Targi nto - nowe

Ofiary wojny i amnezji

Z Andrzejem Krzysztofem KUNERTEM, historykiem, badaczem dziejów II wojny światowej, rozmawia Krzysztof ZYZIK

- Na zlecenie "Rzeczpospolitej" przeprowadzono w Polsce i w Niemczech sondaż dotyczący oceny wydarzeń II wojny światowej i okresu powojennego. Okazuje się, że aż 57 procent Polaków uważa, że Niemcy byli takimi samymi ofiarami drugiej wojny światowej, jak Żydzi czy Polacy (podobnie sądzi tylko 36 procent Niemców). Pana to zaskakuje?
- Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w Polsce w ostatnich kilkunastu latach w dziedzinie pamięci narodowej muszę powiedzieć, że mnie to nie dziwi. Nasza pamięć historyczna została zwichrowana.
- Myśmy się zawsze obawiali, że ze względu na skalę okrucieństw, jakich się dopuścili hitlerowcy w Polsce, będzie trzeba wielu pokoleń, aby Polacy patrzyli za Odrę bez lęku, czy nienawiści. Tymczasem nawet Polacy po sześćdziesiątce uznają dziś Niemców za ofiary wojny.
- Okazaliśmy się bardziej papiescy od Ojca Świętego, nasza pamięć historyczna została zafałszowana. Mówię to z punktu widzenia historyka, bowiem dla naszych obecnych stosunków takie myślenie Polaków jest z pewnością lepsze, niż byśmy mieli do dziś pielęgnować pamięć o okrutnych niemieckich najeźdźcach. Historia nie powinna być kulą u nogi narodów, ale wszelaka amnezja jest niebezpieczna. Bo za chwilę wmówią nam, już słychać takie głosy, że za Holocaust odpowiadają w równym stopniu Niemcy i Polacy.
- A może Polacy sprowadzają pamięć o wojnie do poziomu cierpień jednostek. Helga Hirsch pisała niedawno w "Rzeczpospolitej", że cierpienie niemieckiej matki, która straciła dziecko po nalotach na Świnoujście, nie może być przecież mniejsze od cierpienia polskiej matki syna zastrzelonego na Pawiaku.
- Ale to jest oczywiste, że śmierć na wojnie dzieci, czy w ogóle niewinnych ludzi, jest takim samym dramatem, niezależnie od ich pochodzenia. W tym sensie możemy mówić faktycznie o takich samych ofiarach wojny i takich samych cierpieniach żydowskich, polskich, czy niemieckich, np. matek i dzieci. Ale jest już pewna różnica np. między wypędzeniem rodziny Helgi Hirsch z okupowanego terytorium II Rzeczpospolitej, gdzie ona się znalazła na zasadzie obsady niemiecką administracją i policją, a wypędzeniem polskiej rodziny z Wilna i wywózką na Syberię.
- Być może uważamy, że tak jak my padliśmy ofiarą komunizmu, tak Niemcy byli ofiarami nazizmu i obłąkańczej polityki Hitlera.
- Tak rzeczywiście może być, tylko znów jest to myślenie niebezpiecznie uproszczone. Bo wydaje się, że jednak jest ogromna różnica między stopniem akceptacji społecznej nazizmu przez Niemców a stopniem akceptacji np. stalinizmu w Polsce. Ale to się już wszystko, zdaje się, zaciera w naszej pamięci.
- Dziękuję za rozmowę.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska