Podejrzana seria zdarzeń zaczęła się we wrześniu, po tym jak mieszkańcom nie udało się dojść do porozumienia w sprawie podziału strychu i piwnic.
- Sąsiadowi nagle zaczął przeszkadzać nasz pies, który mieszka w kojcu na podwórku - wspomina Agnieszka Kulikowska. - Powiedział, że jeśli sami go nie zabierzemy, to on go uśpi.
Jakiś czas później babcia pani Agnieszki znalazła na podwórku konającą kotkę, która od 16 lat mieszkała z rodziną. - Miała powybijane zęby, z nosa i pyszczka leciała jej krew. Było mi jej tak strasznie żal - wspomina pani Agnieszka.
Lekarz weterynarii, do którego trafiło zwierzę, stwierdził, że powodem obrażeń było uderzenie w głowę tępym narzędziem, prawdopodobnie silne kopnięcie. - Wykluczył, że kotka mogła zostać potrącona przez samochód - mówi kobieta.
Zwierzaka nie udało się uratować. - Dwa dni później mama wyszła na spacer z amstaffem, którego trzymamy w domu. Na podwórku pies znalazł jakąś bułkę i ją zjadł - wspomina kobieta.
Po kilku godzinach zaczęło dziać się z nim coś niedobrego.
- Krew lała mu się z oczu i dziąseł, a na skórze wyskoczyły olbrzymie bąble wielkości połowy kurzego jajka - wspomina rozemocjonowana. - Z każdą minutą było coraz gorzej. Paliło mu skórę, a z ran lała się krew. Pies tarzał się i skomlał. Widać, że sprawiało mu to ogromny ból - relacjonuje.
Weterynarz stwierdził, że zwierzę zostało podtrute. Dwa dni później, w podobnie tajemniczych okolicznościach zachorował Hektor, który mieszka w kojcu przed domem.
- Mama wyszła z nim na spacer, bo widziała, że nie najlepiej wygląda. Po kilkunastu minutach zadzwoniła zapłakana, że pies umiera - wspomina opolanka.
Pies trafił do lecznicy, w której stwierdzono, że ma problemy z sercem spowodowane prawdopodobnie... zatruciem.
- To wszystko stało się na przestrzeni tygodnia, więc trudno uwierzyć w przypadek - mówi rozżalona kobieta.
Z sąsiadem, którego Kulikowscy podejrzewają o podtruwanie zwierząt, próbowała rozmawiać Urszula Dembińska z Fundacji SOS dla Zwierząt.
- Chciałam mu przemówić do rozsądku, ale nie słuchał i był agresywny - wspomina. - W końcu chwycił mnie za ubranie i wyrzucił z mieszkania - opowiada.
Sprawa trafiła do prokuratury, która zleciła policji przeprowadzenie dochodzenia.
- W tym przypadku zachodzi podejrzenie zabicia kota i znęcania się nad psami - mówi Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Jeśli podejrzenia się potwierdzą, mężczyźnie grozi do dwóch lat więzienia - uzupełnia.
Chcieliśmy porozmawiać o całej sprawie z sąsiadem naszej czytelniczki, ale kiedy pojechaliśmy na miejsce, usłyszeliśmy, że nie będzie on na żadne nasze pytania odpowiadał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?