Odzyskana kobiecość

Redakcja
Alina Kuleczko-Pyda poddała się rekonstrukcji piersi w Opolskim Centrum Onkologii dwa lata temu. Wykonał ją dr Tomasz Sachanbiński, chirurg onkolog.
Alina Kuleczko-Pyda poddała się rekonstrukcji piersi w Opolskim Centrum Onkologii dwa lata temu. Wykonał ją dr Tomasz Sachanbiński, chirurg onkolog. Paweł Stauffer
Okrutna choroba ich nie załamuje. Wygrywają walkę z rakiem, okupioną cierpieniem, ale na tym nie poprzestają. W Opolskim Centrum Onkologii już około 60 kobiet poddało się rekonstrukcji piersi.

48-letnia Alina Kuleczko-Pyda przeżyła szok nie do opisania, gdy 4 lata temu dowiedziała się, że ma nowotwór i musi przejść operację.

- Wcześniej regularnie chodziłam na usg. piersi, wynik był zawsze prawidłowy i to mnie uspokajało - opowiada. - Poza tym w mojej rodzinie nikt nie chorował na raka, nie mam uszkodzonego genu BRCA1, o którym tyle teraz się mówi, więc nie mogłam uwierzyć, że akurat mnie to spotkało. Pewnego dnia w trakcie kąpieli nagle zauważyłam, że moja prawa pierś jest dziwnie twarda. Najpierw tłumaczyłam sobie, że to skutek przeziębienia, przewiania. Ale nie dawało mi to spokoju, bo zgrubienie nie mijało. Poszłam więc do onkologa, on nie miał żadnych wątpliwości. To był guz.

Należało jeszcze zrobić biopsję, ale trzeba było na nią czekać 4 tygodnie. Pani Alina poszła więc na to badanie prywatnie. Co dziwne, wynik wcześniejszej diagnozy nie potwierdził się, potem wyszło na jaw, że biopsja została źle wykonana.

- Na szczęście lekarz z Opolskiego Centrum Onkologii oznajmił mi, że operacja i tak jest konieczna, bo guz trzeba wyciąć, więc się jej poddałam, nie miałam innego wyjścia - wspomina opolanka. - Inaczej kto wie, jak by się to skończyło...

Guz miał aż 5,7 centymetra. - Po obudzeniu się spytałam lekarza, czy zachowałam pierś, bo po cichu liczyłam, że może jednak udało się ją uratować. Onkolog odpowiedział, że musiał ją amputować. Nowotwór był tak zaawansowany, że nie pozostawił mu wyboru.

Pomyślałam wtedy o moich dzieciach, jak mam nimi pokierować, czy zdążę, zanim staną się samodzielne. Jeśli ktoś nie miał raka lub niewiele o nim wie, myśli, że to wyrok śmierci.

I ja tak wcześniej uważałam. Ale życie wszystko weryfikuje. Postanowiłam stoczyć walkę z wrogiem, którego nosiłam w sobie, i mam nadzieję, że pokonałam go na zawsze.

Wcześniej musiała jednak przejść zabieg usunięcia węzłów chłonnych, potem chemioterapię. - To coś strasznego, to jest umieranie za życia - wyznaje. - Ale przekonałam się na własnej skórze, że człowiek potrafi znieść więcej, niż myśli.

Moge nosić bluzkę z dekoltem

Gdy już otrząsnęła się z cierpienia i złych myśli, gdy odrosły jej włosy, jeszcze piękniejsze niż przed chemią, pomyślała, że nie chce już dłużej być okaleczona.

Martwić się, czy nie przesunęła się wkładka, imitująca pierś i czy ktoś tego nie zauważy. Właśnie minęły dwa lata od radykalnej operacji. Gdy zgłosiła się do Opolskiego Centrum Onkologii na kolejne badanie kontrolne, doktor Tomasz Sachanbiński zagadnął: "Pani Alinko, to kiedy robimy rekonstrukcję?". Zgodziła się bez namysłu.
.
Operacja trwała 5 godzin. Polegała na odtworzeniu piersi z tkanek własnych kobiety, w tym przypadku pobranych z pleców. Zakończyła się sukcesem. Było to dwa lata temu.

- Jestem taka szczęśliwa z tą nową piersią, bo mogę nosić bluzki i sukienki z dekoltami, już nie muszę zapinać się po samą szyję, ani oglądać blizny - podkreśla Alina Kuleczko-Pyda, członkini opolskiego klubu Amazonek.

- Przede wszystkim psychicznie czuję się o wiele lepiej, bo piersi to jednak atrybut kobiecości. Dojrzałam już nawet do tego, żeby chodzić na onkologię jako wolontariuszka. Pokazuję zrekonstruowaną pierś innym kobietom, które przeszły amputację lub dopiero je ta operacja czeka. Tłumaczę, że mogą postąpić podobnie, a potem cieszyć się życiem, ładnie wyglądać. Niestety wiele pań po zamyka się w sobie, żyje w ciemności, zamiast wyjść do ludzi.

Pani Alina właśnie szuka dla siebie nowego stroju kąpielowego. Zamierza tego lata wyjść na plażę w dwuczęściowym, jednoczęściowy wyrzuci.

Leczenie to nie wszytsko

Na Opolszczyźnie raka piersi wykrywa się co roku u ok. 380 kobiet. U 200-250 musi dojść do amputacji. Każda z nich mocno przeżywa zarówno śmiertelną chorobę, jak i to, że zostanie okaleczona. Pojawia się lęk i pytania: Jak rodzina, znajomi w pracy to przyjmą?

Czy mąż mnie nie porzuci, bo jestem już niepełnowartościową kobietą? Na świecie Amerykanie jako pierwsi zwrócili uwagę właśnie na ten problem, że trzeba coś zrobić, aby przywrócić pacjentkom po mastektomii poczucie kobiecości.

Przed ponad 20 laty zaczęli przeprowadzać operacje rekonstrukcyjne, uznając, że każda kobieta ma do tego prawo. Takie operacje wykonuje się też w Polsce i finansuje je w całości NFZ.

W Opolskim Centrum Onkologii przeprowadza się je od 8 lat. Początkowo były to 2-3 zabiegi rocznie, teraz jest ich coraz więcej. Długo był to temat tabu, ale po tym, jak słynna gwiazda Angelina Jolie przyznała się do podwójnej mastektomii i rekonstrukcji piersi, pewnie to się zmieni.

- Leczenie raka piersi musi się składać z kilku etapów: operacji, chemioterapii i radioterapii, a to wszystko powinna uwieńczyć rehabilitacja psychofizyczna, uwzględniająca rekonstrukcję piersi - podkreśla dr n. med. Aleksander Sachanbiński, ordynator Oddziału Chirurgii Onkologicznej Opolskiego Centrum Onkologii.

- Rekonstrukcja odbywa się poprzez odtworzenie piersi z tkanek własnych pacjentki, pobieranych głównie z płatów brzucha albo - poprzez wszycie ekspanderoprotezy. To silikonowa proteza napełniana solą fizjologiczną, czyli roztworem obojętnym dla organizmu. Nie wypełniamy jej jednak od razu, tylko sól, poprzez mały port, dostrzykujemy potem kilkakrotnie. Skóra musi się bowiem rozciągnąć, powoli zaadaptować.

Pacjentka po operacji wychodzi do domu i przychodzi na taki zabieg do szpitala co dwa tygodnie. Trwa on pięć minut i odbywa się w znieczuleniu miejscowym.

Ideałem jest rekonstrukcja piersi z tkanek własnych. Ale nie każda kobieta po mastektomii może z niej skorzystać. Do przeciwwskazań należy obciążenie innymi chorobami, np. cukrzycą, niewydolnością serca (operacja wymaga długiej narkozy i może ono tego nie wytrzymać), wiek powyżej 50. roku życia, jak też palenie papierosów. Nikotyna niszczy bowiem ukrwienie i miejsce po zabiegu źle się goi, może dojść do odrzucenia przeszczepionych tkanek. Ważne jest również, by kobieta nie przechodziła wcześniej operacji brzusznych.

- Rekonstrukcje piersi to nie są fanaberie, kobiety mają do nich pełne prawo, ale też nie przeprowadzamy ich bezkrytycznie - zaznacza dr Aleksander Sachanbiński. - Amerykanie wykonują je nawet u pacjentek śmiertelnie chorych, nie rokujących wyleczenia. My podchodzimy do tego inaczej. Wcześniej wszystko dokładnie z pacjentką omawiamy i wybieramy to, co powinno być dla niej najlepsze. Zdarzały się odmowy. Zawsze pytamy, czy to decyzja przemyślana?

Jednej z pań, która przeszła w Opolskim Centrum Onkologii obustronną mastektomię, zrekonstruowano piersi częściowo z tkanek własnych i częściowo używając ekspanderoprotez. Potem zażyczyła ona sobie jeszcze dorobienie brodawek i przeszła kolejny zabieg. - Wiemy, że ta pani wyszła potem za mąż, cieszy się zdrowiem i życiem - dodaje ordynator Oddziału Chirurgii Onkologicznej OCO.

Od razu nowa pierś

Barbara Barnuś z Kędzierzyna-Koźla też sama wyczuła guza w prawej piersi. Badanie usg., potem mammografia i biopsja potwierdziły najgorsze przypuszczenia. Było to pod koniec 2010 roku, miała wtedy 35 lat. A jej dwaj synowie zaledwie 6 i 3 lata.

- Od razu wiedziałam, że usuną mi pierś, od razu też pogodziłam się z tym, bo zdrowie i życie było dla mnie najważniejsze - wyznaje pani Barbara. - Miałam przecież dla kogo żyć. Tuż po rozmowie z lekarzem w Opolskim Centrum Onkologii zadzwoniłam do męża i się rozszlochałam. Rak w tym wieku? To przecież niemożliwe.

Wtedy mąż powiedział: "Nie martw się, poradzimy sobie z tym". Potem przez cały czas mnie wspierał. Spotkało mnie dużo ciepła ze strony rodziny, przyjaciół, koleżanek z pracy. To było dla mnie ważne.

Pani Barbara w tym całym nieszczęściu miała też dużo szczęścia, gdyż lekarze zaproponowali jej jednoczesną amputację i rekonstrukcję. Taka operacja trwa około 6 godzin.

- Ani się nie zawahałam, bo będąc już w szpitalu, widziałam, jak inne kobiety przeżywają ogromny szok, gdy przywożą je z bloku operacyjnego. Popadają w apatię albo strasznie rozpaczają, nie chcą przyjąć do wiadomości, że zostały okaleczone, nie widzą przed sobą już żadnej przyszłości. Mnie ten szok ominął. Od razu odzyskałam utraconą pierś.

Musiała jeszcze przejść chemioterapię i radioterapię - siedem tygodni naświetlań. Skóra była spalona, ale pierś dobrze to zniosła. Zregenerowała się. Blizna na brzuchu, choć przebiega od biodra do biodra, jest coraz mniej widoczna. Całe leczenie trwało rok. Było ciężko, ale było warto.

- W sanatorium spotkałam kobiety, które przeszły mastektomię, i pytały mnie, ile nowa pierś mnie kosztowała - dodaje pani Basia. - Były zdziwione, że można to zrobić za darmo. Bo nikt im tego nie zaproponował.

Barbara Barnuś stara się zapomnieć o przebytej chorobie, ale często powraca pytanie: dlaczego rak ją dopadł. Była przecież bardzo przezorna, przeszła nawet rozszerzone badania genetyczne, które żadnego ryzyka nie wykazały, urodziła dwoje dzieci i długo karmiła je piersią, co ma m.in. chronić przed nowotworem piersi.

Widocznie o raku ciągle za mało wiemy, a naukowcy gubią się w domysłach, prześcigają w teoriach.

Amazonka zakłada szpilki

Najstarsza pacjentka w Opolskim Centrum Onkologii, która zdecydowała się na rekonstrukcję piersi, miała 65 lat. Najmłodsza, jak dotąd, była 35-letnia pani Barbara.

- Od razu widać, że pacjentki, które przeszły taką operację, lepiej funkcjonują, nabierają pewności siebie - ocenia dr Tomasz Sachanbiński, specjalista z zakresu chirurgii ogólnej i onkologicznej z Opolskiego Centrum Onkologii, który wykonuje rekonstrukcje piersi. - Czują się znowu kobietami, przechodzą metamorfozę. Nabierają radości życia, a wiadomo, że optymizm, pozytywne myślenie i odpowiednio dozowana aktywność fizyczna w dużym stopniu chronią przed rakiem. Naukowcy już to udowodnili.

Natomiast dotąd niewiele kobiet zdecydowało się na drugi etap rekonstrukcji - uformowanie brodawki i otoczki. To też zabieg bezpłatny. Zwykle panie tłumaczą to w ten sposób: My nie oczekujemy cudów, tylko chcemy znów włożyć bluzkę z dekoltem, to nam wystarczy.

Dr Tomasz Sachanbiński uczył się rekonstrukcji piersi pod okiem najlepszych - we Włoszech, Niemczech i w polskich klinikach. - We Włoszech takie operacje są na porządku dziennym, nawet u pań w podeszłym wieku. Pewnie i my do tego dojdziemy.

Okazuje się, że wśród Polek niechęć do rekonstrukcji wynika nie tylko z braku informacji o takiej możliwości. Ale też często ze strachu przed nawrotem raka. Panuje bowiem przekonanie, że może lepiej tego miejsca nie ruszać. Albo obawiają się, że ewentualny nawrót choroby będzie wtedy trudniej wykryć.

- Żadne badania kliniczne nie potwierdzają zależności między rekonstrukcją piersi, a wznowieniem nowotworu - zapewnia dr Tomasz Sachanbiński. - Stopień ryzyka jest taki sam u kobiet po rekonstrukcji, jak i u tych, które się jej nie poddały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska