"Ojczyzna dojna" nie taka zła, kiedy doją nasi. Komentarz redaktora naczelnego

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Antoni Duda.
Antoni Duda.
Taki żart ostatnio krąży w sieci. Spotykają się dwie żony ministrów. – Co porabiasz? – pyta pierwsza. – Nic. A ty? – Też nic. – A w jakiej spółce skarbu państwa?...

Tak, możemy się ze zjawiska dojenia spółek przez polityków pośmiać, bo cóż innego nam pozostało. Instytucje państwa polskiego nic z tym nie zrobią, bo są w rękach ludzi, którzy nepotyzm praktykują jak rzymski katolicyzm.

Jeśli sam minister sprawiedliwości i prokurator generalny ma żonę w jednej spółce, a brata w drugiej i oboje oni zarabiają więcej od niego, to pokazuje, jakie standardy obowiązują w formacji, która doszła do władzy na fali moralnej odnowy.

Niestety, prawica twórczo rozwinęła to, co praktykowały rządy III RP.

Teraz w pakiecie z dojeniem mamy jeszcze Himalaje hipokryzji, bo wszyscy dojący od rana do nocy (a podejrzewam, że także kiedy śpią), w pocie czoła służą Ojczyźnie. Nieustannie walczą jak nie z niemieckim najeźdźcą inwestycyjnym, to z afrykańskimi uchodźcami lub edukatorami LGBT. Jeden z tych najżarliwiej walczących, opolski poseł Solidarnej Polski, w skarbie państwa zarobił grubo ponad dwa miliony złotych, ale ciągle walczy z „mainstreamem”, jakby sam był partyzantem z lasu. Jakby nie zauważył, że od pięciu lat sam tworzy mainstream społeczny i finansowy.

Znany z ideowości katolicki publicysta Tomasz Terlikowski słusznie się dziwi, dlaczego ci prawicowi partyzanci tak często praktykują rozdzielność majątkową z żonami, co jednak nie jest typowe dla przeciętnej, konserwatywnej polskiej rodziny. Klasyczny prawicowiec powinien być dumny z własnego bogactwa. Nasi się wstydzą i chyba ich rozumiem...

System dojenia Polski przez partyjne klany rozwija się z kadencji na kadencję.

W spółkach i państwowych agencjach lokują się tabuny znających się na wszystkim i niczym polityków i ich pociotków. W regionie to zjawisko powszechne. Tu siostra, tam żona, tu narzeczony córki. Los jednak chciał, że ikoną nepotyzmu został poczciwy stryj prezydenta Polski.

Antoni Duda to ciekawy człowiek. Dobiega siedemdziesiątki, trzy dekady wykonywał „zawód dyrektor”, mając poparcie kolejnych ekip III RP.

Kiedy jego bratanek został prezydentem Polski, pan Antoni otrzymał tzw. miejsce biorące na liście i został posłem.

Dziś pobiera zasłużoną emeryturę. Mogła być ona spokojna i niewątpliwie dostatnia, ale polityk postanowił jeszcze zamieszać i przyjął nominację do rady nadzorczej PKP Cargo.

Ponieważ stoi to w rażącej sprzeczności z tym, co o nepotyzmie mówił prezydent („ojczyznę dojną racz nam wrócić panie” - kpił z opozycji), w jesieni życia stryj Andrzeja Dudy stał się gwiazdą.

Bohaterem czołówek portali i tworzywem graficznym memów. Zabawne, że Pan Antoni z uporem godnym lepszej sprawy utrzymuje, iż jego rodzinne powiązania nie miały znaczenia przy załatwianiu roboty za ponad sto pięćdziesiąt tysięcy złotych rocznie. Że dostał telefon z Warszawy, bo ma doświadczenie.

Cóż, do milionów doświadczonych emerytów też dzwonią, ale złodzieje sprzedający latające garnki i kołdry prostujące kręgosłup.

Do pana Antoniego zadzwonili nie ograbić, lecz ozłocić. Grunt to urodzić się w czepku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska