- Po operacji zrobiono tomograf komputerowy płuc i okazało się, że nasza córka ma już nie tylko dwa guzy na płucach, jak początkowo, ale aż 20. Przerzut więc jest ogromny - mówi ze smutkiem Kamila Mikołaszewska, mama dziewczynki.
Oliwka ma też skrzep w żyle nerkowej. By jej pomóc, lekarze wdrożyli radioterapię.
- Czeka nas 20 naświetlań. Do tego 13 cykli chemioterapii. Oczekujemy także na przeszczep komórek macierzystych - wylicza pani Kamila.
Sytuacji nie ułatwia panująca pandemia koronawirusa.
- Od początku marca, gdy wrocławski Przylądek Nadziei został zamknięty dla osób z zewnątrz, nie mogę zobaczyć się z moją córką. Na co dzień jest tam z nią jej tata. Ja mogę im tylko dowieźć jakieś rzeczy i jedzenie. Od miesiąca komunikujemy się tylko przez telefon. Wszystkim nam jest bardzo ciężko, a nie wiemy, co będzie dalej, jak długo to wszystko potrwa - mówi mama Oliwki.
Rodzice dziewczynki apelują także o oddawanie krwi dla Oliwii.
- Mała potrzebuje krwi, musi mieć ją przetaczaną, by poprawiły się jej wyniki. Wtedy będzie można rozpocząć leczenie z pełną mocą. Warto więc w stacji krwiodawstwa, niezależnie od grupy, jaką sami mamy, powiedzieć, że chodzi o krew dla naszej córki- słyszymy.
Przypomnijmy - mała mieszkanka Czepielowic cierpi na Guza Wilmsa. W połowie grudnia dziewczynka trafiła do szpitala z silnymi bólami brzucha.
Po badaniach krwi, USG i tomografie okazało się, że ból powoduje 15-centymetrowy guz. We wrocławskim Przylądku Nadziei rozpoczęto walkę z nowotworem poprzez chemioterapię. Niezbędne było jednak usunięcie całej nerki.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?