W gabinecie starosty Artura Widłaka oprócz niego samego, dziś o godz. 10 pojawiła się wicestarosta Gabriela Tomik. Początkowo nieobecni byli dwaj pozostali członkowie zarządu, tj. Jakub Gładysz i Marek Piasecki. Z powodu braku kworum (minimum 3 osoby) żadne decyzje nie mogły zostać podjęte.
O tym, że Widłak i Gładysz szukają okazji do odwołania Majchera było wiadomo od tygodnia, a ujawniła to tzw. "afera taśmowa". Upubliczniono wówczas nagrania, na których Gładysz opowiadał o zemście na dyrektorze szpitala za jego zaangażowanie w lokalną politykę. Wiadomo było również, że Piasecki i Tomik będą go bronić.
Piasecki i Gładysz formalnie byli dziś na zwolnieniu lekarskim i dlatego sprawa dyrektora miała w ogóle nie być poruszana.
- Pan starosta widząc, kto jest w gabinecie wykręcił jednak numer do pana Gładysza. Ten po 15 minutach pojawił się na posiedzeniu zarządu - opowiada wicestarosta.
W tym momencie w gabinecie było trzech członków zarządu, czyli kworum. Starosta, ni z gruszki, ni z pietruszki poinformował, że właśnie w tej chwili będzie głosowana uchwała o zwolnieniu dyrektora ZOZ-u, choć porządek obrad nie przewidywał takiego punktu. Widząc co się dzieje Gabriela Tomik wstała i dosłownie wybiegła z gabinetu.
Mniej więcej w tym samym momencie starosta i drugi członek zarządu podnieśli ręce za uchwałą o dyscyplinarce dla Majchera. Chwilę później zwolnienie na piśmie zawieziono do szpitala. - Obecni na sali radcy prawni uznali, że decyzja jest prawomocna - mówi starosta Artur Widłak.
- Nie było na mnie na sali, nie głosowałam, a obrady w dwuosobowym składzie były nielegalne - przekonuje z kolei Gabriela Tomik.
Próbowaliśmy ustalić, czy wychodząca z gabinetu podczas głosowania wicestarosta formalnie jest jeszcze uczestnikiem posiedzenia, czy też nie. Komentarza w tej sprawie odmówił nam dziś mecenas Mirosław Semeniuk, radca prawny starostwa.
Sam starosta Widłak nie znalazł też czasu, aby wyjaśnić, jakie są powody zwolnienia Majchera.
- Poinformowano mnie, że zostałem zwolniony, ponieważ prowadzę działalność leczniczą w konkurencyjnej dla ZOZ-u spółce "Majcher Olejnik", czego zabrania mi mój kontrakt menedżerski - mówi Anatol Majcher.
Zarzuty uważa jednak za bezpodstawne, ponieważ to nie on prowadzi tę spółkę, tylko jego żona, a tego kontrakt już mu nie zabrania.
Murem za dyrektorem stanęły związki zawodowe. - Jeżeli starosta i zarząd nadal będą działać w taki sposób, to podejmiemy akcję protestacyjną lub strajk w trybie natychmiastowym - zapowiada Marek Szulc, przewodniczący "Solidarności" w kozielskim szpitalu.
Pod tą deklaracją podpisały się też inne związki zawodowe.
Niewykluczone, że sprawa odwołania Majchera trafi do sądu. Jego obowiązki ma teraz pełnić Andrzej Mazur.