zrobić, aby Odra wyszła z tego procesu obronną ręką. Spółka zatrudnia 648 pracowników. Jedno jest pewne: o utrzymaniu stuprocentowego kapitału akcyjnego w rękach byłych i obecnych pracowników nie ma co marzyć. Firmy nie stać na szybkie skupienie akcji po dużo wyższych cenach, niż oferuje Jan Kolański. A na rynku pojawił się jeszcze jeden poważny gracz starający się o akcje Odry. To świetnie prosperujące Zakłady Przemysłu Cukierniczego w Otmuchowie. Dlatego dla Odry najbardziej realne wydają się dwa scenariusze: albo firma połączy siły z zakładami cukierniczymi w Otmuchowie, albo wejdzie w skład holdingu Jana Kolańskiego. Zarząd brzeskiej spółki wyraził zgodę na sprzedaż akcji zakładom cukierniczym w Otmuchowie. W ten sposób chce połączyć siły z inną opolską firmą cukierniczą, która ma dać gwarancję dalszego bytu Odry. Otmuchów zatrudnia ponad 840 osób i z małego niegdyś zakładu stał się prężną firmą.

- Owszem, interesujemy się Odrą z kilku powodów. Po pierwsze zakłady leżą blisko siebie, w jednym regionie i przed laty były nawet częścią jednego państwowego zjednoczenia firm - argumentuje Bernard Węgierka, prezes zarządu Zakładów Przemysłu Cukierniczego Otmuchów. - Wydaje się naturalne, że dwie duże i dobre firmy mogą wspólnie prowadzić produkcję. Zwłaszcza że mamy różne wyroby, a połączenie kapitału spowodowałoby, że moglibyśmy stać się konkurencją dla największych na rynku. Zatem prowadzimy rozmowy z zarządem i akcjonariuszami Odry o dalszej współpracy biznesowej.

Jan Kolański, prezes zarządu Jutrzenka Holding SA, uspokaja: - Celem Jutrzenki Holding jest stworzenie silnej spożywczej grupy kapitałowej, która z powodzeniem będzie mogła konkurować nie tylko na polskim rynku, ale również na rynkach zagranicznych. Zarząd Jutrzenki podjął decyzję o przeniesieniu produkcji karmelków, czyli cukierków twardych, do spółki Odra, która ma w tym obszarze niewykorzystane moce produkcyjne i również kompetencje, jest idealnym miejscem do ich produkcji.

- Taki kierunek pozwoli na optymalne wykorzystanie mocy produkcyjnych, a tym samym utrzymanie miejsc pracy. Sztandarowy produkt Odry - chałwa - wymaga inwestycji technologicznych i silniejszej promocji. Naszym celem jest dokapitalizowanie Odry, co w dalszej kolejności zaowocuje zdecydowanymi inwestycjami w nowe linie technologiczne czy kampanie marketingowe. Stawiamy przede wszystkim na rozwój firmy i wzmocnienie jej pozycji rynkowej. Prowadząc rozmowy z zarządem Odry i przedstawiając im naszą strategię działania, nigdy nie wspominaliśmy o zwolnieniach pracowników, wręcz odwrotnie. Dla nas pracownicy firmy Odra to ogromny potencjał , który umożliwi rozwój tego przedsiębiorstwa.

Cecylia Zdebik: - Jak widać, to już nie te czasy, kiedy takie firmy jak nasza mogły jednoosobowo działać na rynku. W biznesie nie ma sentymentów i przykro, że musimy tego doświadczać. Co się może stać z zakładem? Walczymy o utrzymanie jak największej liczby akcji w naszych rękach i o to, aby w firmie nadal pracował taki stan załogi. Ale jest to bardzo ciężkie w realizacji. Do Otmuchowa jest nam chyba jednak najbliżej.

Czytaj e-wydanie »
od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska