Ofiary Łambinowic nie będą zapomniane

Fot. Witold Chojnacki
Przybyli na otwarcie cmentarza ofiar powojennego obozu w Łambinowicach ich krewni ze wzruszeniem odnajdywali na tablicach pamiątkowych imiona i nazwiska bliskich. Niektórzy przyjechali z okolicznych miejscowości, inni musieli pokonać kilkaset kilometrów, jadąc z Niemiec. Obiecują, że będą tu przyjeżdżać często.
Przybyli na otwarcie cmentarza ofiar powojennego obozu w Łambinowicach ich krewni ze wzruszeniem odnajdywali na tablicach pamiątkowych imiona i nazwiska bliskich. Niektórzy przyjechali z okolicznych miejscowości, inni musieli pokonać kilkaset kilometrów, jadąc z Niemiec. Obiecują, że będą tu przyjeżdżać często. Fot. Witold Chojnacki
Wczoraj uroczyście otwarto cmentarz ofiar powojennego obozu. Obok przedstawicieli władz w uroczystościach uczestniczyli liczni byli więźniowie i ich rodziny.

Dziewięćset kilometrów z miejscowości Siegen jechała na uroczystości do Łambinowic pani Magdalene Huhl. W obozie przebywała z rodzicami i siedmiorgiem rodzeństwa w wieku trzech, pięciu, siedmiu, dziewięciu, jedenastu i trzynastu lat. Ona sama miała lat 19, gdy w roku 1945 przywieziono ją do obozu z Bielic. - Rodzice tu zginęli - mówi pani Magdalene, pokazując ze wzruszeniem ich imiona (Gertrude i Heinrich Teuber) uwiecznione na tablicy pamiątkowej.

W uroczystościach uczestniczyli m.in. przedstawiciele władz rządowych i samorządowych regionu, parlamentarzyści. Rząd polski reprezentował minister Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, stronę niemiecką - konsul generalny Peter Ohr, dyrektor w MSZ dr Hans Joergen Heimsoeth i wiceprezydent Niemieckiego Stowarzyszenia Opieki nad Grobami Wojennymi prof. Dieter Landgraf-Dietz.

Młodzież zaciągnęła wartę honorową przy głazach z nazwami miejscowości, których mieszkańcy zginęli w obozie.
(fot. Fot. Witold Chojnacki)

GROBY WOŁAJĄ O POKÓJ
Abp Alfons Nossol:
- Nigdy więcej wojny. Groby żołnierskie na całym świecie są wielkimi kaznodziejami pokoju, podobnie jak mogiły pomordowanej ludności cywilnej - kobiet, dzieci i starszych mężczyzn i w byłym Lamsdorf na Śląsku już po zakończeniu ostatniej wojny. One krzyczą po dziś dzień głośno o zmianę usposobienia, o wewnętrzne nawrócenie i przemianę serca ludzkiego, by wreszcie stało się w pełni człowieczym sercem. (...)
Nasz dzisiejszy łambinowicki akt oddania hołdu niewinnym powojennym ofiarom ludności cywilnej na naszej pięknej rodzinnej ziemi śląskiej pragnie mieć na uwadze wszystkich cierpiących minionego XX wieku. Pragniemy złożyć hołd ofiarom wieku mordów, ludobójstwa i czystek rasowych, etnicznych, politycznych i ideologicznych. Pochylamy przy tym w głębokiej pokorze głowy przed nimi, obiecując solennie brać czynny udział w budowaniu świata, w którym będą rządziły już nie śmierć i nienawiść, lecz miłość. To przecież jest testamentem umęczonych i pomordowanych oraz ich rodzin. Nam nigdy nie wolno zapomnieć. Zapomnienie to kwestia psychologii. Przebaczenie to obowiązek serc i umysłów chrześcijańskich.
(Z kazania ordynariusza opolskiego podczas nabożeństwa ekumenicznego rozpoczynającego otwarcie cmentarza ofiar powojennego obozu w Łambinowicach).

Obchody rozpoczęło dwujęzyczne (polsko-niemieckie) nabożeństwo ekumeniczne, któremu przewodniczyli ordynariusz opolski abp Alfons Nossol i biskup diecezji katowickiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego Tadeusz Szurman.
- Stajemy na ziemi cmentarnej, która nie musiała stać się cmentarzem, na miejscu, o którym chciano zataić prawdę, bo chciano zapomnieć o tych, którzy tam leżą. Jest to więc szczególny pomnik martyrologii ludzi niewinnych, ofiar fałszywych ideologii i zwyczajnego odwetu. Choć stajemy tutaj po wielu dziesiątkach lat od tamtych wydarzeń, to dobrze się stało, że możemy poświęcić tę ziemię spoczynku ofiar obozu pracy. Nie chcemy przez to rozpamiętywać przeszłości, rozdrapywać ran czy oceniać tamtych wydarzeń, ale pragniemy, by dokonał się tu akt pojednania i spojrzenie w przyszłość - mówił biskup Tadeusz Szurman.

Przy tzw. krzyżu pokutnym gości witali wójt gminy, marszałek i wojewoda opolski. Historię i symbolikę łambinowickiego obozu omówił dr Edmund Nowak, dyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych.
- Przez pół wieku obowiązywały o nim różne prawdy, półprawdy i mity - mówił dr Edmund Nowak. - Prawda często przeplatała się z fałszem. Tworzyły się całkowicie oderwane od siebie i przeciwstawne symboliki Łambinowic, rozdarte między czasem wojny i okresem powojennym, wypełnione wzajemnymi urazami, oskarżeniami, narodowymi uprzedzeniami i emocjami. Dla Polaków nazwy Lamsdorf, Łambinowice oznaczały jeniecką gehennę i trudne przeżycia z lat 1939-1945, o powojennym epizodzie nie wiedziano lub też nie chciano słyszeć. Władze Polski Ludowej zaciągnęły nad historią tego obozu szczelna kurtynę milczenia. Ostra cenzura uniemożliwiała ujawnianie pełnej prawdy o Łambinowicach, również tej wojennej. W świadomości znacznej grupy ludzi funkcjonowała całkowicie inna symbolika Łambinowic, związana z latami 1945-1946 i powstała na apokaliptycznym opisie wydarzeń w obozie. Spowodowało to, że powojenny obóz w Łambinowicach w oczach niemieckiej i europejskiej opinii publicznej urósł do rangi symbolu prześladowań i zbrodni popełnionych przez Polaków na ludności niemieckiej już po zakończeniu wojny.

Byli więźniowie i ich rodziny nie potrafią się pogodzić z tym, że obóz powojenny określany jest mianem obozu pracy. - Proszę koniecznie napisać, że to nie był żaden obóz pracy. To był obóz koncentracyjny, obóz zagłady - mówiło dziennikarzowi "NTO" z naciskiem wielu z nich.
W Łambinowicach urodził się w roku 1943 pan Gepert, który na otwarcie cmentarza przyjechał z Hanoweru. W lutym 1946 trafił do obozu i był w nim do sierpnia 1946 roku. - Na tablicach z nazwiskami ofiar odnalazłem ojca, a nie znalazłem brata. Ocalałem wraz z matką i siostrą - mówi. - Dla mnie nie ma po 50 latach problemu pojednania i przebaczenia. O tym nie warto nawet mówić. Po tylu latach wszystko między Polakami i Niemcami jest w porządku. Tylko z tym obozem pracy nie mogę się pogodzić. To nie był obóz pracy - skoro zamykano tu małe dzieci, kobiety i starców - dodaje pan Gepert.
Poświęcenia cmentarza dokonali wspólnie abp Alfons Nossol oraz bp Tadeusz Szurman. Obok tablic z nazwiskami ponad 1130 ofiar, wprost pod wielkim drewnianym krzyżem znajdują się trzy tablice informacyjne z dwujęzycznymi napisami. Na środkowej umieszczono słowa: "Cmentarz ofiar obozu pracy w Łambinowicach w latach 1945-1946". Na lewej: "Spoczywającym tu ofiarom obozu województwo opolskie i Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce". Na prawej tablicy znalazły się słowa z modlitwy "Ojcze nasz": "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".

Tablice odsłonili wspólnie minister Andrzej Przewoźnik, marszałek województwa Ryszard Galla, prezydent VdG Fryderyk Petrach oraz wiceprezydent Niemieckiego Stowarzyszenia Opieki nad Grobami Wojennymi, prof. Dieter Landgraf-Dietz.
Nazwisko i imię ojca, Teodora Pogrzeby, znalazła na jednej z tablic upamiętniających ofiary obozu pani Lidia Brodziak z Michałówka.
- Odczuwam zadowolenie. Radości nie odczuwam. Nienawiści też nie, bo ja już sama stoję nad grobem. A ci, którzy tego dokonali, w części już stanęli przed Najwyższym Sędzią. Ale ból zostaje - mówi.

Zdaniem pani Lidii, na tablicach brak niektórych nazwisk osób, które w obozie zginęły. - Myślę choćby o naszym sąsiedzie Gustawie Freierze - dodaje.
Tablice z nazwiskami i imionami ofiar nie są zamknięte. Dla wszystkich udokumentowanych ofiar obozu znajdzie się na nich miejsce.
Ze swoją siostrą Eryką przyjechała na poświęcenie łambinowickiego cmentarza Barbara Śnieżek z Przeczy. Chciały oddać hołd ofiarom obozu pochodzącym z ich wioski. - My już stałyśmy na dworze i miałyśmy torby spakowane do wywózki - wspominają. - Uratowało nas to, że mama i babcia umiały parę słów po polsku, a mama zaraz się podpisała pod polskim obywatelstwem. Tak ocalałyśmy - mówi pani Barbara, która w roku 1945 miała lat dwanaście.
Motywami przewodnimi wszystkich przemówień wygłaszanych podczas otwarcia były wdzięczność dla tych, którzy doprowadzili do upamiętnienia ofiar, pamięć o więźniach obozu i nadzieja na polsko-niemieckie pojednanie w przyszłości.

- Dzisiejszą uroczystością uczyniliśmy krok w stronę pojednania, co nas przepełnia wielką radością i wdzięcznością - mówił Kurt Härzschel reprezentujący Stowarzyszenie Rodzin Byłych Więźniów Obozu. Wspominamy dziś ofiary Łambinowic, ale także Polaków, którzy stali się ofiarami niemieckiej przemocy. Leżało nam na sercu, by ofiary Łambinowic nie zostały zapomniane, lecz przyjęte do grona ofiar wojny. One nas napominają do pojednania, bo pokoju nie da się kupić, trzeba o niego stale zabiegać. Niech Bóg błogosławi ludziom w Niemczech i w Polsce - zakończył.
Podczas pięknej, trwającej blisko 4 godziny uroczystości wartę honorową przy głazach opatrzonych nazwami 39 miejscowości, z których wywieziono do obozu najwięcej ludzi, zaciągnęła młodzież ze zniczami w rękach. - To, że dziś tu byłam, ma dla mnie ogromne znaczenie - mówi "NTO" pani Teichmann, która na otwarcie przyjechała z okolic Norymbergi. - Doznaję sprzecznych uczuć. Z jednej strony jestem zadowolona, że polskie władze uczestniczą w utworzeniu tego miejsca upamiętnienia, z drugiej, nadal noszę w sercu żal. Nie wiem, czy uda mi się go pokonać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska