Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu wydał w ostatnim czasie niekorzystne dla miasta wyroki w sprawie legalności pobierania od mieszkańców opłaty za wody roztopowe i opadowe, jakie trafiają do kanalizacji deszczowej i ogólnospławnej.
Wyroki te dotyczą uchwały w sprawie opłat deszczowych, jaka obowiązywała między 1 stycznia 2021 a 30 kwietnia 2022 roku. Jeden wyrok odnosi się do regulaminu poboru opłat przez WiK, a drugi do ceny za deszczówkę.
- Obydwa są dla nas korzystne, więc można uznać, że nadszedł czas, aby opolanie mogli się ubiegać o odszkodowania za te kwoty, które wcześniej zostały od nich pobrane – mówi Tomasz Wolny, który zaskarżył uchwałę.
Tomasz Wolny wyjaśnia, że chodzi o niebagatelne kwoty, gdyż w roku 2021 zebrano od opolan około 15 milionów zł, podczas gdy opłata dla PGW Wody Polskie wyniosła około 3 mln. Mężczyzna zaznacza, że jako mieszkaniec Opola czuje się rozczarowany postawą radnych Rady Miasta Opola, zarówno jeśli chodzi o radnych prezydenta, jak i radnych opozycji.
- Moje rozczarowanie bierze się stąd, że w ogóle nie zwrócili uwagi co się dzieje z pieniędzmi, które zostały zebrane. Kiedy jeszcze kanalizacja deszczowa była w gestii MZD, jej eksploatacja kosztowała pół miliona, a to co Opole płaci Wodom Polskim za zrzut deszczówki, to są ok. 4 mln. Czyli mówiąc krótko koszt był 4,5 mln zł. Tymczasem w 2021 roku zebrano 15,2 mln zł, czyli trzy razy więcej. Do tego Wody Polskie przyznały, że akurat w roku 2021 w Opolu spadło mniej deszczu niż w ubiegłych latach, więc zebrali od Opola 3 mln, a nie 4 mln. Tak naprawdę Opole na eksploatację powinno wydać pół mln zł – na oczyszczenie kratek ściekowych, separatorów ropopochodnych itp. - a 3 mln zł oddać Wodom Polskim. A gdzie jest reszta pieniędzy?
Do sprawy odniósł się również Urząd Miasta.
- Naczelny Sad Administracyjny jednoznacznie stwierdził w wydanym wyroku, że miasto ma prawo pobierać opłatę za usługi, które świadczy. Miesięcznie, w przypadku mieszkania opłata za deszczówkę jest porównywalna z ceną małej kawy lub połowy hot-doga na Orlenie. I tę opłatę ponosi się tylko wówczas, gdy nie jest prowadzona retencja wód opadowych – odpowiada Adam Leszczyński, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. - To ma zachęcić, przede przedsiębiorców, do bardziej proekologicznych rozwiązań.
Rzecznik dodaje, że Opole, pieniądze z „deszczówki” wydaje na budowę, modernizację i utrzymanie kanalizacji deszczowej oraz retencję wód opadowych. Dlatego powstały i powstają zbiorniki retencyjne m.in. przy okazji rozbudowy ulicy Chmielowickiej, budowy mostu im. Halupczoka czy ulicy Róży Wiatrów. Część pieniędzy z tej opłaty trafia także do Wód Polskich.
- Natomiast, domaganie się zwrotu pieniędzy jest naszym zdaniem wątpliwe – mówi Adam Leszczyński. - Miasto pobrało opłatę, którą mogło pobrać, za usługę, którą wykonało.
Tomasz Wolny zapowiada, że drugą uchwałę w sprawie deszczówki również zamierza skarżyć do sądu administracyjnego.
iPolitycznie - Czy słowa Stefańczuka o Wołyniu to przełom?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?