Oktoberfest, czyli mniejszość przyjęła niemiecką tradycję

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Irena Kubiczek, Jan Mnich, Urszula Mnich oraz Jan Szewczyk bawili się w Krapkowicach znakomicie.
Irena Kubiczek, Jan Mnich, Urszula Mnich oraz Jan Szewczyk bawili się w Krapkowicach znakomicie. Fot. Krzysztof Świderski
W sobotę w Krapkowicach bawiło się ponad tysiąc osób. Nie zabrakło pań w dirndlach ani panów w bawarskich skórzanych spodniach. Tańce trwały do północy.

Pani Erna Kostka na krapkowicki Oktoberfest przyjechała z prawnuczkami, 10-letnią Marceliną i o sześć lat młodszą Wiktorią. Wszystkie były w pięknych bawarskich dirndlach.

- Najpierw taką kolorową, piękną sukienkę kupiłam w Austrii dla młodszej prawnuczki - opowiada pani Erna. - Kiedy starszej zrobiło się żal, kupiłam dirndl i dla niej, tyle że na Górze św. Anny. A na koniec mnie zrobiło się żal. I sobie też taki strój zafundowałam. Na Oktoberfeście byłam już kilka razy, ale w przebraniu pierwszy raz. Ładnie grają, potańczyć można, a skoro kultywujemy niemiecką tożsamość, to możemy przyjmować na Śląsku także niemieckie tradycje. Oktoberfest jest jedną z nich.

Dirndl jest tradycyjnym, kobiecym, ludowym strojem noszonym w południowych Niemczech i w Austrii, opartym o historyczny ubiór chłopów zamieszkujących Alpy. Składa się z gorsetu, bluzki, spódnicy i fartucha. Jedną z uczestniczek krapkowickiej zabawy, która właśnie w taki strój się ubrała była Joanna Hassa, rzecznik prasowy TSKN.

- Kokardka na fartuszku jest informacją o statusie społecznym posiadaczki dirndla - mówi pani Joanna. - Z lewej strony zawiązują ją panny, z prawej mężatki, a z tyłu wdowy. Nasze dirndle są w stosunku do tradycyjnych nieco uwspółcześnione - sukienki są krótsze i mają większy dekolt. Na wielu strojach pojawia się charakterystyczna bawarska biało-niebieska kratka. Można je kupić zarówno w sklepach, jak i w internecie. Koleżanki przywożą je także z Niemiec i rozprowadzają je wśród przyjaciółek. Zapotrzebowanie na pewno jest. W środowisku mniejszości kupuje je i nosi coraz więcej pań.

Monachijski Oktoberfest ma już ponad 200-letnią tradycję. Po raz pierwszy został zorganizowany z okazji ślubu bawarskiego księcia Ludwika, późniejszego króla Bawarii i jego wybranki, księżniczki Therese von Sachsen-Hildburghausen 12 października 1810 na łąkach przed murami miasta. Zabawa ta odbywa się od tego czasu co roku niemal nieprzerwanie. (W 1872 roku jej rozpoczęcie przesunięto na koniec września). Powodem rezygnacji z Oktoberfestu były jedynie wojny (napoleońska czy francusko-pruska) i epidemie cholery.
W Krapkowicach - trochę jak w Monachium - wspólna zabawa zaczęła się od oficjalnego odszpuntowania beczki z piwem. Dokonali tego Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego i burmistrz Krapkowic Andrzej Kasiura. Oni też wraz z Zuzanną Donath-Kasiurą, sekretarzem TSKN wznieśli pierwszy toast. Nie zabrakło też wspólnego śpiewu. Po chwili prowadzący zabawę Leonard Malcharczyk zaprosił publiczność do pierwszego konkursu. Należało zgadnąć, ile razem ważą pani Zuzanna i marszałek Kolek. Udało się to dwóm osobom, które w nagrodę otrzymały po kuflu pysznego piwa.

Na Oktoberfeście w bawarskich strojach bawili się m.in. Irena Kubiczek i Urszula Mnich z Choruli oraz Jan Mnich i Jan Szewczyk z Malni.

- Staramy się uczestniczyć w tym wydarzeniu kilka razy w roku mówi Irena Kubiczek, na co dzień sołtys Choruli. - Tydzień temu organizowaliśmy Oktoberfest u nas, dziś bawimy się w Krapkowicach, za tydzień wybieramy się do Górażdży. Lepiej się bawić, być między ludźmi i podtrzymywać niemiecką tradycję niż siedzieć przy telewizorze. Kupiłyśmy sobie dirndle i to się opłaca, skoro są co najmniej kilka razy w roku używane.

Jan Mnich ubrał się na tę zabawę jak prawdziwy Bawarczyk. Na głowie miał oryginalny filcowy kapelusz (z napisem Oktoberfest), na sobie koszulę w kratę i prawdziwe skórzane spodnie (Lederhose).

- Pracuję w Bawarii, mieszka tam moja siostra - mówi - więc udało mi się skompletować strój. Koszulę kupiłem w sklepie, a spodnie - używane - na pchlim targu. Wszystko po to, by u nas podtrzymywać tamtejszą tradycję.

Pan Szewczyk jest na początku kompletowania stroju na Oktoberfest. Zaczął od kapelusza i kupionych w internecie szelek z charakterystycznym biało-niebieskim bawarskim wzorem.

- Oktoberfesty w środowisku mniejszości niemieckiej zaczęto organizować kilkanaście lat temu - mówi Zuzanna Donath-Kasiura. - Kiedy przed 13 laty organizowaliśmy pierwszy raz Dni Kultury Niemieckiej, Oktoberfest znalazł się w programie jako impreza towarzysząca i odbył się w Dziergowicach. To były początki adaptowania się tego bawarskiego zwyczaju w środowisku mniejszości. W Krapkowicach spotkaliśmy się na Oktoberfeście po raz trzeci, by biesiadować, słuchać muzyki na żywo, a potem - aż do północy - tańczyć, w czym pomagał uczestnikom Tirol Band. Dbamy o to, by była to impreza kulturalna, choć - jak każe tradycja Oktoberfestu - z piwem w tle.

Nie zabrakło więc na estradzie zespołów ze środowiska MN. Dla uczestników Oktoberfestu występowali m.in. Krapkowicka Orkiestra Dęta, orkiestra z Głogówka, Zuzanna Herud, Młodzieżowa Orkiestra Dęta „Kaprys” z Boguszyc-Źlinic, zespół taneczno-wokalny „Silesia” z Rozmierki, „Ewa i Damian” z Brożca oraz Maria Honka.

- Żeby zrobić udany Oktoberfest trzeba mieć dobrych mieszkańców i gści, dobre zespoły, dobrych prowadzących i chęć do zabawy - mówi burmistrz Kasiura. - Cieszę się, bo gości z roku na rok przybywa. Nie tylko seniorów, dużo jest także młodych w dirndlach i lederhosach. Widać, że oni też tej tradycji potrzebują. Zależy nam, żeby Oktoberfest był imprezą otwartą, także dla polskiej większości. I jej członkowie z tej kulturalnej zabawy należącej do niemieckiej tradycji korzystają. Bardzo nas to cieszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska