Nowy proboszcz, który do tej pory kierował parafią w Tyńcu, przyjechał do Smogorzowa w asyście kilku swoich parafian. Ani on, ani też jego towarzysze nie chcieli z nami rozmawiać. - Bo nie ma o czym - zaparli się mężczyźni. - Chcieliśmy tylko zobaczyć, gdzie posyłają naszego proboszcza. Żal się z nim rozstawać...
Kasiędza z Tyńca przywitało ponad 500 parafian. Podobnie, jak w poniedziałek, zebrali się przed kościołem, aby protestować przeciwko decyzji kurii o przeniesieniu ich dotychczasowego duszpasterza, księdza Antoniego Janasa. Środa była ostatnim dniem jego posługi w Smogorzowie.
- Naszym protestem nie zamierzamy nikogo obrażać - zwracał się do dziennikarzy Dariusz Głąb, członek rady parafialnej. - Żądamy tylko szacunku dla nas, jako wiernych, od naszej kurii i biskupów. Do tej pory nasze prośby i osobiste rozmowy z biskupami o pozostawieniu proboszcza nie przyniosły rezultatu, dlatego blokujemy kościół. Czujemy się poniżeni przez biskupstwo. Dlaczego nikt z hierarchów nie przyjedzie do wsi i nie wytłumaczy ludziom, po co przenoszą naszego księdza?
Zdaniem parafian, o przeniesieniu księdza zadecydowały nie względy administracyjne w samym Kościele, a zwykłe donosy napisane przez jedną z ich sąsiadek - Wiesławę Gudzowską. Twierdzą, że wysunęła ona pod adresem proboszcza bezpodstawne oskarżenia o alkoholizm i poniżanie wiernych. W wywarciu nacisku na przełożonych księdza Janasa miał pomagać jej Adam Maciąg, wicestarosta namysłowski.
- To sprawa polityczna, a nie kościelna - mówią oburzeni parafianie. - Zarówno Maciąg, jak i Gudzowska, są z jednej organizacji - Forum Rozwoju Ziemi Namysłowskiej. Twierdzą, że nasz ksiądz przed wyborami samorządowymi popierał kandydatów z PSL, czyli burmistrza Krzysztofa Kuchczyńskiego i Darka Głąba. A tak naprawdę powiedział tylko, aby popierać ludzi godnych zaufania społecznego. I miał rację: Maciąg i Gudzowska naszego zaufania nie mieli i nie mają.
Wiesława Gudzowska, tak jak Dariusz Głąb, zasiada w radzie miejskiej Namysłowa. Dzisiaj nie chce się wypowiadać o sprawie. Wcześniej jednak (o problemie pisaliśmy już trzykrotnie, a ostatni raz w poniedziałek) powiedziała nam, że ksiądz Janas agitował podczas mszy za kandydatami PSL. Podkreślała, iż pismo skierowane przez nią do kurii było tylko zapytaniem o postępowanie księdza, a nie skargą.
Zarzutów smogorzowian komentować nie chce również wicestarosta Maciąg. Przyznaje jednak, że zna księdza Janasa.
- To człowiek chory, wymagający pomocy - mówi wicestarosta. - Oskarżanie mnie o jakikolwiek polityczny wpływ na tą sprawę jest po prostu demagogią. Miałem kontakt z księdzem proboszczem podczas załatwiania kościelnych formalności administracyjnych. Spotkanie z nim nie należało do przyjemności.
Według naszych informacji wrocławskie biskupstwo chce przenieść księdza m.in. ze względu na jego problemy z alkoholem. Zamierza go umieścić w zakładzie leczniczym.
Z księdzem Janasem nie udało nam się skontaktować. Dostępu do jego plebani i bronili parafianie. Ich zdaniem ksiądz jest zmęczony sporami wokół jego osoby i boi się reakcji kurii.
Wczoraj rozmawialiśmy z Leonem Czają, księdzem kanclerzem wrocławskiej kurii metropolitarnej. Stwierdził, że od wtorku jego zwierzchnicy nie udzielają żadnych komentarzy o wydarzeniach w Smogorzowie.
Tymczasem parafianie ustalili już listy dyżurów wokół kościoła. Zamierzają blokować parafię aż do skutku, czyli wizyty biskupa.
Opinia
Przeniesienie nie jest karą
- Dlaczego parafianie nie mogą wybierać swojego proboszcza?
Odpowiada ks. dr Joachim Kobienia, sekretarz biskupa opolskiego: - Odpowiedzialnym za mianowanie i przenoszenie proboszczów jest wyłącznie biskup ordynariusz diecezji. Wynika to z faktu, że ustrój Kościoła jest hierarchiczny, a nie demokratyczny. Nie oznacza to, że taka decyzja jest dyktatem. Biskup zasięga rady wielu swoich współpracowników. Słucha też uważnie głosów parafian, którzy przyjeżdżają lub piszą do Kurii Diecezjalnej. Nikogo nie zbywa, ani nie daje do zrozumienia, że jego głos - zarówno pozytywny, jak i negatywny - się nie liczy. Wszystkie opinie stara się weryfikować. Bierze je pod uwagę jako jeden z czynników, ale nie jest to głos decydujący. Parafianie mają często do swego proboszcza stosunek emocjonalny, subiektywny. Biskup stara się patrzeć szeroko, uwzględniając wszystkie problemy danego księdza i parafii, także te, z których parafianie nie zdają sobie sprawy. Warto przypomnieć, że żaden proboszcz ani wikary nie jest ustanawiany w parafii dożywotnio. Przeniesienie księdza gdzie indziej nie jest formą kary lub dokuczenia komukolwiek. Biskup kieruje się dobrem parafii, diecezji i duszpasterza, któremu zmiana parafii często pozwala odkryć ukryte dotąd talenty. Dlatego z parafii przenosi się także dobrych księży, jeśli są potrzebni gdzie indziej. W tę stronę zmierzają też prace Synodu Diecezji Opolskiej, który być może uchwali kadencyjność proboszczów, a tym samym cykliczność ich przenosin.