Pan Jan Murzyn z osiedla im. Armii Krajowej uszedł ledwo 20 kroków po wyjściu z domu.
- Nigdzie nie posypane, więc na Szarych Szeregów przewróciłem się, noga spuchła i bardzo boli. Nie pozostało nic innego jak wsiąść w taksówkę i przyjechać do szpitala - mówi.
Pan Jan czekał w kolejce do ortopedy na izbie przyjęć Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. Po przyjęciu przez lekarza okazało się, że złamał kości stopy. W tłumie pacjentów prawie wszyscy byli ofiarami śliskich, nieposypanych chodników.
Józef Giesa z Kaniowa zwichnął staw ramieniowo-łopatkowy.
- Droga szła trochę pod górę, jak lód pokrył się wodą, zrobiło się strasznie ślisko. Upadłem. Bolało jak cholera. Teraz jest lepiej.
- Ruch mamy dwa razy większy niż zwykle - szacuje Michał Biniek, lekarz z oddziału ortopedii, który opatruje na izbie przyjęć ofiary ślizgawicy. - Najczęstsze urazy wykręcenia nadgarstków, stłuczenie barków i bioder, złamanie przedramienia.
Pacjentów, którzy przewracając się złamali żebra lub potłukli sobie klatkę piersiową w szpitalu przy ul. Katowickiej opatrywał dziś chirurg Maciej Miodoński. - Spodziewam się, że część osób, które dziś się przewróciły, trafi do nas dopiero w sobotę lub w poniedziałek, kiedy nie będą sobie potrafiły poradzić domowymi sposobami z bólem.
Ruch jak w Rzymie panował nie tylko w opolskich szpitalach. Podobnie było m.in. w Kędzierzynie-Koźlu i Strzelcach Opolskich.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?