Wczoraj przed południem na bulwarze - na wysokości biblioteki wojewódzkiej - starsza pani rzucała chleb nie tylko licznym kaczkom.
- Szczury też się mogą pożywić, ale dziwię się, że widziałam tylko jednego - opowiadała opolanka. - Zazwyczaj biegało tutaj małe stadko i mnie zupełnie nie przeszkadzało. Czytałam w gazecie, że miasto zamierza je wytruć, a przecież one nie są nawet agresywne.
Opolan, którzy dokarmiają gryzonie znad Młynówki, jest więcej. Studentka Ania robiła to w wakacje i dobrze się przy tym bawiła.
- Przyszliśmy z chłopakiem nakarmić kaczki, ale obok nich po bulwarze biegały też szczury, więc i one dostały swoją porcję chleba - opowiada Ania.
Te opowieści są nie do przyjęcia dla Urzędu Miasta Opola, który administruje bulwarami. Urzędnicy apelują o niekarmienie szczurów, bo miasto wydało im właśnie wojnę i będzie ją prowadzić do skutku.
Przeczytaj też: Szczury biegają po bulwarach opolskiej Młynówki
- Wynajęta przez nas firma działała już nad Młynówką i szczurów powinno być mniej. Jeśli są nadal, to niebawem na pewno akcję deratyzacyjną powtórzymy. Nie odpuścimy tym gryzoniom! - zapowiada Aleksandra Śmierzyńska z urzędu miasta.
Przypomnijmy, że większość opolan szczury spacerujące po bulwarach obrzydzają i denerwują. Nawet ci najstarsi mieszkańcy przyznają, że nigdy wcześniej nie było ich tak dużo.
Ryszard Par, właściciel jednej z opolskich firm, które zajmują się deratyzacją, ostrzega, że miasto może czekać epidemia dużych gryzoni.
- Jeśli nic się z tym nie zrobi, szczury zaczną poprzez system kanalizacji wchodzić do naszych domów - mówi. - Szczurów w rejonie Młynówki zawsze było sporo, ale w tym roku mamy do czynienia z plagą. Na to składa się kilka czynników, zwłaszcza łagodna zima, ale także fakt, że ludzie dokarmiają kaczki, co sprawia, że również gryzonie mają łatwy dostęp do jedzenia.